... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Lecz wiem, że jednak on się stanie, ten wielki wichr: na noc szatańską odpowie nocą mediolańską święty Augustyn w Mediolanie! A kiedy minie Twoja burza, czy przyjmiesz do Twych rajów tchórza? O, nocy słodka, nocy letnia... Za oknem galilejska fletnia. VII Świt. Sekwana ziewa. Trzy koty miauczą. Deszczyk mży i w śmiesznych rynnach woda płacze. Gdy wróci noc, znów pójdę sam na pusty plac przed Notre Dame i cień mój pomknie za mną tam z wielką walizką rozpaczy. Paryż, styczeń 1946 KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI UROJONA KANTYNA (THE PHANTOM CANTEEN) Czekolada i chałwa, i małpki, takie z pluszu, brązowe, dla dzieci, oczywiście: jest noc i śpią ptaki, i naturalnie księżyc świeci. No i sunie kantyna na kółkach i jest Wiosna z Gracjami trzema, i kakao, i z szynką bulka, tylko właśnie, że tego nie ma: Urojona kantyna, urojona dziewczyna, jeden księżyc jest tylko realny, jeden wiatr, bo z południa, upalny, jeden lok, bo zalotny, ze złota, i tęsknota, i trochę noc. POEZJE______________ i ten lok po tej dziewczynie, taki złoty, taki zalotny — i z piosenki znów życie powstanie: jak dwa kwiaty — dwa cienie na ścianie, z kwiatów rzęsy, a potem oczy, żeby lotnik miał czym się zamroczyć — by kantyna się stała realna, a księżyc nie, a noc upalna, żeby dzieci szumiały jak trawki i zabawki śpiewały im: Urojona kantyna, urojona dziewczyna, jeden księżyc jest tylko realny, jeden wiatr, bo z południa, upalny, jeden lok, bo zalotny, ze złota, i tęsknota, i trochę noc. 1946 Jeśli nawet, powiedzmy, bomba — i świat cały zwali się w gruzy, to drobnostka, bo wszystko od nowa będzie kwitnąć, no i ten muzyk się odnajdzie ukryty w organach, w tym ostatnim zburzonym kościele, a na drodze S-18 będzie dużo, choć tak niewiele: Ta piosenka o tej kantynie zaplątana w liściach jak lotnik PYŁEM KSIĘŻYCOWYM Pyłem księżycowym być na twoich stopach, wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku, papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów, ławką, gdzie spoczywasz, książką, którą czytasz. Przeszyć cię jak nitką, otoczyć jak przestwór, być porami roku dla twych drogich oczu i ogniem w kominku, i dachem, co chroni przed deszczem. 1946 _______KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI______ [GDYBYŚ MNIE KIEDYŚ.. Gdybyś mnie kiedyś miała przestać kochać, nie mów mi tego. Bóg tego także nie czyni. Gdy ma zesłać zarazę i głód, On ciągle się śmieje z wysoka, choć dobrze wie, że oazy przemienia w pustynię. 1946 NOC Noc straszliwa, straszliwa, wiatr drzewami potrząsa, noc jest taka świstliwa, noc jest taka gorąca, płynie miłość pod korą, płynie miłość po liściach i ptaki gubią pióra jak ja me rękopisy. Bo noc jest, noc jak walc. Na most, na most wybiegnij, ach, trzymaj mocno bukiet, by ci go wiatr nie wyrwał. Twe imię jest ze szmaragdu. Wiatr twoje włosy porusza — znam ich tajemny alfabet; linie pierścieni i pukli, i loków. Do świtu jeszcze daleko. Słyszysz, jak płynie noc? przygrywa jak stare zegary na wieżach miast zatopionych — twe imię jest z wiatru. POEZJE A kiedy noc otworzy się jak brama i sennych rzeźb rozwinie wzór na bramie, ty będziesz znów jak wczoraj taka sama, zadźwięczy głos, który nie kłamie. Na jasną dłoń upadnie ciemność słodka i włosów puch dębowych liści dotknie. Pochwalmy noc, że jest jak otchłań, że spadać w nią jest tak cudownie. A kiedy świt zastanie nas znużonych, bitych przez wiatr i chorych jak od wina, znów jak fortepian będzie potłuczony, ta noc, ta noc, wciąż głębsza rwąca rana. 1946 WE ŚNIE We śnie jesteś moja i pierwsza, we śnie jestem pierwszy dla ciebie. Rozmawiamy o kwiatach i wierszach, psach na ziemi i ptakach na niebie. We śnie w lasach są jasne polany, spokój złoty i niesłychany, pocałunki zielone jak paproć. Albo jesteś egipska królowa, jak miód słodka i mądra jak sowa, a ja jestem dla ciebie jak światło. 1946 10-Podje KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI______ UCIECZKA GRZESZNYCH Chodziła Matka Boska po morzu, Matka Boska, Ucieczka grzesznych, a księżyc już się w kołysce położył, a wieczór był wietrzny i śmieszny. I zjechali się wszyscy grzesznicy pod stopy Bogurodzicy łodziami i okrętami. Dała każdemu po rubinie. — Będzie świecił ci — mówi — nie zginiesz. Ucieczka grzesznych, modlę się za wami. Odpłynęli grzesznicy na głębiny z sercami krzyczącymi jak orkiestry, potopiły się w morzu rubiny, zaplątały się w wodorosty. W noc pogodną rubinowe lśnienie. Te rubiny na dnie morza — rozgrzeszenie. 1946 POWRÓT DO EURYDYKI Gdy mi wróżyli w Awinionie, wyszedł as trefl, gdy rzekła: Przełóż. Zełgały karty. Do Eurydyki wróciłem, prowincjonalny Orfeusz. A jeszcze w kartach wychodził sufler. Bardzo wysoki. Blondyn. Kamil. Zaś mnie? Mnie mieli zatłuc kuflem w oberży „Pod Apostołami"