... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

O szóstej zapalała światło i odmykała drzwi w koszulce nocnej, a wszyscy wołali w uniesieniu: " Cześć królowej! Niech żyje królowa! " Dania jednak najbardziej dziwi, skąd taka mała dziewczynka wiedziała, gdzie są schowane zapałki. Teraz zastępuje nam drogę Wyścigowa Góra. Zdarza się, że dzieci wchodzą na nią bez zamiaru gonienia się lub ścigania. Ledwie jednak stopy ich dotkną jej szczytu, taka ochota wzbiera w nich nagle, że zbiegają z góry, jakby im skrzydła wyrosły u ramion. Zwykle zatrzymują się dopiero wówczas, kiedy już tak daleko odbiegły od starszych, że nie wiedzą, jak trafić do nich. Ale na szczęście jest tu druga drewniana budka, w której siedzi dozorca. Budka ta nazywa się " domkiem znajdków " , bo jak się tylko dziecko zgubi, idzie do dozorcy i mówi mu, że się zgubiło, a dozorca je zaraz znajduje. Na Górze Wyści gowej zabawy i gonitwy nie ustają nigdy, bo nawet w dni zimne i wietrzne, kiedy dzieciom wychodzić z domu nie wolno, zamiast nich bawią się tu i ścigają zżółkłe, jesienne liście. Opanowane szałem gonitwy, bez końca wirują tu i gonią się, a nikt na świecie nie może im dorównać w lekkości i chyżości. Z Wyścigowej Góry widzimy, jak na dłoni, Bramę Marynki Grey, o której przyrzekłem wam więcej opowiedzieć. Była to ładna, mała dziewczynka, która co dzień o tej samej godzinie zjawiała się w parku w towarzystwie dwóch piastunek albo jednej mamy i jednej piastunki. Marynka była zawsze ślicznie ubrana, wszystkim " małpkom " mówiła " pa " i bawiła się tylko swoją własną piłeczką, którą raczyła rzucać na ziemię i kazała podnosić piastunce. I raptem ta grzeczna, ta ślicznie ubrana i wzorowo wychowana Marynka zmieniła się w najniegrzeczniejsze stworzenie. Chcąc dowieść, że jest naprawdę niegrzeczna, rozwiązała najpierw sznurowadła trzewiczków i wywiesiła język na cztery strony świata. Potem zdarła z siebie szarfę jedwabną, zmięła ją i podeptała nogami, pobiegła do kałuży i skakała po błocie, póki nim nie obryzgała swojej strojnej sukienki. Potem przelazła przez płot i narobiła jeszcze wiele innych głupstw, na których zakończenie zrzuciła z nóżek oba zabłocone trzewiczki i cisnęła je daleko poza siebie. Wreszcie, ochlapana błotem, rozczochrana i w pończoszkach tylko, pomknęła ku bramie, ochrzczonej teraz jej imieniem, wypadła na ulicę i byłaby z pewnością zginęła w tłumie, gdyby biegnąca za nią matka nie porwała jej na ręce i nie zaniosła do dorożki, która zbuntowaną " małpkę " odwiozła do domu. Stało się to dawno temu i Danio tylko z imienia zna Marynkę Grey. Na lewo od Dużej Drogi ciągnie się Aleja Dzidziusiów. Pełno tu dziecinnych wózków i maleństw zaledwie raczkujących - wprost trudno przejść nie natknąwszy się na jakieś nie- 6 mowlę, co wywołuje natychmiast okrzyki grozy i oburzenia nianiek. Tu jest także przejście ku mleczarni, gdzie w prawdziwych rondlach gotuje się mleko i gdzie kwiatki kasztanów spadają wprost do waszych szklanek. Tu piją mleko także zwyczajne dzieci i do ich szklanek sypią się kwiatki kasztanów, tak samo jak i do waszych. Teraz rzucimy okiem na studnię z basenem. Kiedy do tego basenu wpadł Jurek Śmiały, tyle było w nim wody, że się przelewała przez brzegi. Jurek był pieszczochem swojej matki i ze względu na to, że matka jego była wdową, pozwalał jej nawet przy ludziach brać się czasem pod ramię. Jurka ogarniała nieraz niepohamowana żądza przygód. Wtedy najchętniej bawił się z kominiarzem Smoluchem. Pewnego razu, kiedy jak zwykle bawili się koło studni, Jurek Śmiały wpadł do basenu i byłby się utopił, ale Smoluch dał nurka w wodę i wydobył go na wierzch. I co najważniejsze, że woda tak doskonale zmyła sadzę z twarzy Smolucha, że kiedy z niej wyszedł, wszyscy od razu poznali, że Smoluch jest ojcem Jurka, którego wszyscy uważali za zaginionego. Od tego czasu Jurek nigdy już nie pozwalał swojej matce, aby go brała pod ramię. Pomiędzy studnią a Okrągłym Stawem leży boisko przeznaczone dla zwolenników kro- kieta. Tylko że do prawdziwej gry nie dochodzi prawie nigdy, bo podzielenie dzieci na partie zabiera za wiele czasu. Każde z dzieci chce grę prowadzić, a ki edy po wielu wysiłkach uda się nareszcie wszystkich pogodzić i dwóch partnerów rozpoczyna grę, okazuje się, że reszta dzieci już postanowiła bawić się w coś innego. Na tym boisku grają w krokieta chłopcy i dziewczynki. Chłopcy używają w grze drewnianej pałki, a dziewczynkom pomagają rakiety i guwernantki. Nie dziw więc, że nigdy nie grają porządnie, a jeślibyś chciał podpatrzyć ich rozpaczliwe wysiłki, doleciałyby cię z boiska najdziwniejsze odgłosy. Z tego powodu zdarzyła się raz nawet bardzo niemiła historia. Kilka dziewczynek wyzwało do walki " w piłkę " Dania i pewne rozwichrzone stworzonko ( na imię jej było Anielcia) . Dziewczynki zrobiły tyle punktów, że. . . albo nie, wolę pominąć milczeniem tę niefortunną przygodę i zaprowadzić was do Okrągłego Stawu, który jest duszą całego parku. Staw jest okrągły i leży w samym środku Parku Leśnego, a kto raz stanął nad jego brzegiem, na pewno nie zechce kroku postąpić dalej