... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Przebieg kariery: Zacz¹³ pracowaæ w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w czerwcu 1958 r. Wyznaczony do Sekcji Wywiadu w maju 1962 r. Przeniesiony do ambasady w Pary¿u w maju 1974 r. jako oficer wywiadu. Z powodu przemêczenia prac¹ dosta³ szeœciotygodniowy urlop specjalny w styczniu 1978 r. Mianowany szefem Badañ Specjalnych w maju 1980 r. Studiuj¹c ponownie wraz z McNeil akta personalne w swym mieszkaniu przy Maida Vale, Tweed jeszcze raz wraca³ do szczegó³ów dotycz¹cych Howarda, chocia¿ i tak zna³ je na pamiêæ. Zwróci³ akta sekretarce. - Jest tam cokolwiek? - zapyta³a. - Nie wiem. Intryguje mnie ten zdrowotny urlop, który wzi¹³ w Pary¿u, a spêdzi³ w Wiedniu. Intryguje, poniewa¿ nigdy o tym fakcie nie wspomina³. - Spodziewa³byœ siê tego po nim? - Nie jestem pewien. - Tweed zdj¹³ okulary i przygryz³ koñcówkê oprawki. - Ma wprawdzie ekstrawertyczn¹ osobowoœæ, ale je¿eli ws³uchasz siê uwa¿nie w to, co mówi, z potoku jego s³ów tak naprawdê dowiadujesz siê niewiele. - Czy to urodzony dyplomata? - Teraz ju¿ jesteœ cyniczna - upomnia³ j¹ Tweed. - Ale wiedeñski incydent kogoœ mi przypomina... - Kima Philby. To w³aœnie w Wiedniu Philby zosta³ zara¿ony czerwon¹ zaraz¹ - przez kobietê. Tak wiec zosta³ nam tylko Erich Stoller. Chwa³a Bogu, bo zaczynam ju¿ podwójnie widzieæ. Wyci¹gnij jego akta, zobaczymy, co tam mamy... Przy wjeŸdzie na teren posiad³oœci Reinharda Dietricha panowa³ og³uszaj¹cy ha³as: sfora warcz¹cych owczarków niemieckich rzuci³a siê w kierunku Martela. Te przera¿aj¹ce bestie trzymane by³y na smyczy przez stra¿ników. Anglik natychmiast rozpozna³ Vinza. Niemiec podszed³ blisko goœcia. - S³ucham - zwróci³ siê do Martela, pilnie przypatruj¹c mu siê ciemnoszarymi oczami. - Philip Johnson z „The Timesa”. Pan Dietrich mnie oczekuje. - A dlaczego przyszed³ pan piechot¹? - dopytywa³ siê Vinz. - Bo mój cholerny samochód zepsu³ siê dwie mile st¹d. Czy pan myœli, ¿e przeszed³em tak ca³¹ drogê z Monachium? W dodatku jestem spóŸniony na mój wywiad, wiêc mo¿e nie traæmy czasu. - Listy polecaj¹ce? Vinz wyci¹gn¹³ rêkê i wzi¹³ legitymacjê prasow¹, któr¹ poda³ mu Martel. Gdzieœ z wysoka, z lazurowego nieba, dobiega³ odleg³y pomruk helikoptera. Przypomina³ Martelowi brzêczenie pszczo³y. Vinz odda³ mu legitymacjê. - Pojedziemy do zamku. Poprowadzi³ Martela do du¿ej bramy z kutego ¿elaza, któr¹ starannie za nimi zamkniêto. Psy i ich przewodnicy pozostali na zewn¹trz. Stra¿nicy byli ubrani po cywilnemu, w klapach nosili znaczki Delty. Vinz usiad³ za kierownic¹ land-rovera, Martelowi wskaza³ przednie miejsce pasa¿era. Martel obejrza³ siê: tylne siedzenie zajmowa³o dwóch krzepkich stra¿ników. Zapali³ papierosa i ostentacyjnie spojrza³ na zegarek. Przy tej okazji zerkn¹³ ukradkiem na niebieskie sklepienie nieba nad Bawari¹. Malutki kszta³t helikoptera oddala³ siê, staj¹c siê prawie niewidocznym punkcikiem. Jechali dobre piêæ minut parkiem, w którym ros³y ró¿ne gatunki drzew. Kiedy skrêcili w alejê wjazdow¹, zobaczy³ zamek. Nie budzi³ zaufania: otoczona murem budowla z szarego kamienia, ma³a forteca, ³¹cznie z fos¹, zwodzonym mostem i bram¹ ze spuszczon¹ krat¹ w podjeŸdzie o ³ukowym sklepieniu. Vinz zwolni³, gdy podskoczyli na drewnianym moœcie zwodzonym, przeje¿d¿aj¹c przez szerok¹ fosê z zielon¹ wod¹. Gdy minêli bramê, Martel ujrza³ g³ówny budynek z wybrukowanym dziedziñcem. U szczytu schodów czekali na goœcia kobieta i mê¿czyzna. Reinhard Dietrich mia³ na sobie swój ulubiony strój do konnej jazdy, z bryczesami wpuszczonymi w b³yszcz¹ce, wysokie buty. W prawej rêce trzyma³ cygaro. Jego zimne jak lód oczy by³y wbite w wysiadaj¹cego z samochodu Martela. Ale tak naprawdê to Anglik os³upia³ na widok kobiety. Ciemnow³osa i zgrabna, ubrana by³a w spodnium. Lekko rozchylony ¿akiet ods³ania³ jej kr¹g³e kszta³ty. Na jej delikatnie rzeŸbionej twarzy malowa³ siê triumfalny uœmiech. Widz¹c w³aœnie tego goœcia, Klara Beck by³a wyraŸnie zadowolona. Wprowadzili go do ogromnego hallu o b³yszcz¹cej pod³odze, na której le¿a³y puszyste perskie dywany. Vinz i jego dwaj fagasi wyci¹gnêli lugery i eskortowali go do du¿ej biblioteki. Jej okna wychodzi³y na fosê. Martela rozbawi³ ten pokaz broni - w jakiœ sposób stanowi³o to marn¹ imitacjê ochrony Hitlera, którego usi³owa³ naœladowaæ Dietrich. Ta reakcja pomog³a mu st³umiæ narastaj¹ce uczucie strachu. Nie spodziewa³ siê te¿, ¿e zastanie tu Klarê Beck. - Zostañ z nami, Vinz. Po prostu po to, aby nasz goœæ zachowa³ swe dobre maniery. - Dietrich wyci¹gn¹³ cygaro i zapali³ je. - A ci mog¹ pójœæ pogrzebaæ sobie w ogrodzie... Nie spuszczaj¹c z oka lugera Vinza, Martel wyj¹³ powoli paczkê papierosów, w³o¿y³ jednego z nich do cygarniczki, a potem zapali³. Usiad³ w skórzanym fotelu przed ogromnym biurkiem w stylu empire. Popielniczka z kryszta³u Steuben wype³niona by³a niedopa³kami cygar. - Usi¹dŸ, Martel - powiedzia³ Dietrich sarkastycznie. - I mo¿emy daæ sobie spokój z Philipem Johnsonem. - Wygl¹da na to, ¿e wszyscy czujemy siê tu jak w domu. Martel wykona³ niewielki gest w kierunku Klary Beck, która przysiad³a na brzegu jego fotela. Za³o¿y³a nogê na nogê i nawet spodnium nie mog³o ukryæ ich doskona³ego kszta³tu. Zdjê³a ¿akiet - i ods³oni³a wspania³e piersi. Dietrich spiorunowa³ j¹ wzrokiem, przeszed³ za biurko i zag³êbi³ siê ciê¿ko w fotelu. Kiedy zwróci³ siê do swojego goœcia, jego g³os zabrzmia³ opryskliwie: - Jaki¿ to samobójczy powód sprowadzi³ ciê tutaj? I nie próbuj mi wmówiæ, ¿e jeœli nie opuœcisz zamku w ci¹gu pó³ godziny, Stoller i jego pacho³ki pospiesz¹ ci z pomoc¹. Jeszcze czytam gazety. Komisarz BND wylatuje do Bonn, zapewne po to, aby unikn¹æ upokorzenia, którym by³oby dla niego moje zwyciêstwo w wyborach. - Twoja pora¿ka... Mówi¹c to Martel obserwowa³ Klarê Beck. W jej ciemnych oczach zauwa¿y³ b³ysk zdziwienia. Zdziwienia - nie niepokoju lub niedowierzania