... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Jestem pani niezmiernie wdzięczny. Z chęcią wprowadzę nocą „Seahorse” do pani portu. Miranda wstała. - Czy zechciałby pan napić się z nami kawy, kapitanie? - Tak, bardzo chętnie. Dziewczyna zadzwoniła po służbę. - Zaproś, proszę, moją matkę i siostrę do salonu na kawę - zwróciła się do Jemimy, gdy ta tylko stanęła w drzwiach. Zaskoczona poważnym tonem Mirandy Jemima dygnęła grzecznie i odparła: - Tak, proszę pani - i wyszła. Miranda postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o swoim wybawicielu. - Więc jest pan jednym z czterech braci? - Czterech braci i trzech sióstr. Darius jest oczywiście najstarszy, potem są trzy dziewczyny: Klaudia, Oktawia i Augusta. Na dziewczętach mama zakończyła klasycyzm i następnym trzem chłopcom nadała normalne, angielskie imiona: Christopher, George i John. A propos John. Studiował w Cambridge z Adrianem. Ma zostać duchownym, a George wojskowym. - Nieźle się panu wiedzie. Nie wiedziałam, że rodzina Whitleyów jest taka bogata - rzuciła Miranda, a dopiero po chwili zrozumiała, że to, co powiedziała, jest niegrzeczne. - Darius jest jedynym bogatym z domu członkiem rodziny, a i on zawdzięcza większość swej fortuny swojej pierwszej żonie. Nasza matka miała trzech braci, wszystkich utytułowanych i bogatych kawalerów. Każdy z nich został ojcem chrzestnym jednego z młodszych braci. Ja jestem chrześniakiem markiza Wye, George lorda Studley, a John pewnego dnia zostanie baronem, choć pewien jestem, że wolałby biskupem - zaśmiał się kapitan. Polubił tę młodą damę i nie miał jej za złe uwagi na temat majątku rodziny. Kiedy otworzyły się drzwi salonu i do środka weszły Dorothea i Amanda, kapitan wstał. - Mirando, kim jest ten dżentelmen? - zapytała Dorothea. Miranda zignorowała surowy ton matki i powiedziała grzecznie: - Mamo, chciałabym ci przedstawić kapitana Christophera Edmunda, markiza Wye. Kapitan zgodził się przewieźć nas do Londynu na swoim statku „Seahorse”. Jutro wieczorem wyruszamy. Przy dobrej pogodzie, jeśli nie będzie sztormów, uda nam się dotrzeć do Anglii pod koniec maja. Wystarczy czasu na przygotowania do ślubu Mandy. Kapitanie, moja matka jest również panią Dunham, więc by uniknąć pomyłek, lepiej będzie, jeśli w naszym gronie będzie się pan do mnie zwracał po imieniu. - Tylko jeśli pani uczyni mi zaszczyt i będzie się do mnie zwracała Kit, jak wszyscy moi przyjaciele. - Skłonił się elegancko w stronę Dorothei i ucałował jej dłoń. - Pani Dunham, niezwykle miło mi panią poznać. Zdaje się, że moja matka miała przyjemność pić z panią herbatę, kiedy były panie z Londynie w zeszłym roku, a mój brat Darius zakochał się w pannie Amandzie. Zaskoczona Dorothea westchnęła: - Ależ tak, bardzo wesoła osoba z pana matki. - Kapitanie, oto moja siostra bliźniaczka, Amanda, która niedługo zostanie panią Swynford. Kit Edmund znów się ukłonił. - Droga panno Amando, nareszcie mogę panią poznać i w pełni docenić stratę, jaką poniósł mój brat, ale gratuluję rozsądku w kwestii odmowy. Amanda pokazała dwa dołeczki na policzkach, uśmiechając się wdzięcznie. - Ależ pan jest nieznośny - zażartowała, a potem spoważniała. - Naprawdę zabierze nas pan do Anglii? - Tak, proszę pani. Nie mogłem odmówić prośbie pani siostry, a tym bardziej pokazać się potem Adrianowi Swynford. - Dziękujemy panu bardzo. Wiemy, jakie to dla pana niebezpieczne, ale... - Niebezpieczne? Nonsens! Brytania jest królową mórz. - Jesteśmy panu dozgonnie wdzięczne. Jemina wpadła do salonu z kawą na tacy. - Gdzie to postawić? - zapytała. - Kapitanie... Kit, czy mógłbyś postawić stolik do kawy przy kominku? Dziękuję bardzo. Mima, możesz odejść. Mamo, nalejesz kawy? Och, nie, nie możesz. Zdaje się, że nie jesteś w stanie opanować wzruszenia, prawda? - Miranda usiadła spokojnie przy stoliku i napełniła ciemnym płynem maleńkie filiżanki. - Amando, podaj to mamie, proszę. - Czy ojciec i mąż pani będą wam towarzyszyli, Mirando? - zapytał Kit Edmund, kiedy podano mu kawę. - Tata zmarł kilka miesięcy temu, Kit, a mój mąż ma niestety pilne sprawy, którymi musi się zająć. - Mirando! - Tak, mamo? - Jared zabronił ci jechać! - przypomniała sobie nagle Dorothea. - Nie, mamo, nie zabronił. Powiedział tylko, że nie ma teraz u nas angielskich statków z powodu blokady i nie chciał ryzykować własnych. Ani razu nie wspomniał, że zabrania mi jechać. - Więc dlaczego tak się śpieszysz? Poczekaj na powrót Jareda. - Kapitan Edmund nie może czekać cały tydzień, mamo. I tak miałyśmy szczęście, że znalazłyśmy jego statek, i że Kit zgodził się nas zabrać. - Nie będę wam towarzyszyła! To oznaczałoby, że popieram wasz nierozsądny plan. W takim razie, mamo, ja i Amanda nie mamy wyjścia, popłyniemy bez opieki przez ocean, co oczywiście wyda się bardzo dziwne naszym znajomym w Londynie. Chyba że - przerwała na chwilę Miranda, by wzmocnić efekt wypowiedzianych słów - Amanda pojedzie z tobą i zamieszka w Highlands razem z wami. Jednak zdaje mi się, że pan van Notelman i jego brzydkie córki nie będą zachwycone, mając u siebie w domu taką piękną pannę, bo Amanda na pewno zawróci w głowie wszystkim ich konkurentom. Sama wybierz, mamo. Dorothea zmrużyła oczy i spoglądała to na Mirandę, to na Amandę. Obie miały niewinne minki. Kiedy zwróciła się do kapitana Edmunda, zdążyła zauważyć rozbawienie w jego oczach, nim spuścił skromnie wzrok. Dorothea nie miała wyboru i jej córki o tym wiedziały. - Potrafisz być straszna, Mirando - odezwała się w końcu. - Jakie wygody może nam pan zapewnić, kapitanie? - Dwie, połączone ze sobą, kabiny. Nie mamy zbyt wiele miejsca, to nie jest statek przystosowany do wożenia pasażerów. - Nie obawiaj się, mamo. Nie będziemy potrzebowały wiele miejsca na bagaże. Kupimy w Londynie nowe stroje. - Zdaje się, Mirando, że masz odpowiedź na wszystko - odparła cierpko Dorothea i wstała. - Pożegnam się już, kapitanie. Okazało się nagle, że mam sporo roboty przed jutrzejszym wieczorem. Christopher Edmund wstał i ukłonił się. - Pani Dunham, z radością będę gościł panią na pokładzie mego statku. - Dziękuję - odparła Dorothea krótko i jeszcze raz spojrzawszy na córki, wyszła z salonu. - Jesteś trudnym przeciwnikiem, Mirando - zauważył Anglik. - Chcę tylko pomóc siostrze, Kit. - Czy twój mąż naprawdę zabronił ci jechać? - Nie. Mówiłam prawdę. - Coś mi się zdaje, że zapomniał o tym wspomnieć. - Och, proszę, kapitanie - błagała Amanda