... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Pol nadal robiła cięte uwagi, ale nie było w nich już poprzedniej zjadliwości. Był środek lata, gdy dotarliśmy do domu. Pierwszy tydzień spędziliśmy na szczegółowym opowiadaniu bliźniakom o weselu i podbojach Pol. Jestem pewny, że zauważyli zmianę jej wyglądu, ale nie dali tego po sobie poznać. Potem już na dobre rozgościliśmy się w swej wieży. Pewnego wieczoru, po kolacji, Polgara poruszyła temat, który od dawna chodził mi już po głowie. Jeśli sobie dobrze przypominam, zmywaliśmy właśnie naczynia. Nie przepadam szczególnie za wycieraniem naczyń, ale skoro Polgara to lubiła, nie protestowałem, aby nie zakłócać niełatwego pokoju między nami. Podała mi ostatni, ociekający wodą talerz, wytarła ręce i powiedziała: - Zdaje się, że czas rozpocząć moją edukację, ojcze. Mistrz marudzi już o tym od jakiegoś czasu. Niemal upuściłem talerz. - Aldur też z tobą rozmawia? - zapytałem, jak mogłem najspokojniej. Spojrzała na mnie figlarnie. - Oczywiście - odparła, po czym jej spojrzenie przybrało obraźliwie litościwy wyraz. - Daj spokój, ojcze. Czyżbyś chciał powiedzieć, że nie wiedziałeś? Wiem, że nie powinienem czuć się zaskoczony, ale wychowywałem się w społeczeństwie, w którym kobiety pełniły rolę służby. Oczywiście Polgara to co innego, ale z jakiejś przyczyny znaczenie tego, o czym właśnie mi powiedziała, było absolutnie szokujące. Fakt, że Aldur przybywał do niej w ten sam sposób jak do mnie, był wyznacznikiem określonego statusu, a ja po prostu nie byłem gotów na przyjęcie uczennicy. Chyba jestem na to trochę za staromodny. Na szczęście miałem tyle rozumu, aby zachować uwagi dla siebie. Skończyłem wycierać talerz, odstawiłem go na półkę i odwiesiłem ścierkę. - Od czego najlepiej zacząć? - zapytała. - Pewnie od tego samego co ja. Nie obraź się, Pol, ale musisz nauczyć się czytać. - Nie możesz mi po prostu powiedzieć tego, co powinnam wiedzieć? Pokręciłem głową - Dlaczego? - Ponieważ nie znam wszystkiego, czego powinnaś się nauczyć. Usiądźmy, Pol, spróbuję ci to wyjaśnić. - Zaprowadziłem ją do tej części wieży, którą przeznaczyłem na prowadzenie swych badań. Nigdy nie pomyślałem o zbudowaniu ścianek działowych we wnętrzu, dlatego było to po prostu jedno duże pomieszczenie, którego poszczególne części przeznaczone były na różną działalność. Usiedliśmy przy dużym stole założonym książkami, zwojami i tajemniczymi częściami jakiejś maszynerii. - Po pierwsze - zacząłem - wszyscy jesteśmy inni. - A to ci nowina. Jak to się stało, że nigdy tego nie zauważyłam? - Mówię poważnie, Pol. To, co nazywamy "talentem", ujawnia się w każdym z nas na inny sposób. Beldin potrafi robić rzeczy, których ja nawet nie próbowałbym czynić. Pozostali z nas również posiadają szczególne umiejętności. Mogę ci dać podstawy, ale potem będziesz zdana już wyłącznie na siebie. Twoje talenty rozwiną się w zależności od tego, jak pracuje twój umysł. Ludzie paplają o "czarach", ale większość z tego, co wygadują, jest wierutną bzdurą. Tymczasem wszystko, czym jest bądź może być, to myśl, a każdy z nas myśli inaczej. O to właśnie mi chodziło, gdy powiedziałem, że jesteś zdana tylko na siebie. - A zatem po co mi czytanie? Skoro jestem taka wyjątkowa, co przydatnego mogłabym znaleźć w twoich książkach? - To skrót, Polgaro. Choćbyś nie wiadomo jak długo żyła, nie wystarczy ci czasu na odtworzenie myśli, które kiedykolwiek przyszły do głowy wszystkim, którzy żyli. Po to czytamy - aby oszczędzić czas. - Skąd będę wiedziała, co jest dobre, a co nie? - Nie będziesz - przynajmniej początkowo. W miarę upływu czasu zaczniesz jednak odróżniać prawdę od fałszu. - Ale to będzie tylko moja opinia. - Tak, o to właśnie chodzi. - A jeśli będę się mylić? - Musisz podjąć ryzyko. - Usiadłem wygodniej na swym krześle. - Nie ma żadnych prawd absolutnych, Pol. Życie byłoby prostsze, gdyby tak było, ale nie jest. - Tu cię mam, staruszku - rzekła z zapałem. Polgara uwielbiała dobre dyskusje. - Są rzeczy, które wiemy na pewno. - Tak? Wymień którąś. - Słońce wzejdzie jutro rano. - Dlaczego? - Zawsze wschodzi. - Czy to rzeczywiście oznacza, że zawsze będzie? Wyraz lekkiego zaskoczenia przemknął jej przez twarz. - Chyba będzie, prawda? - Prawdopodobnie, ale nie możemy być tego absolutnie pewni. Kiedy już raz uznasz coś za pewnik, zamykasz na to swój umysł, a umysł zamknięty do niczego nie dochodzi. Wszystko podawaj w wątpliwość, Pol