... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ballada morlacka”. Ciąg dalszy nastąpi. Arlecki westchnął ukradkiem. No cóż, początki nigdy nie są łatwe. Jak mu to mówił znajomy kardiolog z Wołoskiej: „Młody lekarz musi być jak buldog: jak się wgryzie, to nie popuści”. Widocznie młody funkcjonariusz też taki musi być. No cóż. Chcą o wampirach, niech im będzie. Znajdzie, co tylko będzie mógł. Może im całą historię Vlada Tepesa wygrzebać, do tego dokładając wirtualny przewodnik po jego stolicy, Targoviste. Zaraz, zaraz, błysnęła mu pełna ożywienia myśl. W Targoviste w grudniu 1989 został stracony czerwony dyktator Nicolae Ceausescu wraz z żoną. Może po prostu szykuje się jakaś polityczna rozgrywka z Rumunią? Może nasi zamierzają zagrać jakąś bardzo niestereotypową kartą i po prostu potrzebują do tego danych? Może te informacje nie są wcale testem, ale rzeczywiście komuś są do czegoś potrzebne? No, w takim razie to może być coś, na co warto spojrzeć... Arlecki wpisał w Google’a hasło „Targoviste” i z zapałem zabrał się do pracy. – Wampiry kamuflują się na różne sposoby – stwierdziła z przekonaniem Maria. – Osiągnięcia techniki umożliwiają im to w sposób niemal doskonały. Jurek nie odpowiedział, masując ukradkiem obolałe nogi. Poranna zaprawa dała mu w kość. Jedynym sportem, jaki uprawiał dotąd, były skoki do wody, a i te zarzucił dawno temu. Od tamtej pory wiódł mało dynamiczne życie mola książkowego, większość czasu spędzając za biurkiem lub za kierownicą. Teraz za to płacił, jego kondycja fizyczna była wyjątkowo żałosna. Skrzywił się pod wpływem świeżego wspomnienia. Podczas dzisiejszej porannej zaprawy zwymiotował z wysiłku już po trzecim kilometrze, jednak jego oficer prowadzący nie zamierzał mu niczego darować. Zmusił go do przebiegnięcia pełnej piątki, po czym dobił serią przysiadów, brzuszków i pompek. Pozostali funkcjonariusze dawno już poszli na śniadanie, a kapitan mówił głosem Lindy „Co ty, kurwa, wiesz o zmęczeniu”, dodając sarkastycznie „panie Arlecki”, i wydawał kolejną komendę. Jurek zaczynał go nienawidzić. Jego i wszystkich dookoła. Oprawca skończył wreszcie i odszedł, kręcąc głową z nieskrywanym obrzydzeniem. Świeżo upieczony rekrut dowlókł się zaś do swojego pokoju ledwo żywy, bez cienia ochoty na śniadanie. Żołądek wciąż robił mu niespodziewane salta i ostatnią rzeczą, na którą mógł sobie pozwolić, było jakiekolwiek go obciążanie. Kandydat na oficera ABW pohamował kolejne westchnienie. Nie idzie mu najlepiej, co tu kryć. Na dodatek ta nawiedzona ciemnowłosa dama zamierza właśnie przeprowadzić wykład o kamuflażu wampirów. Co by oznaczało, że wszyscy dostali to samo zadanie, nad jednym problemem pracuje cały pokój. I to w dodatku każdy osobno, jak popadnie, bez zaznaczenia poszczególnych obszarów kompetencji. Coś tu jest zdecydowanie nie tak, przecież to bardzo nieefektywny podział ról i obowiązków. Czyli jednak go sprawdzają, przeczucie go nie myliło. Przyglądają mu się uważnie, obserwują reakcje... Czegóż, na litość boską, chcą się w ten sposób dowiedzieć, że lubi horrory czy co? – Wampiry spokojnie mogą chodzić pomiędzy nami, mają na to swoje sposoby – ciągnęła Maria, patrząc na niego uważnie. – Na przykład używają filtrów przeciwsłonecznych. Nakładają Total Sun Block, szkła kontaktowe z filtrem UV i po sprawie, mogą spacerować w dzień. Proste, nieprawdaż? – Rozejrzała się po kolegach, jakby szukając w nich potwierdzenia i wsparcia. Audytorium milczało. – No, co o tym myślisz, Jurek? – zahaczyła go wprost. Była od niego wyższa stopniem, musiał więc odpowiedzieć. – Myślę, że powinniśmy spojrzeć na tę sprawę szerzej, dzięki czemu będziemy mogli wysnuć wnioski nadające się do zastosowania w praktyce – odparł z ostentacyjnym przekonaniem. – Na przykład, moim zdaniem ten pomysł bardzo się przyda naszym jednostkom bojowym w Iraku. Total Sun Block powinien być standardowym wyposażeniem każdego żołnierza. Należy tę wiadomość przekazać „górze” jak najszybciej. – Nie rób sobie ze mnie jaj – warknęła lodowato. – Irak to nie nasza działka. Nie jesteśmy w WSI. – Tak jest! – odparł sucho, po czym wbił wzrok w ekran. Zacisnął wargi. A jednak niewypał. Nie sprawdzają posłuszeństwa i lojalności, chyba to nie to. Nie mógł na razie rozgryźć, o co im chodzi, nic a nic. Oczy piekły go z niewyspania, obejrzał wszystkie zalecane filmy, ale skończył o trzeciej nad ranem. Potem śniły mu się stada wampirów, zaglądające do okna i przypatrujące mu się, śpiącemu, ciekawie. Na szczęście żaden go nie ruszył. Jakby na coś czekały, na jakieś pozwolenie... Obudził się, macając z przerażeniem pod poduszką, gdzie trzymał służbowego glocka