... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Chciało jej się płakać razem z Alice, ale musiała przecież zachować powagę. Dobro Ulryka było ważniejsze niż jej własne uczucia. Próbowała o tym nie zapominać. - Bardzo mi przyjemnie znowu spotkać milady i milorda. Głos niemal odmówił jej posłuszeństwa. Ulryk wyciągnął do niej ręce. Chciała go wziąć od Millicent, ale zmieniła zamiar. Odsunęła się o krok do tyłu. - Dziecko jest bardzo uczuciowe, ale nie boi się obcych. Większość dzieci się boi. To wyjątkowy chłopiec. Zaplątała się w wyjaśnieniach i modliła o pomoc Royce'a. - Tak, jest wyjątkowy - zgodził się baron Duncan. -Wiemy, jak trudno pożegnać ci się z nim, Nicholaa. Twój mąż powiedział nam, jak się do niego przywiązałaś. Millicent oddała niemowlę mężowi i pospieszyła uścisnąć lady Nicholaa. Ciotka Ulryka, siostra jego nieżyjącej matki, była korpulentną kobietą o szerokich ramionach i biodrach. Nie wyglądała zbyt ładnie, dopóki nie spojrzało jej się w oczy. Wtedy każdy zapominał o wadach figury, ponieważ brązowe oczy lady Millicent tryskały ciepłem i serdecznością. - Będziemy dbać o Ulryka - obiecała. - Ale czy go pokochacie? Dzieci potrzebują miłości. Czy brat wyjaśnił, dlaczego chce powierzyć wam dziecko? Millicent zwróciła się do swojego męża, a ten podszedł 296 NAGRODA i stanął przed Nicholaa. Zauważyła, że Ulryk był zafascynowany brodą Duncana. Szarpał ją i wydawał jakieś nowe dźwięki. - Wyjaśnił, ale Thurston nie myśli obecnie zbyt trzeźwo, Nicholaa. - Milordzie, nie musi pan tłumaczyć mojego brata -przerwała Nicholaa. - Proszę się rozgościć, a ja pójdę wydać rozkazy, by przygotować dla was pokój. A potem zapraszam na kolację. Zaczerpnęła powietrza i zamilkła, widząc że Duncan przecząco potrząsa głową. Smutek w jego oczach powinien być dla Nicholaa wystarczającym ostrzeżeniem. - Nie możemy zostać, ponieważ twój brat zmusił nas do bardzo smutnego i przykrego przyrzeczenia. - Co prawda przyrzeklibyśmy mu wszystko, aby tylko Ulryk był bezpieczny - wtrąciła Millicent. - Gdybyśmy się nie zgodzili, Thurston zagroził, że zabierze syna w góry. Nicholaa przytuliła się do Royce'a. Samo dotknięcie męża ułatwiło jej odzyskanie panowania nad sobą. - Jakie to przyrzeczenie złożyliście Thurstonowi? - zapytała. - Thurston zażądał od nas przysięgi, że nigdy więcej cię nie dopuścimy do Ulryka. Postanowił to już wtedy, kiedy tu się zjawił i zażądał, żebyś poszła stąd z nim i Ulrykiem. Był przekonany, że zgodzisz się bez namysłu. - I to natychmiast, tak jak stoisz. W środku nocy - dodała Millicent. Nicholaa nie chciała rozmawiać teraz o Thurstonie. - Najważniejszą sprawą jest dobro małego - oświadczyła. Rozejrzała się dookoła poszukując wzrokiem Alice. Ujrzała ją w kącie, zapłakaną. - Alice, popłaczesz sobie później. Teraz biegnij i spakuj rzeczy chłopca. Proszę cię. Nicholaa powróciła do gości. Usiadła daleko od Royce'a, 297 JULIE GARWOOD naprzeciwko rodziny Ulryka. Założyła ręce, ciężko westchnęła i rzekła: - Teraz ja zażądam dwu przyrzeczeń, zanim oddam Ul-ryka. Royce spojrzał na żonę z nie ukrywanym zdumieniem. Nicholaa nie mówiła, a wydawała rozkazy jak dowódca. - O jakie przyrzeczenia chodzi? - zapytał ostrożnie lord Duncan. - Po pierwsze, musicie mi przyrzec, że będziecie traktowali Ulryka jak własnego syna. Zanim zdążyła uzasadnić to żądanie, oboje wyrazili zgodę. - Po drugie, dacie mi słowo, że chłopiec pozostanie z wami. Jeżeli Thurston powróci i zechce zabrać syna dokądkolwiek, nie wyrazicie zgody. Jeżeli będziecie traktować Ulryka jak syna, on wkrótce poczuje się... bezpieczny. Od tej chwili Ulryk pozostanie z wami. Nie chciałabym, aby był znowu odrywany od rodzinnych korzeni. Ja... Nie mogła mówić dalej. Royce położył uspokajająco rękę na jej ramieniu. - Milord i milady już mi to przyrzekli, Nicholaa. Millicent i Duncan potwierdzili to szybko. Nicholaa przytuliła się do męża. - Nie pozwolimy, aby Thurston znowu wyrwał syna z jego otoczenia - potwierdził Royce. - Dziękuję ci. Była oszołomiona tym. że Royce o wszystko już zadbał. Przepełniało ją szczęście na myśl, że mąż tak troszczy się o zapewnienie Ulrykowi dobrego losu. Po upływie godziny Millicent i Duncan odjechali z dzieckiem. Royce przydzielił im duży oddział żołnierzy jako eskortę. Nicholaa nie wypowiedziała słowa do nikogo do końca dnia. Gorączkowo zajęła się sprzątaniem. Royce nie wiedział, w jaki sposób ukoić żonę. Kiedy nie zeszła na wieczerzę, poszedł na górę do sypialni. Znalazł żonę siedzącą bez ruchu 298 NAGRODA na krześle obok kominka. Nic nie mówiąc postawił ją na nogi, sam usiadł i posadził ją sobie na kolana. Objął ramionami i mocno przytulił do siebie. Przez dłuższą chwilę trwali tak w milczeniu. W końcu Royce przerwał ciszę. - To był dla ciebie trudny dzień. Nikt nie rozumie nawet, jak bardzo trudny. Jestem z ciebie dumny, Nicholaa. Zamknęła oczy i położyła mu głowę na ramieniu. - Czy pamiętasz, jaki rozkaz ci wydałem? - Który? Było ich tak wiele. Puścił jej sarkazm mimo uszu. - Zabroniłem ci płaczu. Uśmiechnęła się mimo cierpienia. - Ach tak, reguła numer trzy. Mówiłeś, że nie mam prawa do płaczu. Ucałował jej włosy. - Zmieniłem decyzję