... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

.. mojej mamy  mówi Mania wolno. Ania zrywa si.  Poka| mi!  Zciga j z krzesBa i wybiegaj do ogrodu.  No, no!  woBa kto[ z oburzeniem.  Có| to znowu za moda?  (To le[niczyna).  Pi lemoniad i nie pBaci? Ania przestraszyBa si. Dr|cymi palcami grzebie w portmonetce, wciska le[niczynie do rki w kilkoro zwinity banknot i biegnie za Mani.  Nale|y si reszta!  krzyczy kobieta. Ale dzieci jej nie sBysz. Biegn, jakby chodziBo o |ycie.  Ciekawa jestem, co te| te gski zbroiBy?  burczy kobieta. I wraca do domu. Stary pies my[liwski wlecze si za ni. W domu Mania gorczkowo przewraca w szafie. Spod stosu bielizny wydobywa fotografi i podaje j dr|cej na caBym ciele Ani. Ania patrzy nie[miaBo i trwo|liwie na fotografi. Nagle wzrok jej si rozja[nia. Oczy wpijaj si po prostu w twarz kobiety. Mania patrzy na ni peBna oczekiwania. Ania, wyczerpana nadmiarem szcz[cia, opuszcza fotografi i u[miecha si bBogo. Potem przyciska j porywczo do siebie i szepce:  Moja mama! Mania obejmuje Ani.  Nasza mama!  Dwie dziewczynki przytulaj si do siebie. Za tajemnic, któr wBa[nie odkryBy, czekaj nowe zagadki, nowe tajemnice. Panna Ulryka stoi w kancelarii przy biurku kierowniczki i ma na policzkach czerwone, okrgBe plamy ze zdenerwowania. 23  Nie mog tego dla siebie zachowa!  wyznaje.  Musz si pani zwierzy! Gdybym cho wiedziaBa, co mam uczyni!  No, no  mówi pani Muthesius.  Có| pani ma na sercu, moja droga?  To nie s astrologiczne bliznita!  Kto taki?  pyta pani Muthesius z u[miechem.  Angielski król i krawiec?  Nie. Ania Palffy i Mania Kórner! SprawdziBam w ksi|ce przyj. One s obie urodzone w Linzu, tego samego dnia! To nie mo|e by przypadek!  Prawdopodobnie to nie jest przypadek, moja droga. ZastanawiaBam si ju| na tym.  Wic pani wie?  pyta panna Ulryka, oddychajc z trudem.  Oczywi[cie