... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Czemu nikt nie słyszał jego krzyków? Musiał wrzeszczeć do zdarcia strun. - Co to znaczy: nikt? - zirytował się Schwarz. - Dospek mu Emmanuel najpewniej zagłuszył. A kabiny są dźwiękoszczelne. To już prędzej ty... Gdzie ty chodziłaś? - Do Kamienia - powiedziała. I otworzyła pięść: ciemny odłamek kanciastego minerału, na jeszcze ciemniejszej skórze. - Odłupałaś. - Odłupałam. Zrobię analizy. Schwarz obejrzał się na Araba. - W chwili śmierci Godivy przy Kamieniu byłeś ty. Zmarszczyła brwi. - Co właściwie sugerujesz, Aax? - Niech on się przyzna - wycelował palec w milczącego hasasyna, a musiał to uczynić w skos korytarza, bo na wysokości swej twarzy miał obciągnięte białymi skarpetami stopy Araba. - Do czego? - Co tam robił. Też odłupał. Odłupałeś, prawda? Jaqueritte obkręciła się na osi uchwytu wsufitnego, łapiąc Yusufa spojrzeniem prosto w jego otchłannie mroczne oczy. - Yusuf? - Nie wasza sprawa. - Słuchaj-no, mój drogi terrorysto - jęła sączyć Y. H. swój słodki jad - to jest sprawa każdego z nas, bo ten Kamień to jest właśność każdego z nas, a ten statek to jest nasz grób. Nie będzie tajemnic. Co zrobiłeś? - Nie twoje jest prawo. Nie stoisz ponade mną. Nie kusi mnie twoje ciało, nie przeraża twoje słowo. Modlę się o twoją śmierć. To ty jesteś sila pustki. Allahu Akbar! Splunął na nią i odleciał. Schwarz i Jaqueritte spojrzeli na siebie, zdumieni. - A cóż to miało znaczyć? - żachnął się Niemiec. - Pojęcia nie mam. - On cię nienawidzi. - Nie sądziłam, że jest zdolny do tak gorących uczuć. - Uważa cię chyba za jakąś istotę nadprzyrodzoną. - To hasasyn, skąd ja mogę wiedzieć za kogo on mnie uważa? Ma mi za złe już to, że jestem kobietą a nie płaszczę się przed nim. Nienawiść to element jego religii. Schwarz pokręcił głową. - Nie lekceważ, nie lekceważ Yusufa. On jest bardzo inteligentny. Odwróciła wzrok. - Wiem. - I zaraz zmieniła temat, wycelowawszy ręką z odłamkiem Kamienia w zwłoki Mścisłowskiego. - Po diabła w ogóle tu szedł? Za tą morderczą grodzią jest tylko pakamera, izolatka i cieplnik - wskazywała kolejno drzwi. - Czego tu chciał? Schwarz wzruszył ramionami. - Mnie zastanawia sam sposób dokonania mordu. Najwyraźniej Emmanuel dobrał się do systemów bezpieczeństwa i przejął bezpośrednią kontrolę nad grodziami; jednak ich zamki znają tylko dwa położenia: otwarte i zamknięte - w jaki zatem sposób osiągnął ten zatrzask niepełny, w którym więził hrabiego? Słyszysz, Emmanuelu? Jak to zrobiłeś? Dobrałeś się do hardware’u, prawda? Widzisz - zwrócił się z powrotem do Jaqueritte - to już ostatni etap: on zmienia swoje ciało. Emmanuel odpowiedział ciszą. ???????????????????????????????? Zaciągnęli trupa do chłodni za trzecim Kołnierzem, obok segmentu ładowni bębenkowych; spoczął tam, przymocowany do ściany, ramię w ramię z Godivą. Tu, w absolutnym mrozie, absolutnej ciemności, absolutnej ciszy, pogawędzą sobie o rzeczach pośmiertnych. A Xien, jak się okazało, faktycznie spał. Śmierć Mścisłowskiego bardziej go ucieszyła, niż zmartwiła, bo stanowiła wszak ostateczny dowód niewinności Chińczyka. Był teraz kłopot z poruszaniem się w Brenece - musieli pamiętać, by przelatywać przez otwarte grodzie samym środkiem korytarza i to maksymalnie szybko. Emmanuel twardo milczał. Padły propozycje odłączenia zasilania grodzi, ale nawet Xien nie bardzo wiedział, jak to wykonać bez szkody dla funkcjonowania pozostałych układów statku. A im dłużej Emmanuel milczał, tym otwarciej rozmawiali. Jego bezczynność uspokajała ich. Był to spokój irracjonalny, bo pasywność Emmanuela posiadała wszelkie cechy bezruchu zaczajonego drapieżnika, wyczekującej rosiczki - lecz nic nie mogli na to poradzić, stres był ponad ich siły, zagrożenie nazbyt wielkie; tak naprawdę, skoro Emmanuel zdolny był do przejęcia kontroli nad systemem bezpieczeństwa, to z pewnością władał już całością Armstronga 7, zdawali sobie z tego sprawę; słyszał ich nie tylko poprzez dospek, ale także przez czujniki drganiowe, bez wątpienia w ten właśnie sposób zlokalizował hrabiego, życie ich wszystkich zależało od jednego kaprysu maszyny, mógł ich udusić, mógł ich zamrozić, mógł ich zagłodzić, mógł spalić, mógł, mógł, mógł. Na razie nie robił nic. Rosła wiara ludzi we wszczepiony mu wprost z rdzenia inicjatora osobowościowego sztuczny humanitaryzm; wbrew faktom. A przecież to nie w człowieczeństwie, lecz w bezduszności Emmanuela pokładał nadzieję Schwarz. Komputer nie zna pojęcia zemsty; komputer nie czuje gniewu. Śmierci Mścisłowskiego winne było właśnie zbytnie uczłowieczenie elfa. On milczał, a oni rozmawiali, i powoli robił się z tego dialog szaleńców. W każdym zdaniu, w każdego zdania zaniechaniu, majaczył cień wiszącego nad nimi miecza. Na co, na kogo - zastanawiał się Schwarz - wyrośnie Emmanuel karmiąc się podobną pożywką? Nawet jeśli do tej pory nie był szalony, to w każdym razie my robimy wszystko, aby go w ten obłęd czym prędzej wpędzić. Kwestia zagrożenia ze strony elfa zepchnęła na dalszy plan niedawne zabójstwa. Jaqueritte nie chciała o nich rozmawiać, Xien odbierał wszystko jako osobiste aluzje i od początku zaczynał dowodzić swej niewinności, a Yusuf albo wzorem Emmanuela twardo milczał, albo ni z tego, ni z owego wygłaszał pod adresem Y. H. mętne, gęsto przeplatane cytatami z Koranu groźby/ostrzeżenia. Schwarz pozostał sam ze swoimi wątpliwościami. To prawda, że hrabia Godivy szczerze nienawidził, dlaczego jednak nagle zdecydował się na jej zabójstwo? Co stanowiło bezpośredni motyw? Należy przy tym pamiętać, iż informatyczka była jemu - jako właścicielowi Armstronga 7 i osobie najbardziej zainteresowanej powodzeniem misji - koniecznie potrzebna żywa. Mordując ją, działał wbrew swemu interesowi. Co prawda ewentualną zemstą nie musiał się specjalnie przejmować: o Emmanuelu jeszcze wówczas nie wiedział, a pośród załogi nie było żadnego kandydata na mściciela, sprawiedliwość natomiast stanowiła wyłączny przywilej walnego zgromadzenia udziałowców 174DQI300UXG Ltd., czyli właśnie hrabiego - jednak to nie tłumaczyło jego decyzji. Poza wszystkim - Krakowianin w oczach Schwarza nie był człowiekiem zdolnym do popełnienia z zimną krwią morderstwa