... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ówczesne Ministerstwo Lotnictwa wykazało typową dla biurokratów inteligencję, wyrokując, że z uwagi na brak ogona maszyna nie jest bez- pieczna. Czas mijał. W 1940 roku Lippisch miał już gotowy projekt niewielkiego myśliwca o skośnych skrzydłach, który mógł być napędzany bardzo małym i lekkim silnikiem rakietowym konstrukcji Helmutha Waltera. Silnik pracował na mieszance nadtlenku wodoru i różnych węglowodorów, znanej jako T-stoff oraz mieszance C-stoff, stanowiącej połączenie wodzianu hydrazyny z alko- holem metylowym. Dodanie do siebie obu mieszanek wywoływało reakcję, która -jeśli mieszanki znajdowały się w komorze spalania silnika -wytwarza- ła potężną siłę ciągu. Proces ten odbywał się w bardzo starannie kontrolowanych warunkach. Dla zilustrowania skali niebezpieczeństwa wystarczy przytoczyć następujący przykład: gdyby mechanik wylał (co istotnie się zdarzyło) litr czy dwa C-stoffu do wiadra z resztkami T-stoffu, to przepadłby wraz z wiadrem w oślepiają- cym błysku fioletowego dymu. Messerschmitt Me-163 Komet, zabierał ze sobą dwie tony C-stoffu i T-stoffu. Pole śmierci I6S Trzeba jeszcze dodać, że T-stoff zapalał się przy najmniejszym zetknięciu się z substancją organiczną, C-stoff natomiast rozpuszczał wszystko, nie oszczędzając naturalnie i samego pilota. Ale napędzany nimi silnik był w stanie dokonać takiego oto wyczynu: podczas gdy samolot o napędzie tłokowym potrzebował często pół godziny na osiągnięcie docelowego pułapu, to Messersćhmittowi Me-163 wystarczała na to jedna minuta; o ile ten pierwszy mógł latać z prędkością sześciuset kilometrów na godzinę, myśliwiec rakietowy dochodził do bariery dźwięku, przekraczając prędkość tysiąca kilometrów. Czym innym jednak było wprowadzenie tego projektu w życie. W czasie gdy zespół konstruktorski pracował nad rozwinięciem projektu, część z nas zmagała się z kadłubem. Po wyczerpaniu się paliwa, Me-163 zamieniał się w szybki szybowiec - zaczęliśmy więc od szybowców. Versuch, czyli „model eksperymentalny 163A\ był tak szybki, że od momentu wyczerpania się paliwa do lądowania pokonywał około stu sześćdziesięciu kilometrów. We- dług obliczeń, w pełni wyposażony myśliwiec Me-163B powinien usiąść na ziemi na wysuwanej płozie (był zaprojektowany jako maszyna bez kół) po przebyciu dwustu sześćdziesięciu kilometrów. Maszyna startowała z odrzu- canego po starcie wózka a lądowała na płozie. Ponieważ Me-163 zachowywał się jak szybowiec, pilot przy podchodzeniu do lądowania nie miał wsparcia ze strony napędu. Zatem lądowanie musiało się powieść za pierwszym razem. Jeśli tak było, pilot wysiadał z kabiny i szedł do kantyny na piwo. Jeżeli zaś było nieudane, w grę wchodzić mogły różne warianty zakończenia, począwszy od rozerwania pilota na kawałki, a skończywszy na rozpuszczeniu go niczym pastylki aspiryny w żrących chemikaliach. Nie przypadkiem więc Me-163 w niedługim czasie zyskał sobie określenie „diabelskich sań". Widać z tego, jak ważne było właściwe podejście do lądowania. Dla szkolenia pilotów w tym zakresie posłużyliśmy się szybowcami, zaczynając od standardowych typu Grunau Baby a następnie przechodząc na szybowce typu Habicht. Wraz ze wzrostem umiejętności lotników, skracaliśmy skrzydła szybowców. Wkrótce śmigały w powietrzu niczym pociski. Loty przeniosły się teraz do Bad Zwischenahn - w urokliwy i pełen sielanki krajobraz fryzyj- skich wsi. Lippisch nie mógł dojść do porozumienia z profesorem Messersch- mittem, którego zakłady budowały wspomniany myśliwiec, i w 1943 roku przeniósł się do Wiednia, gdzie stanął na czele instytutu badań aerodynami- cznych. Tam właśnie opracował projekty ponaddźwiękowych myśliwców odrzutowych o skrzydłach w kształcie litery delta. Nigdy już się nie spotka- liśmy, za to po zakończeniu wojny sporo o nim czytałem. Szefowie amery- kańskiego koncernu Convair, będąc pod wrażeniem jego pomysłów, postano- 166 Barnaby Williams wili je wykorzystać. W ten sposób powstały ponaddźwiękowe odrzutowce, takie jak Delta Dagger i Delta Dart oraz bombowiec B-58 Hustkr, który - podobnie jak Me-163 - wyprzedzał o dziesięć lat swoją epokę