... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- W istocie, tak było i zgodnie z tradycją miał do tego prawo. Wiem o tym, gdyż nauczyłem się już wiele o Walii ł jej mieszkańcach i jeśli nawet bolało mnie to, rozumiałem, iż postępował tak nie bez powodu i wedle obyczaju. Nigdy jednakże nie uczynił wobec mnie niczego, co mógłbym nazwać nieuczciwością. Wytrzymywał wszystkie moje złości i niecierpliwości. W całym Gvynedd nie ma nikogo, komu okazywałbym większy szacunek i kogo lubiłbym bardziej niż jego. Równie dobrze jak zadawać ranę Rhisiartowi, sobie samemu mógłbym podciąć gardło. - A on wiedział i wie o tym nadal - dodała Sioned. - Podobnie jak ja. - Lecz strzała z twojego pochodzi kołczanu - rzekł zbolałym głosem Huw. — A wszak po dokonaniu takiego czynu szybka ucieczka może okazać się daleko ważniejsza niż odzyskanie broni, czy też zatarcie śladów. - Gdybym zamierzał rzecz taką uczynić - odaprł Engelard - choć Bóg nie dopuścił nigdy, aby choć myśl podobna zrodziła się w mojej głowie, mógłbym wszak postąpić jak ów diabeł, który rzeczywiście popełnił zbrodnię - użyć strzały należącej do kogoś innego. - Jednakże, mój synu, bardziej w twojej naturze leżałoby - nalegał ze smutkiem ksiądz - gdybyś czyn taki popełnił bez uprzedniego przygotowania i z pomocą własnego łuku i strzał. Wystarczyłaby kolejna sprzeczka, nagły atak złości! Nikt nie twierdzi, iż rzecz była wcześniej zaplanowana. - Przez cały dzisiejszy dzień nie miałem ze sobą łuku. Po cóż byłby mi potrzebny w oborze? -Rzeczą sądu książęcego będzie rozważenie wszystkich możliwości - rzekł przeor Robert, chcąc odzyskać przewodni głos w dyspucie. - Teraz zaś powinniśmy dowiedzieć się od młodzieńca jedynie, gdzie był przez cały dzień, co robił i w czyim przebywał towarzystwie. - Nie było ze mną nikogo. Obory za Bryn znajdują się w miejscu odosobnionym, dobre są tam pastwiska, lecz odległe od uczęszczanych dróg. Ocieliły się tam dzisiaj dwie krowy, jedna w południe, druga nieledwie przed wieczorem. Ciężki był to poród i przysporzył mi wielu kłopotów. Lecz potomstwo jest żywe i chodzi o własnych siłach. Oto com robił przez cały dzień. - Czy po drodze rozstałeś się z Rhisiartem na jego polu? - Tak było; a później udałem się wprost do czekającej na mnie pracy. Od tamtej chwili nie widziałem go już więcej. - Czyś z kimś rozmawiał tam, w waszych oborach? Czy jest ktoś,'kto mógłby poświadczyć, że istotnie spędziłeś dzień cały w miejscu, o którym mówisz? - Robert był teraz w swoim żywiole i za nic na pozwoliłby, by inicjatywa przeszła w inne ręce. Enge- lard spojrzał bystro na otaczających go ludzi i las za nimi; próbował wyważyć, czy warto mu podjąć" ryzyko. Annest cicho podeszła bliżej i stanęła obok Sioned. Brat Jan. wzburzonym, pełnym niepokoju wzrokiem obserwował te dyskretne manewry, dotąd przez niego jedynie zauważone. Lecz przy tym całym sercem podziwiał Annest, która tak odważnie postanowiła okazać swej pani przywiązanie i wierność. - Engelard przyszedł do domu zaledwie po! godziny temu -rzekła mocnym głosem. - Dziecko - odparł ojciec Huw -jeżeli nie było go w domu tak długo, żadną miarą nie potwierdza to jeszcze tego, że istotnie przebywał wtedy tam, gdzie twierdzi, że przebywał. Krowy mogły wszak ocielić się o wiele prędzej, niż on utrzymuje, skąd możemy to wiedzieć? Nie jest wykluczone, że starczyło mu czasu, aby przyjść w to miejsce, dokonać dzieła i wrócić do obór nie zauważonym. Dopóki nie znajdzie się ktoś, kto zaświadczy, że widział go gdzie indziej w czasie, kiedy prawdopodobnie popełniono zbrodnię, obawiam się, iż będziemy Hiiuszeni zatrzymać Engelarda w zamknięciu i poczekać na orzeczenie książęcego sądu. Mieszkańcy Gwytherin mruczeli do siebie, niezdecydowani, niektórzy przekonani, inni zezłoszczeni, gdyż Rhisiart był człowiekiem nader lubianym, wielu jeszcze wahało się, lecz wszyscy raczej zgodni byli co do tego, że cudzoziemiec powinien zostać uwięziony do czasu, aż ustali się jego niewinność bądź dowiedzie winy. Z wolna ich głosy zaczynały brzmieć zgodnie. - Racja to - odezwał się Bened, a wszyscy mu przytaknęli