... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nocnymi ulicami, ubrany w dobrze już znany czarny garnitur i krawat w groszki, pieszo poprowadził Brewera do restauracji w suterenie starego budynku z piaskowca. 131 Zanim dotarli do stopni wiodących ku drzwiom na dole, w nozdrza Brewera uderzyły zapachy czosnku i baraniego shish-kebabu. Syryjskiego. Przez drzwi dobiegały stłumione dźwięki płaczliwej arabskiej muzyki. Restauracja była zapełniona tłumem mężczyzn pijących herbatę i przy- glądających się tańcowi brzucha. Attashah minął trzech muzykantów i przecisnął się między stolikami do jedynego wolnego w głębi. Na obrusie leżała karta z napisem ZAREZERWOWANE. Po arabsku wydał polecenie kelnerowi, a po- tem rozejrzał się po twarzach zgromadzonych na sali. Wszystkim przyjrzał się dokładnie. Następnie pilnie przypatrzył się tancerce. Miała giętkie, zmysłowe ciało. Mężczyźni wlepiali w nią oczy z uwagą i zachwytem. Attashah pochylił się ku Brewerowi i cichutko powiedział: - Ona tańczy starożytny poemat miłosny dla kochanka, który jest daleko. - A potem popchnął po stole do Brewera książkę ze sprężynowym grzbietem. - Dla pana. Brewer przerzucił stronice i znalazł to, czego się spodziewał: szpalta za szpaltą numerów zakazanych części. Popatrzył na Attashaha. - Wszystkie te części są na amerykańskiej zasranej liście zakazu. Żadnej nie wolno wyeksportować. Nawet dostawy wewnątrz kraju są kontrolowane przez Waszyngton. Attashah kiwnął głową. - Rozumiem. -Nie sądzę, by pan rozumiał. Wuj Sam nie życzy sobie, aby wasi ludzie dostali ten towar. Attashah położył palec na ustach. Cisza. Brewer zbliżył usta do ucha Attashaha. - Czy pan zwariował? Nie może pan kupić nic z tego towaru inaczej niż za pomocą oficjalnej faktury. Musi pan po to mieć certyfikaty wyłączenia. Zaświadczenie o zwolnieniu z przepisów. Notarialnie poświadczone frachty. Świadectwa końcowego odbiorcy. I tak dalej, i tak dalej. To koszmar biurokratycznej mitręgi. Załatwianie tego trwa całe miesiące, a i tak na koniec dostanie pan odmowę. — Tak. To trudne zadanie. — A do tego kwestia zgromadzenia materiału. Jeśli sądzi pan, że to jest trudne, więc proszę spróbować wyszmuglować taki towar stąd do Iranu. Całkiem już cholerny koszmar. To niewykonalne, Attashah. Iran musi sobie znaleźć inny sposób na wywołanie awantury. Attashah nachylił się do niego i szepnął: - Czy pan mnie słyszy, panie Brewer? Brewer skinął głową. -Zapewniam pana, panie Brewer - wyszeptał Attashah - że mój 132 kraj nie potrzebuje wskazówek, jak ma prowadzić swe sprawy zagraniczne. Czy pan rozumie? Brewer potwierdził ruchem głowy.-* -Zrobi pan to dla mnie... i dla siebie - rzekł Attashah. - Nie daję panu wyboru, panie Brewer. Pan to zrobi. Czy pan dokładnie rozumie, co powiedziałem? Brewer gestem polecił mu przysunąć się jeszcze bliżej. - A jak pan sobie wyobraża, że ja tego dokonam? — Pan jest bardziej zdolny dokonać tego niż ktokolwiek inny na świecie. Koran mówi, że Bóg nie wymaga od człowieka niczego, co przekracza dane mu zdolności. A Bóg dał panu w tym zakresie więcej zdolności niż jakiemukolwiek drugiemu śmiertelnikowi. My nie mamy nawet możliwości innego wyboru. To będzie pan albo nikt. — Proszę mnie nie przeceniać, Attashah. — Towar zostanie odebrany w Damaszku, w Syrii. — Syrii? Dostarczę go do najbliższego portu morskiego Stanów, a pan go tam odbierze. — To byłoby dla nas równie bezużyteczne jak most wybudowany do połowy, panie Brewer. Musi pan dostarczyć wszystko do Da- maszku. — Jak? Dlaczego pan sądzi, że to potrafię? — Ach, panie Brewer, ta wiedza nie jest mi dana. Pan jest czołowym specjalistą od przemytu. Nie ja. Zlecenie jest pańskie. Odbiór nastąpi w Damaszku, w Syrii, a my go prześlemy dalej. Będziemy oczekiwać tych części za miesiąc. — Miesiąc? Chce pan, abym zdobył te wszystkie części... Skąd?... Od setki różnych producentów? I przeszmuglował je do Syrii, i to wszystko w jeden miesiąc? — Uważamy, że pan to potrafi, panie Brewer. — Pańscy ludzie, Attashah, to kupa świrów. Mówię panu, że to niewykonalne. — Panie Brewer, gdy tylko pogodzi się pan z myślą, że to musi być wykonane, pańskie oczy dostrzegą właściwą drogę. Konieczność jest matką wynalazczości. — Konieczność jest argumentem tyranów. — Niech i tak będzie. - Wyjął ołówek i bloczek. - Nie mieszkam już pod dawnym numerem telefonu. — W hotelu Merrill - zauważył Brewer. — Tak. Uznałem za roztropne przenieść się na wypadek, gdyby zdecydował się mnie pan wydać. Oto mój nowy numer. Oraz... - Wziął 133 do ręki niedużą skórzaną teczkę i otworzył ją tak, by Brewer mógł zajrzeć do środka. Zawierała paczki amerykańskich banknotów. Brewer kiwnął głową, po czym przerzucił stronice spisu części. Szpalty numerów: materiałów, z których wyrabia się wojny. Ponury poemat nienawiści. Potrząsnął głową. Była to przerażająca lista wad serca ludzkości. Attashah skupił całą swą uwagę na tancerce, kołyszącej się w tańcu miłości. Wyraz twarzy miał taki sam jak wówczas, gdy patrzył na wykaz części. Dostawa za miesiąc. Za każdym razem pomyślawszy o tym terminie, Brewer potrząsał z powątpiewaniem głową. Wiedział już, że będzie mu potrzebna pomoc. Ale wiedział także, że znalezienie odpowiedniego człowieka będzie równie trudne jak zdobycie części. Przede wszystkim wynajął adres. To było łatwe. W gazetach pełno było drobnych ogłoszeń o takich adresach. Wszystko załatwiało się przez telefon. Zadzwonił pod jeden z numerów w ogłoszeniach, wymienił swe wymagania i zgodził się na Umowę Numer Dwa: dla swego fikcyjnego towarzystwa pod nazwą Manifold Technologies Ltd uzyskał numer telefoniczny, telefoniczny serwis zgłoszeniowy oraz adres pocztowy, wszystko za łączną opłatę miesięczną. Gdy przysłano mu pocztą umowę, podpisał ją i odesłał wraz z przekazem pieniężnym