... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Jednak on musiał przybyć do domu, gdy o tym nie wiedziała i zdążył się przebrać w strój wieczorowy. Wyglądał tak cudownie i był tak przystojny, że aż krzyknęła z zachwytu nie tylko dlatego, że tam był, ale i z powodu jego wyglądu. Drzwi za nim zamknęły się i nie zastanawiając się, pełna radości pobiegła ku niemu. Gdy dobiegła do niego opanowała się, ale jego ramiona otuliły ją i przytrzymały tak blisko, że mogła czuć jak bije jego serce. — Moja kochana, moja słodka — powiedział miękko — przepraszam że jestem tak późno. — Czy... wszystko... w porządku?— Z trudem mogła wymówić słowa i głos, jakim zadawała pytania nie brzmiał jak jej własny. — Wszystko dobrze — odparł — chodź, usiądź, a ja ci opowiem. Udała się w kierunku sofy, tak jak tego oczekiwał. Gdy usiadła, drzwi otworzyły się i weszli służący z szampanem. Napełnili kryształowe kieliszki z wygrawerowanymi na nich insygniami księcia. — Kolacja będzie gotowa za kilka minut, Wasza Wysokość, powiedział lokaj wychodząc z pokoju. — Musisz być głodna — rzekł książę. — Nie spodziewałem się, że będziesz czekała na mnie. Mówił zwyczajnie, ale to co mówił nie było ważne. Liczyło się spojrzenie jego oczu i głęboka nuta w jego głosie. Fakt, że był blisko sprawiał, że Forella drżała z podniecenia i czuła, jakby się unosiła w powietrzu. Nie potrafiła później odtworzyć tego co jadła, czy piła w pokoju stołowym, lub tego o czym rozmawiali. Wiedziała tylko, że anioły śpiewały nad nimi i że muzyka była pieśnią miłości, która złączyła ich tak mocno, że mogli się dotknąć. Gdy wrócili do salonu zasłony były zaciągnięte i w kandelabrach paliły się świece. Książę odezwał się: — Mamy sobie tyle do powiedzenia. — Czy... to prawda? — Myślę, że bez słów wiesz jak bardzo cię kocham — powiedział książę — i moja węgierska intuicja mówi mi, chociaż nigdy tego nie powiedziałaś, że to co czujesz do mnie, to początek miłości. — Ja... cię kocham — powiedziała Forella — ale... nigdy... nie myślałam, że będę mogła... ci to powiedzieć. — Powinniśmy zaufać losowi, czy może Bogu, który nas pilnuje — westchnął głęboko zanim powiedział dalej. — Gdy wiedziałem, że muszę cię wysłać stąd, czułem jakbym wyrywał sobie serce, ale musiałem to zrobić. — Dokąd... teraz mnie... wyślesz? — spytała Forella. To było pytanie, które błądziło w jej głowie cały dzień. Książę uśmiechnął się i było tak, jakby cały pokój rozjaśnił się. — Nigdzie cię nie wysyłam, moja najdroższa — odpowiedział. — Zabieram cię na Węgry zaraz po ślubie. — Ś... lub? Forella ledwo mogła to wymówić. — To nie będzie ślub o jakim być może marzyłaś, z druhnami i wielkim przyjęciem — odparł książę. — Ponieważ musimy być bardzo dyskretni, zaplanowałem, że weźmiemy ślub jutro rano w małym kościele tu w wiosce, zanim pojedziemy na jacht do Southampton i ruszymy w podróż poślubną. Forella zaklaskała: — Ja... nie mogę uwierzyć... w to, co mówisz. — To jest oczywiście — powiedział książę — pod warunkiem, że chcesz mnie za męża — zamilkł na chwilę, żeby dodać cicho. — Myślę moja droga, że moc silniejsza od nas samych połączyła nas i że byłoby niemożliwe, abyśmy dalej żyli bez siebie. — To prawda... ale nie myślałam... że mnie poślubisz. — Jesteś tą, której szukałem przez całe moje życie — odpowiedział książę — i cokolwiek by ktoś myślał, nie mam zamiaru stracić cię, gdy cię odnalazłem. — Czekałam... żebyś to powiedział — odparła — ale... czy jesteś całkiem pewny... że wybrałeś odpowiednią osobę... odpowiednią na żonę... i że... nie zawiodę cię? — Jestem całkowicie pewien — powiedział. — Trochę czasu mi to zabierze, abym mógł ci dowieść, jak bardzo cię kocham, a już na pewno nie przeżyłbym utraty ciebie. Sposób w jaki to mówił był wzruszający. Potem łagodnie objął Forellę i przyciągnął blisko siebie. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. — Jak możesz być tak doskonała, tak nadzwyczajna — spytał — że nawet gdy cię dotykam trudno mi wierzyć, że jesteś prawdziwa? Nie czekał na jej odpowiedź. Jego usta napotkały jej i ona poczuła dotykając ich, że tęskniła za tym i pragnęła odkąd uświadomiła sobie, że go kocha. Na początku całował ją bardzo delikatnie, ale gdy poczuł, że cała wiotczeje i jej usta poddały mu się, jego pocałunek stał się mocniejszy, bardziej namiętny i wręcz zaborczy. Przyciągnął ją bliżej i bliżej, aż poczuła jak ogarnia ją dzika namiętność, która wypełnia piersi, gardło i usta, a płomień wzniecony przez księcia zapłonął także i w niej. Było to tak zachwycające, że trudno jej było uwierzyć, że rzeczywiście się dzieje. Potem, gdy wciąż ją całował, nie była już w stanie nawet myśleć. Czuła tylko, że uniósł ją do nieba, gdzie byli sami i dotknęli bóstwa. Gdy w końcu książę podniósł głowę, Forelli udało się wyszeptać: — Kocham cię... kocham! Czy to rzeczywiście może się... dziać? Myślę..