... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Patrzył na nią jak na nieznany gatunek zwierzyny, a jego spojrzenie było coraz ognistsze. •>*- Zared - wyszeptał. Położył się na niej i zaczął całować tak gorąco jak nigdy dotąd. Zared z natury łatwo się podniecała. Namiętnie od­powiadała na jego pocałunki. Tearle rozbierał się, nie odrywając od niej ust. Wiedziała, że zwykle bardzo Starannie obchodzi się ze swoim ubraniem i niemal się roześmiała słysząc, jak pod jego niecierpliwymi palcami pękają szwy. Ale to mu nie przeszkodziło rozbierać się dalej. Przesunął usta niżej i ssał teraz jej pierś. Zared rozpływała [się z rozkoszy. Było jeszcze wspanialej, niż sobie wyob­rażała. Targała go za włosy i wygięła się w łuk, żeby ciaśniej przylgnąć do niego. - Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek wi­działem - powiedział w podnieceniu. - Gdybym wiedział, co kryje się u ciebie pod suknią, dawno bym ci już ją zdjął. Zsuwał usta coraz niżej, na jej brzuch. Słowa te wywarły niespodziewany wpływ na Zared. Otworzyła oczy i pomyślała, że bez napoju miłosnego ^gdy by jej nie zdjął. To tylko wywar wywołał jego 242 243 JUDE DEVERA UX pożądanie. On jej nie pożąda. To czary rozpętały ;e namiętność. Odsunęła go od siebie. - Zostaw mnie! Masz mnie zostawić! Odpychała go z całej siły, ale Tear-le nie przestawał Całował jej biodra, gryzł je lekko i przesuwał ustami p0 je' udach. Zared podniosła nogę, oparła stopę na jego ramieniu i pchnęła go z całej siły, po czym odsunęła się w najdalszy kraniec łoża. Tearle patrzył na nią, ze zdumieniem. - Zabolało cię? - Przecież ty mnie wcale nie chcesz. Był zbyt podniecony, by zrozumieć, co ma na myśli. Nie mógł oderwać wzroku od jej ciała: te nogi, to podbrzusze te smukłe biodra. Było to ciało kobiety, ale także ciało najpiękniejszego na świecie konia wyścigowego. Znowu wyciągnął do niej ramiona. Zared wiła się, aby się uwolnić. - Ty mnie nie pożądasz. To tylko czary tej starej. - Tak, właśnie tak - rzekł z pożądliwym spojrzeniem. W dłoniach czuł ochotę, by znowu ją głaskać i pieścić. Jeśli będzie dalej na nią patrzył, straci wszelkie opanowanie. Stanie się dzikim zwierzęciem. Kiedy znowu chciał się na nią rzucić, Zared wyskoczyła z łoża i schowała się za jeden z filarów. - Ty mnie wcale nie chcesz. Nigdy mnie nie chciałeś, To tylko czary. Idź sobie do swojej Catherine! Schowała się za firanki, a jemu przejaśniło się trochę w głowie, w każdym razie na tyle, że zrozumiał, co ona mówi. - Ja cię nie pożądam? Wyciągnął do niej ręce. - Pokażę ci, jak bardzo cię pożądam. 244 ZDOBYWCA • Nie! Odsunęła się dalej, wzięła poduszkę z fotela i zasłoniła ;6 przed nim. Ale wyglądała jeszcze bardziej pociągająco, widać było jej smukłe nogi i pełne piersi. h0 Tearle na tyle dobrze znał się na kobietach, aby wiedzieć, że teraz powinien użyć swojej siły przekonywania. j - Mam ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham? - zapytał. _ Czy mam ułożyć wiersz o twojej urodzie? W tym momencie zrobiłby wszystko, żeby zwabić ją znowu do łóżka. Cichym głosem powiedział: - Czy mam przysiąc, że oddam twojemu bratu po­siadłości? Zared usiadła pod oknem. Jej twarz wyrażała głębokie przygnębienie. Jeśli przyrzekał coś takiego, musiał to być rzeczywiście bardzo mocny napój. - Zrobiłam coś nieuczciwego - powiedziała. Tearle usiadł nagle w łóżku. - Jeśli zadałaś się z innym mężczyzną, to cię zabiję. Nikt nie ma prawa zabrać mi tego, co mi się należy. - Przestań wreszcie! - prawie krzyknęła. - Nie rozu­miesz, że mówisz rzeczy, których wcale nie chcesz powie­dzieć? To napój miłosny przez ciebie przemawia, napój tej czarownicy. Tearle widział tylko jej ciało. Nie bardzo rozumiał jej słowa. - A więc jesteś czarownicą - wymruczał, wyszedł z łoża i ruszył ku niej. Zared zerwała się i uciekła w drugi koniec komnaty. Na podłodze leżały jego nieporządnie rzucone ubrania, na Wierzchu sztylet z wąskim ostrzem i rękojeścią wysadzaną drogimi kamieniami