... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Uwa¿a on, ¿e bez wiary nie ma ¿ycia, oto jego filozofia. Powiedzieæ Arabowi: nie wierzê, to co najmniej wywo³aæ przykry zgrzyt towarzyski. Przez grzecznoœæ umówi siê na nastêpne spotkanie, ale wiêcej nie przyjdzie. Kiedyœ by³em œwiadkiem, jak nasz ekspert, in¿ynier, po- 23 wiedzia³ grupie Arabów, prostych ch³opów, ¿e nie wierzy. Nie wiedzieli, jak siê zachowaæ, co z tym fantem zrobiæ! Naradzali siê miêdzy sob¹. Stali smutni i bezradni, wzdychali, kiwali g³owami. W koñcu rozeszli siê w milczeniu, roztrz¹saj¹c w umys³ach taki przypadek. Koran nakazuje modliæ siê piêæ razy na dobê, ale to nie znaczy, ¿e Arab musi w tym celu iœæ do meczetu. Na ogó³ w ich œwi¹tyniach jest pustawo, choæ meczet to przyjemne miejsce. Przede wszystkim jest tam ch³odno. Mo¿na usi¹œæ w podcieniu i odpocz¹æ. Mo¿na obmyæ twarz i nogi. Mo¿na ugasiæ pragnienie. Oczywiœcie jest to miejsce, w którym oddajemy ho³d Wszechmog¹cemu. Ale potem jest okazja, ¿eby pomówiæ o de wszystkim jest tam ch³odno. Mo¿na usi¹œæ w wielkiej polityce plotkuj¹c o przywódcach. Jak post¹pi Asad, co powie Sadat. Nigdy nie wiadomo, co powie Kadafi. Trudne pytanie: jak d³ugo utrzyma siê Nimeiri. Ró¿nie mówi¹. Nikt nie zna tego nowego z Jemenu. Kim jest? Co myœli? Trzeba poczekaæ. Bêdzie pokój, nie bêdzie pokoju? Zawsze musimy siê k³óciæ, bo taka jest nasza natura. Ciekawe, ile nasi bracia z Zatoki dadz¹ nam pieniêdzy? Mogliby daæ wszystkim po trochu, raz cz³owiek wiedzia³by, ¿e ¿yje. \ W meczecie mo¿na mówiæ g³oœno, a nawet' opowiadaæ dowcipy. Je¿eli ktoœ mówi szeptem, to dlatego, ¿e porusza temat polityczny i to porusza go opozycyjnie, a wiadomo, ¿e policja ma wielkie uszy. Potem trzeba straciæ pó³ ¿ycia, ¿eby siê oczyœciæ. A czasem mo¿na w ogóle straciæ ¿ycie. Tutaj te¿, mimo ¿e wokó³ pustka drêtwa i spopiela³a, Zouhdi woli nie podnosiæ g³osu. 24 Jego zdaniem nogê chc¹ im podstawiæ Jordañczycy. Palestyñczyków wziêto w dwa ognie; jeden ogieñ to Izrael, drugi ogieñ to ambicje Husajna, króla Jordanii. Z tych Palestyñczyków, którzy polegli w ostatnich latach, czêœæ zginê³a od kul izraelskich, ale czêœæ równie¿ od kul jordañ-skich. Oto jak bracia arabscy potrafi¹ skoczyæ sobie do gard³a. Nasza krew burzy siê ³atwo i w naszych szeregach zawsze znajdzie siê taki Kain, który niewiele myœl¹c wyœle Abla na drugi œwiat. Na zachód od Palestyny jest Morze Œródziemne, na wschód od Palestyny ci¹gnie siê pustynia. Jest to ta sama pustynia, która zalega ca³¹ Arabiê — kraj koczowników i œwiêtych miast, serce islamu. Arab palestyñski i Arab z pustyni s¹ to dwaj ró¿ni ludzie. Palestyna to obszar od tysiêcy lat otwarty, przesz³y têdy wszystkie cywilizacje i kultury. I dlatego myœlenie Palestyñczyka jest otwarte, demokratyczne i republikañskie. Natomiast Arabia to obszar zamkniêty, wiekami odgrodzony od œwiata przez wielkie pustynie. Dlatego myœlenie Araba z pustyni jest konserwatywne i feudalne. Palestyñczyk nigdy nie zaakceptuje nad sob¹ w³adzy królewskiej, natomiast Arab z pustyni bez króla nie mo¿e ¿yæ. Ludzie z Palestyny to ch³opi w przeciwieñstwie do ludzi z pustyni, którzy s¹ koczownikami, Beduinami. Ca³a historia mówi o tym, ¿e miêdzy plemionami, które ¿y³y z roli, a plemionami, które koczowa³y, istnia³ odwieczny konflikt. Koczownicy napadali na ch³opów, zabierali im zbiory i 25 byd³o. Ch³opi, ¿eby ratowaæ wieœ, p³acili Be-duinom sta³y podatek, khaweh. Wieœ, która zap³aci³a podatek plemieniu beduiñskiemu, nie by³a przez to plemiê napadana. Ale mog³o uderzyæ na ni¹ inne plemiê. Zowu trzeba by³o p³aciæ podatek. Podatki i podatki, od zarania dziejów. I z czego, jeœli samemu nie ma co jeœæ? Beduinów nigdy to nie obchodzi³o. Dawaæ i siedzieæ cicho, bo inaczej zabierzemy wszystko. Zouhdi nie przepada za Beduinami. Jak ka¿dy Arab osiad³y uwa¿a, ¿e jest to element pró¿nia-czy i awanturniczy, w dodatku — zacofany. Ale Beduini te¿ gardz¹ Zouhdim. Maj¹ swój honor, swoj¹ dumê, swoje -poczucie wy¿szoœci wobec Araba, który ca³y dzieñ grzebie motyk¹ w polu albo przesiaduje za biurkiem. Na styku ¿yznej Palestyny i wielkiej pustyni powsta³a po pierwszej wojnie œwiatowej Jordania. Jordania, która do roku 1950 nazywa³a siê Transjordani¹, by³a dzie³em Anglików (Winston Churchill, ówczesny minister kolonii: „Stworzy³em Transjordaniê jednym poci¹gniêciem o³ówka po mapie, pewnego niedzielnego popo³udnia w Kairze"). Z tego, co stanowi Palestynê, znalaz³o siê w granicach Transjordanii niewiele: wschodnia czêœæ doliny Jordanu. Trzy czwarte powierzchni nowego kraju pokrywa³a pustynia zamieszkana przez pó³ miliona Beduinów. Transjordani¹ by³a brytyjskim podarkiem dla najbardziej wiernego sojusznika Anglii na Bliskim Wschodzie — Abdullaha, syna emira Mekki, potomka dynastii Haszymitów, której protoplast¹ by³ prorok Mahomet. W³adza Abdullaha opiera³a siê na dwóch filarach. Filar pierwszy: poparcie brytyjskie. Fi- 26 lar drugi: poparcie Beduinów. Na tych samych filarach opiera siê dziœ w³a.dza Husajna, z tym ¿e Anglików zast¹pili Amerykanie. Abdullah utworzy³ z Beduinów siln¹ armiê, uzbrojon¹ i dowodzon¹ przez Anglików. Armia ta, która przez d³ugie lata nazywa³a siê Legionem Arabskim, by³a zawsze przedmiotem dumy Haszymitów i Ÿród³em ich si³y. Mo¿na powiedzieæ, ¿e armia to g³ówny przemys³ Jordanii, która poza tym jest ma³ym i biednym krajem. Utrzymanie wojska poch³ania blisko po³owê wydatków rz¹dowych, a import uzbrojenia stanowi jedn¹ z g³ównych pozycji w handlu zagranicznym. Armia jordañska nale¿y do najwiêkszych w œwiecie arabskim, mimo ¿e Jordania liczy tylko 1,7 miliona mieszkañców. Z tej liczby ponad milion stanowi¹ Palestyñczycy, a oko³o 700 tysiêcy to Beduini i ludnoœæ z nimi spokrewniona — podpora w³adzy królewskiej. Teraz Zouhdi przeprowadza nastêpuj¹ce obliczenie: z tych 700 tysiêcy Beduinów (i spokrewnionych), którzy stanowi¹ bazê spo³eczn¹ monarchii, ponad 70 tysiêcy jest w armii, a 20 tysiêcy w administracji rz¹dowej. WeŸmy pod uwagê, ¿e rodzina arabska jest wielodzietna i ¿e tych 700 tysiêcy osób tworzy mniej ni¿ 100 tysiêcy rodzin. Otrzymujemy wa¿n¹ informacjê: niemal wszystkie rodziny nale¿¹ce do plemion, które popieraj¹ króla, maj¹ kogoœ w wojsku, albo w administracji, ¿yj¹ z armii lub z rz¹du. Jest to silny, zamkniêty system wzajemnej zale¿noœci: monarchia utrzymuje siê dziêki poparciu plemion, plemiona utrzymuj¹ siê (nieŸle) dziêki monarchii. 27 Dwór buduje koszary, koszary broni¹ dworu. Wróæmy do Abdullaha