... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Z niepokojów tej nocy wyrwał mnie telefon oficera łącznikowego, pułkownika von Belowa. Już 16 stycznia zwróciłem w pilnym trybie uwagę Hitlera na to, że po odcięciu Zagłębia Ruhry od pozostałej części Rzeszy utrata Górnego Śląska musi pociągnąć za sobą szybkie załamanie się gospodarki. Przy pomocy dalekopisu jeszcze raz przekonywałem go o znaczeniu Górnego Śląska i prosiłem, ażeby grupie wojsk Schornera przydzielić "przynajmniej od 30 do 50 procent produkcji zbrojeniowej ze stycznia". Chciałem w ten sposób wesprzeć Guderiana, który ciągle domagał się od Hitlera przerwania ofensywnych wysiłków na zachodzie, by nieliczne, istniejące jeszcze grupy pancerne użyć na wschodzie. Jednocześnie zwróciłem uwagę, ,,że widoczni z daleka na śniegu, zupełnie nie osłonięci Rosjanie bez przeszkód uzupełniają swoje zaopatrzenie. W sytuacji, kiedy na zachodzie użycie niemieckich myśliwców przynosi zaledwie odczuwalną ulgę, może lepiej byłoby tę wysoko jeszcze ocenianą tutaj broń zastosować w sposób skoncentrowany". Teraz Below zakomunikował mi, że Hitler z sarkastycznym uśmiechem określił moje spostrzeżenia jako trafne, ale nic nie przedsięwziął. Następnego dnia zamierzałem kontynuować moją podróż do Katowic, centrum śląskiego rejonu przemysłowego, ale nie udało mi się tam dotrzeć. Wskutek gołoledzi zderzyłem się na zakręcie z dużym wozem ciężarowym, pod naporem mojej klatki piersiowej złamała się kierownica i zgięła nawet kolumna kierownicy; oddychając ciężko, siedziałem na schodach wiejskiej restauracji blady i zdenerwowany. "Wygląda pan jak minister po przegranej wojnie", powiedział Poser. Samochód nie był zdatny dojazdy, zabrano mnie z powrotem sanitarką; trzeba było zrezygnować z dalszej podróży. Ochłonąwszy nieco, mogłem przynajmniej telefonicznie upewnić się u moich współpracowników w Katowicach, że wszystkie nasze uzgodnienia były realizowane. W trakcie powrotnej podróży do Berlina Hanke, gauleiter Wrocławia, oprowadzał mnie po starym ratuszu, zbudowanym kiedyś przez Schinkla, a ostatnio odrestaurowanym. Mówił z patosem: "Rosjanie nie zdobędą go nigdy. Raczej spalę go". Wysuwałem zastrzeżenia, ale Hanke upierał się przy swoim. Było mu wszystko jedno, co się stanie z Wrocławiem, gdyby dostał się w ręce wroga. W końcu jednak udało mi się przekonać go o zabytkowych walorach przynajmniej tej budowli i odwieść od wandalizmu 8. Powróciwszy znów do Berlina, przedłożyłem Hitlerowi liczne zdjęcia, które kazałem zrobić w czasie swej podróży, ukazujące uchodźców. Żywiłem pewne nadzieje, że obraz kobiet, dzieci i starców, którzy w czasie silnego mrozu szli naprzeciw swego strasznego losu, wywrze wrażenie na Hitlerze. Sądziłem, że pobudzę go może do podjęcia decyzji przerzutu jednostek z zachodu, co wpłynie przynajmniej na osłabienie tempa natarcia Rosjan. Gdy Hitler ujrzał te zdjęcia, gwałtownym ruchem odsunął je na bok. Trudno było wyczuć, czy nie interesowały go po prostu, czy też za bardzo poruszyły. 24 stycznia 1945 roku Guderian złożył wizytę ministrowi spraw zagranicznych von Ribbentropowi. Przedstawił mu sytuację na fron- tach, a potem oświadczył zwięźle, że wojna została przegrana. Ribben-trop, przestraszony, nie chciał zająć stanowiska i próbował odżegnać się od całej sprawy; natychmiast poinformował Hitlera wyrażając zdziwienie, że szef Sztabu Generalnego wyrobił sobie własny pogłąd na temat sytuacji wojennej. W dwie godziny później Hitler zdenerwowany oświadczył podczas omawiania sytuacji, że w przyszłości z całą bezwzględnością tępić będzie takie defetystyczne wypowiedzi. Każdy z jego współpracowników ma prawo zwracać się bezpośrednio tylko do niego: "Stanowczo zakazuję dokonywania uogólnień i wyciągania wniosków z istniejącej sytuacji. To moja sprawa! Kto w przyszłości będzie mówił do drugiej osoby, że wojna jest przegrana, potraktuję go jako zdrajcę narodu, ze wszystkimi następstwami dla niego i jego rodziny. Będę wyciągał konsekwencje, nie licząc się ze stanowiskiem i autorytetem!" Nikt nie ośmielił się powiedzieć słowa