... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Nie ulega również wątpliwości, że ten chłopiec nie jest w stanie zarządzać tak rozległą posiadłością. Pod naszym kierownictwem Agata Herald niosłaby mu niezbędną pomoc. Higgins nie spodziewał się równie obszernych i dokładnych wyznań. Domyślał się, że lady Waking jest kobietą wyrachowaną, ale nie przypuszczał, że z taką łatwością odkryje przed nim swoje plany. - Geffrey Zły ma przyjaciela - przypomniał. - Thomasa Linghama. Kowal nie lubi pani, milady. Z pewnością przeciwstawiłby się pani planom. - Dla zasady tak, ale w końcu by je zaakceptował... Kowal to diabeł. Zna siły nieczyste. Pomagają mu rozniecać ogień. Thomas Lingham jest potrzebny wiosce. Służy jej za piorunochron. Naszym jedynym życzeniem wobec niego jest to, żeby nie opuszczał swojej kuźni. - Jest wystarczająco gwałtowny, żeby przerazić samym swoim widokiem - zauważył Higgins. - Kowal powinien taki być - stwierdziła stara dania. - To wszystko. - Jak pani ocenia pastora Wooda? - To bezbarwna postać, bez wyobraźni. Zna tylko swoją kaplicę i swoją Biblię. Jak na mój gust brakuje mu mistycyzmu. Wiara w Boga to za mało. Usiłowałam otworzyć mu umysł, wytłumaczyć, że istnieją praktyki okultystyczne, że jego święte księgi nie wystarczą, by wszystko wyjaśnić. Strata czasu. Ma przynajmniej tę zaletę, że nie jest kłamczuchem jak Bettina Laxter. - A przecież chwaliła ją pani? - Jest wykształcona - przyznała lady Emily. - Ale zachowuje się niemoralnie. Miasto zniszczyło jej duszę. Tutaj, w zamku, mogłabym wyprowadzić ją na prostą drogę. Ale obawiam się, że ona nie posiada wartości właściwych szlachcie. Nie ma więc czego żałować. - Czy wiedziała pani o uczuciach, jakie do niej żywił Mitchell Grant? - Nie był jedyny... Bettina Laxter należy do tych kobiet, których oszałamiająca uroda mąci silne umysły i każe wzdychać romantykom. Ten mały Mitchell dał się na to nabrać, jak inni. Jestem pewna, że poszedł prosto do nieba. Chłopiec, który kocha muzykę dzwonów, z całą pewnością zasługuje na raj. - Nie uważa go więc pani za prawdopodobnego mordercę Jasona Laxtera? - On? Pan żartuje, inspektorze! Higgins dotknął rzeźbę przedstawiającą młodą lady Emily stojącą pomiędzy dwiema owcami. Artysta nadał jej twarzy wyraz delikatności i siły zarazem. - Proszę mi opowiedzieć o pani małżeństwie. - To nie jest interesujące, inspektorze. Byłam mu przyrzeczona od urodzenia. W mojej rodzinie sprzeciwianie się decyzji rodziców było uważane za brak szacunku, więc nie zrobiłam tego. Lord Graham jest uroczym człowiekiem. Niestety, nie mogliśmy mieć dzieci. Druxham jest naszym jedynym potomstwem. - Proszę mi wybaczyć ciekawość... Czy między panią a pani małżonkiem dochodzi czasem do zatargów? - To niedopuszczalne, inspektorze. - Jak określiłaby pani jego charakter? - Jest lordem. Nie ma nic więcej do dodania. Higgins zatrzymał się przed akwarelą przedstawiającą zamek Waking. Stał teraz plecami do starej damy. - Niepokoi mnie jeden szczegół, lady Emily. W kieszeni Jasona Laxtera znajdowała się karta tarota. Wisielec. Jak to wytłumaczyć? - Ten człowiek został w taki sposób skazany na śmierć - odpowiedziała arystokrata. - Zasługiwał na swój los. Tarot nigdy nie kłamie. Rozdział XVI Higgins opracował plan bitwy. Bitwa... Właśnie to słowo przyszło mu na myśl, ponieważ ustalenie i aresztowanie mordercy Jasona Laxtera i Mitchella Granta nie zapowiadało się łatwo. Trzeba będzie działać jednocześnie na kilku frontach, zdemaskować kłamstwa. Należało spodziewać się gwałtownych reakcji. Właśnie dlatego zażądał obecności policji, która być może będzie musiała interweniować. Scott Marlow, pomimo swej odwagi i siły fizycznej, nie podołałby temu zadaniu. Pozostawała jedna wielka niewiadoma: czy Higgins się nie pomylił? Czy nie brakowało bardzo ważnego fragmentu w układance, które cierpliwie odtworzył? Były takie momenty, kiedy stwierdzał, że prawda, którą odkrył, jest pozbawiona sensu. A jednak przeglądając zebrane notatki, przypisując każdemu szczegółowi jego właściwą wartość, dochodził do tego samego wniosku. Inspektor pragnął skoncentrować myśli przed decydującą, jego zdaniem, wieczorną konfrontacją. Jeśli mu się nie powiedzie w czasie rekonstrukcji, mroczna zagadka może nigdy nie zostać rozwikłana. Poszedł na spacer do pachnącego jesienią lasu, żeby nacieszyć się zapachem ziemi, zeschłych liści i więdnących wrzosów. Wszystko tutaj było spokojne i piękne. Nagle usłyszał huk i poczuł, że coś musnęło mu skroń. Zaraz potem usłyszał oddalające się w pośpiechu kroki. Niezręczny strzelec umykał, depcząc suche gałęzie. Założywszy ręce na plecach, z oczami wzniesionymi ku niebu, Higgins obserwował blade słońce, które bawiło się w chowanego z chmurami. Uznał, że nie należy bagatelizować tego incydentu, który dowodził, że ktoś bał się inspektora na tyle, żeby chcieć go sprzątnąć. Ktoś, kto nie był dobrym strzelcem. Podczas swego pobytu na Bliskim Wschodzie Higgins nauczył się nie bać śmierci. Czyż nie była na trwałe wpisana w życie? Nie zmienił więc ustalonego planu i kontynuował przechadzkę po lesie. * Zapadała noc, gdy bentley Scotta Marlowa zatrzymał się przed wejściem do kaplicy Druxham. Nadinspektor wysiadł i dołączył do Higginsa w wyznaczonym miejscu, pod daszkiem, gdzie miał zwyczaj chować się dzwonnik Mitchell Grant. - Czy pańscy ludzie są na miejscu, drogi Marlow? - Rozmieściłem ich w okolicach wielkiego dębu. Są uzbrojeni. Nikt nie będzie mógł uciec. Moja w tym głowa. - Proszę im polecić, żeby zrewidowali świadków. - Po co? - Ktoś do mnie strzelał, gdy spacerowałem w lesie. Wolałbym, żeby podejrzani nie byli uzbrojeni. - Czy znalazł pan kulę? - To bezcelowe, mój drogi Marlow