... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Wystarczająco długo, aby Narin wrócił z posiłkami - rzekł Shurpac, lecz Michanek nie odpowiedział. Wysłał brata z pisemną prośbą o pomoc, chociaż wiedział, że z Naashanu nie nadejdą posiłki. Chciał tylko uratować Narina. I siebie. Ta myśl wyłoniła się, nieproszona, z głębi jego duszy. Nazajutrz wypadała pierwsza rocznica ich ślubu, dzień, w którym według przepowiedni Roweny miał zginąć, razem z Narinem i Shurpacem. Ponieważ Narina nie było, może proroctwo się nie spełni. Michanek zamknął zmęczone oczy. Miał wrażenie, że pod jego powiekami zalega mnóstwo piasku. Ventryjczycy zakończyli prace górnicze pod murami i wkrótce, kiedy zawieje sprzyjający wiatr, podpalą drewno w tunelu. Popatrzył na ich obóz. Wokół Reshy zebrało się co najmniej jedenaście tysięcy wojowników, podczas gdy obrońców było zaledwie ośmiuset. Spoglądając na lewo i prawo, Michanek zobaczył naashanickich żołnierzy siedzących na murach. Niewiele rozmawiano, a przyniesione przed chwilą z miasta pożywienie przeważnie pozostało nietknięte. Michanek podszedł do najbliższego żołnierza, młodego człowieka, który siedział z głową opartą na kolanach. Obok leżał jego hełm, pęknięty, z przekrzywionym czubem z końskiego włosia. - Nie jesteś głodny, chłopcze? - zapytał Michanek. Chłopiec podniósł głowę. Miał piwne oczy i jeszcze nie sypnął mu się zarost, więc jego twarz wyglądała dziewczęco. - Jestem zbyt zmęczony, by jeść, generale - powiedział. - Posiłek doda ci sił. Wierz mi. Młodzieniec podniósł kawałek solonego mięsa i popatrzył nań. - Umrę - powiedział i Michanek zobaczył łzę spływającą po zakurzonym policzku. Położył dłoń na ramieniu młodzieńca. - Śmierć to tylko jeszcze jedna podróż, chłopcze. I nie pójdziesz tę drogę sam - będę tam z tobą. Kto wie, jakie czekają nas przygody? - Kiedyś w to wierzyłem - odparł żołnierz - ale widziałem zbyt wiele śmierci. Wczoraj patrzyłem, jak umiera mój brat, z rozprutym brzuchem. Okropnie krzyczał. Czy pan obawia się śmierci, generale? - Oczywiście, ale jesteśmy żołnierzami cesarza. Wiedzieliśmy, co nam grozi, kiedy założyliśmy napierśniki i hełmy. Co lepsze, chłopcze, dożyć bezzębnej i niedołężnej starości z mięśniami jak galareta, czy też w pełni sił stawić czoła naszym wrogom? Wszyscy kiedyś umrzemy. - Nie chcę umierać. Chcę się stąd wydostać. Ożenić się i mieć dzieci. Patrzeć, jak rosną. Chłopiec zaczął płakać i Michanek usiadł przy nim, objął go ramieniem i pogłaskał po głowie. - Ja też - powiedział głosem ledwie głośniejszym od szeptu. Po chwili chłopiec uspokoił się i wziął w garść. - Przepraszam, generale. Nie zawiodę. - Wiem. Obserwowałem cię. Jesteś dzielnym żołnierzem, jednym z najlepszych. Teraz zjedz swoją rację i prześpij się. Michanek wstał i wrócił do Shurpaca. - Chodźmy do domu - powiedział. - Chcę posiedzieć w ogrodzie z Pahtai i popatrzeć na gwiazdy. Druss leżał z zamkniętymi oczami, prawie nie słuchając rozmowy. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek był tak przygnębiony - nawet wtedy, kiedy porwano Rowenę. Tamtego strasznego dnia czuł tylko gniew, a później chęć odnalezienia jej dodawała mu sił i wytyczała cel, dzięki czemu mógł utrzymywać w karbach swe emocje. Nawet w lochu znalazł sposób, by nie poddać się rozpaczy. Teraz jednak ściskało go w gardle i szalała w nim burza uczuć. Ona kocha innego mężczyznę. Te słowa powracały raz po raz, raniąc jego serce jak szkło sypane na świeżą ranę. Próbował znienawidzić Michanka, lecz nie potrafił. Rowena nigdy nie pokochałaby złego lub bezwartościowego człowieka. Druss usiadł i spojrzał na swoje dłonie. Przeprawił się przez ocean, by odnaleźć ukochaną, i te ręce zabijały, zabijały i zabijały, żeby Rowena znów była jego żoną. Zamknął oczy. Co powinienem robić? - zadawał sobie pytanie. Stanąć w pierwszym szeregu podczas szturmu na mury? Bronić miasta, w którym mieszka Rowena? A może po prostu odejść? Odejść. Odchyliła się klapa namiotu i do środka wszedł Sieben. - Jak się masz, stary koniu? - zapytał poeta. - Ona go kocha - powiedział Druss ochrypłym głosem, z trudem wymawiając te słowa. Sieben usiadł przy rębaczu. Zaczerpnął tchu. - Jeżeli straciła pamięć, to nie zdradziła cię. Ona cię nie pamięta. - Rozumiem to. Nie mam jej tego za złe. Jak mógłbym mieć? Ona jest... najpiękniejszą... Nie potrafię tego wyjaśnić, poeto. Ona nie zna nienawiści, chciwości czy zazdrości. Jest miękka, lecz nie słaba, troskliwa, ale nie głupia. - Zaklął i potrząsnął głową. - Jak powiedziałem, nie umiem tego wyjaśnić. - Nieźle ci idzie - rzekł łagodnie Sieben. - Kiedy z nią jestem, w moich myślach nie ma... nie ma gniewu