... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

I sądzę, że tego właśnie brakuje naszej cywilizacji. Dopiero kiedy jesteśmy w pełni świadomi nieuchronności naszej śmierci, czujemy się w stu procentach żywi. - Zatem nie boisz się śmierci. A przegranej? -Trudno mi pojąć, czym jest przegrana. Bez względu na to co się stanie w przyszłości, nie będę mógł uważać siebie za kogoś przegranego, bo otrzymałem od życia dużo więcej, niż oczekiwałem, rzeczywistość przerosła moje najśmielsze marzenia. A więc klęska — na pewno nie, ale mógłbym doznać porażki. A wtedy lizałbym rany i zaczynał wszystko od nowa. - o ile wiem, obawiasz się, że po twojej śmierci ukażą się drukiem teksty, których nie chciałeś opublikować za życia. -Tak, i w tej kwestii byłem bardzo stanowczy, gdy sporządzałem testament. Cały mój majątek zapisałem fundacji, o której ci wspominałem. W testamencie zastrzegłem także, iż nie życzę sobie pod żadnym pozorem, aby ktokolwiek opublikował coś, czego nie pozwoliłem opublikować za życia. Zresztą byłoby to trudne, bo zawsze ilekroć piszę jakiś tekst i postanawiam tego nie publikować, po prostu to niszczę, aby uniknąć niebezpieczeństwa, które czyhało na tylu pisarzy. Nie wydaje mi się przyzwoite, gdy teksty, których autor nie chciał publikować za życia, 64 są wydawane po jego śmierci. Chyba że taka by była ostatnia wola pisarza. - Czy wierzysz w reinkarnację? -To co mnie naprawdę uspokaja, to fakt, że żyję, a nie myśl o ewentualnej reinkarnacji. Nigdy nie zapominam o śmierci, trochę tak jakby siedziała naprzeciw mnie, przypominając w każdej chwili: „Uważaj, rób porządnie to, co masz do zrobienia; nie zostawiaj na jutro tego, co możesz zrobić dziś; pozbądź się poczucia winy i nienawiści do samego siebie". Tak, śmierć jest najbardziej naturalną rzeczą, jaka może nam się przydarzyć. - Wracając do twojego życia prywatnego, co najbardziej przeszkadza ci w kontaktach z ludźmi? - Przyjęcia, na których często muszę bywać. Kiedy są to ludzie książki, wydawcy, księgarze, czuję się dobrze, ale nie znoszę być przedstawiany jakimś ważnym osobistościom. Często jednak nie mogę odmówić, szczególnie gdy prosi mnie o to ktoś, kto bardzo mi pomógł. Nie odpowiada mi rola sławnej osoby. Muszę bywać na takich przyjęciach-czasami nawet całkiem nieźlesiętam bawię-ale zapewniam cię, że staram się ich unikać, jak mogę. Wolę zostać w hotelu i w spokoju poczytać książkę lub zrobić cokolwiek innego. - A kiedy jesteś tutaj w Brazylii, u siebie? - Kiedy podróżuję, żyję w stałym napięciu, wydatkuję energię i dopiero tu, w domu ją w sobie odnawiam. Teraz ukazała się moja nowa książka o Weronice i będę musiał znowu jeździć po świecie, ale gdyby nie to, z przyjemnością nie wychodziłbym z domu przez cały boży dzień. Dziś na przykład jestem zaproszony na ślub. Wysłałem prezenty, ale wszyscy już wiedzą, że nie przyjdę, bo siedzę w domu. Bardzo się z tego cieszę, uwielbiam mój komputer i spacery po plaży. 65 - Umiesz być sam? - Umiem. Prawdą jest też, że nigdy nie jestem zupełnie sam, bo zawsze obok jest Cristina, moja żona, ale ona siedzi w swojej pracowni, naprzeciwko, a ja przed komputerem. Czasami nie rozmawiamy ze sobą całymi godzinami, ale każde z nas czuje obecność drugiego. Bezgranicznie uwielbiam spacery po plaży Copacabana, którą mam tuż obok. Dla mnie taki spacer po wstaniu z łóżka — niezbyt wcześnie, bo pracują do późna w nocy -jest rytuałem, którego nie mogę sobie darować. Lubię spacerować, spotykać się z ludźmi i robić wszystko jak najzwyczajniej. - Chyba niełatwo ci żyć zwyczajnie, od kiedy stałeś się dla wielu osobistością, do której nie ma dostępu. - Ciekawe zjawisko, kiedy stałem się sławny, ludzie zaczęli mówić: „Wiem, że jesteś bardzo zajęty...". A to wcale nieprawda, nie jestem bardzo zajęty. „Nie masz czasu na nic i dla nikogo", i to też nie jest prawda ani w moim przypadku, ani w przypadku dziewięćdziesięciu procent osób, które stały się sławne. Widzisz, dziś obudziłem się o dwunastej, bo chciałem obejrzeć mecz, następnie miałem długi wywiad, później zdrzemnąłem się chwilę. Nie mam nic specjalnego do roboty. Przygotuję felieton, bo wiem, że zbliża się termin oddania gazety do druku, ale od kiedy wróciłem do Brazylii dziesiątego czerwca, nic wyjątkowego jeszcze nie zrobiłem. - Ale tak dzieje się nieuchronnie z wszystkimi sławnymi ludźmi. Traktuje się ich jak istoty z innej planety, które nie mają czasu oddychać. -To tworzy barierę między mną i przyjaciółmi. Nawet najbliżsi myślą, że coś się we mnie zmieniło i powoli zaczynają mnie traktować inaczej. A przecież tak naprawdę nic się nie zmieniło. Niektórzy moi znajomi mówią nawet: „Wolałem Pau-la z czasów, kiedy nie było wokół niego tyle szumu". Jak oni mogą tak mówić, 66 skoro ja ciągle jestem taki sam? Przeciwnie, teraz bardziej doceniam moich starych przyjaciół, bo wiem, że ich przyjaźni nie zawdzięczam sławie, bo przyjaźnili się