... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
.. * Jakkolwiek szersza opinia publiczna w ograniczonym stopniu zdawała sobie sprawę z niuansów sytuacji, stopniowo słabła wiara, że zawieszenie normalnych mechanizmów prawnych będzie jedynie czasowe. Z punktu widzenia ugrupowań opozycyjnych zmiana taktyki, wyrażająca się w podjęciu działań poza terenem parlamentu, była koniecznością, ale i krokiem z wielu względów niedogodnym. Stąd też odwlekano trudną decyzję. Obawiano się destabilizacji państwa, jak i — w razie niepowodzenia — narażenia się na represje administracyjne. Nastroje społeczne też nie sprzyjały szerszej akcji przeciw rządowi. „Łatwe pogodzenie się opinii publicznej z przewrotem — komentował ten stan rzeczy Adam Krzyżanowski (1928) — tłumaczę sobie po części także tym, że — niestety — nasze społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do praworządności". Pocieszał się przecież, że: „Państwo, w którym zanika autorytet prawa, nie popada w anarchię, jeśli społeczeństwo ratuje się uznaniem autorytetu jednostki"173. W podobnym duchu wypowiadał się także inny polityk konserwatywny, Władysław Leopold Jaworski. „Polacy — pisał (1929) — wtedy tylko są szczęśliwi, gdy jeden za nich myśli. Bynajmniej nie próżnują: jedni go podziwiają, drudzy krytykują, wszyscy więc pracują"174. Podobnie jak w opozycyjnych partiach politycznych, także i we wspierających Piłsudskiego środowiskach sukces majowego puczu pomnożył liczbę głosów dokumentujących fascynację ideą rządów silnej ręki. Jakkolwiek ujawniła się ona we wszystkich grupach składających się na obóz rządzący, szczególną aktywność wykazywały tu postacie od dawna krytyczne wobec instytucji demokracji przedstawicielskiej. Spośród nich — w końcu lat dwudziestych — duże znaczenie przypadło konserwatystom. Ich akces do obozu prorzą- 170 J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t 9, s. 269. 171 Kulesza, op. cit., s. 57. 172 Garlicki, Od maja do Brześcia..., s. 326. 173 Krzyżanowski, Rządy Marszałka Pilsudskiego..., s. 46, 57. 174 W.L. Jaworski, Notatki, Kraków 1929, s. 79. 152 dowego zaowocował szeregiem prób ideologicznego uzasadniania istniejącego stanu rzeczy. Niekiedy były one bardzo jednoznaczne w swojej ogólnej wymowie; Jan Bobrzyński otwarcie podawał w wątpliwość realną wartość praw politycznych, jako nie gwarantujących obywatelowi „realnego wpływu na losy państwa, a przez to i na własne. Obsadzaniem stanowisk urzędowych — dowodził (1929) — zajmują się kliki, a rozdziałem mandatów poselskich i ustalaniem list wyborczych także kliki nieliczne. Czyż wrzucanie raz ma kilka lat do urny wyborczej kartki z jakimś numerem, oznaczającym listę nie:znanych i narzuconych mu indywiduów, jest dla obywatela istotnie tak cenną zdobyczą postępu?"175. W bardziej finezyjnej formie krytykowali instytucje demokracji przedstawicielskiej Konstanty Grzybowski oraz Adam Piasecki. Czynili to bowiem posługując się pojęciami akceptowanymi w środowiskach postępoworadykal-nych, zręcznie wiązanych z pomajową praktyką w taki sposób, że wyradzały się we własne przeciwieństwo. W opinii Grzybowskiego uznanie „legalności rewolucyjnej" stanowiło prostą konsekwencję zasady suwerenmości ludu. Reszta zależała od lokalnych warunków. Tam, gdzie w „normalnych" okolicznościach wystarczała kartka wyborcza, w czasach rewolucji i przewrotów równie uprawnione mogą być rozmaite „formy ludowej akceptacji woli dyktatora", w postaci manifestacji oraz wieców. Nigdzie nie jest powiedziane — dowodził (1930) — że jedynie kartka wyborcza odzwierciedla wolę ludu. „Nie da się z góry określić tych sposobów. Wszystkie są (...) równie dobre. »W jakikolwiek sposób wyraża naród swoją wolę, wystarcza, że ją wyraża; wszystkie formy są dobre, a wola jego jest zawsze prawem najwyższym« — nauczał już ojciec demokracji Sieyes. Skoro raz zadeklarowano w konstytucji zasadę suwerenności ludu, opuszczono teren ściśle opisanych kompetencji i form działalności, wlkroczono na teren polityczny. Cechą suwerena jest, że stoi ponad i poza wszelkim unormowaniem"176. Rok wcześniej podobną myśl wyraził Adam Piassecki kwestionując, podczas wygłoszonego we Lwowie w 1929 r. odczytu, zasadę, że o prawomocności władzy decydują wybory, czy w ogóle jakiekolwiek mechanizmy prawne. Jak sugerował, „(...) żywy naród nie może podporządkować procesu stale się w nim dokonującego wysuwania elit na szczytowe stanowiska jakiemuś prawnemu mechanizmowi. (...) Obecnie żyjemy w okresie cezairystycznym, to jest rządów jednostek, które dzierżą władzę dzięki własnej woli rządzenia, popartej autorytetem, posiadanym w społeczeństwie i rozporządzalnej sile fizycznej. W Polsce, mimo pozorów konstytucyjnych, rządzi Marszałek Piłsudski. Jego autorytet jest tak wielki, że aby rządzić, okazało się, iż nie potrzebuje on stwarzać dla siebie specjalnego zakresu władzy, ustalonej przez prawo"177. 175 Bobrzyński, Sprzeczności idei demokratycznej..., s. 31 — 32. 176 K. Grzybowski, Od dyktatury ku kompromisowi konstytucyjnemu, Kraków 1930, s. 10. 177 A. Piasecki, O kryteriach oceny projektu Konstytucji. Odczyt wygłoszony we Lwowie 16 marca 1929 r., Warszawa 1929, s. 18-20. l ROZDZIAŁ IV Czas kryzysu (1930-1935) Argument siły Komentując sytuację polityczną dla konserwatywnego „Przeglądu Współczesnego", Konstanty Grzybowski latem 1930 r. stwierdzał impas. „Nie należy się spodziewać — pisał — aby rząd posiadł większość w parlamencie przy najbliższych wyborach. Należy również pamiętać, że z każdym miesiącem trudniej jest mówić o możliwości kompromisu między reżimem a którąś z grup opozycyjnych. Opozycja nie jest zdolna do objęcia rządów; reżim jest coraz mniej zdolny do swobodnego rządzenia. Jakież więc wyjście z trudnej sytuacji? Jedni przypominają, że reżim powstał nie w ramach prawa, ale z woli rewolucji. Inni oczekują wyborów do Sejmu w bliskiej już przyszłości"1. Na tle innych prognoz ta wyróżniała się trzeźwością sądu i brakiem złudzeń. Przy takim stawianiu sprawy wnioski nasuwały się same