... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Ol ó/, jestem gotów spełnić twoje wszystkie życzenia... - Spełnić moje wszystkie życzenia? — zdziwiła się niezmierne Karolcia. — Jak to? Nie rozumiem... — Oj,JKarolciu! — głosik był zniecierpliwiony. — Słuchaj iiwa/.nie, przecież mówię wyraźnie: mogę spełnić każde życzenie fflłowieka, który trzyma mnie w swej dłoni. — Karolciu! Karolciu! — rozległ się nagle z pokoju głos Imamy. — Co ty tam robisz tyle czasu w łazience! Skończ z tym {Chlupaniem się... — O Boże! — szepnęła Karolcia. — Mama! Mama mnie wo- Mieniąca się bańka mydlana z cichym westchnieniem zmieniła się ifiowu w błękitny koralik, który zdołał jeszcze szepnąć: — Błagam cię, wytrzyj mnie teraz do sucha i schowaj dobrze. Uiu, i jak ci się podobała historia z taksówką?... — Ach, więc to była twoja sprawka! — ucieszyła się Karol-• ni. 21 — Karolciu! — głos mamy był coraz bardziej zniecierpliwiony. — Idę! Idę! — odkrzyknęła Karolcia. Wycierała teraz starannie koralik, który jaśniał przedziwnym błękitem. — Karolciu, czy już umyłaś wreszcie ręce? — Mama dość gwałtownie otworzyła drzwi łazienki. — Umyłam — powiedziała Karolcia. — No to proszę cię, zjedz wreszcie śniadanie. Ciotka Agata denerwuje się, że wszystko stygnie. Proszę zjeść owsiankę, bez żadnego wykrzywiania się. — Dobrze, mamo, zaraz zjem — zgodziła się Karolcia, ściskając mocno w dłoni błękitny koralik. Potem, tak na próbę, szybko w myśli wypowiedziała życzenie. Niech owsianka w jednej chwili zniknie z talerza! — Ho, ho, zdaje się, że nasza Karolcia nareszcie polubiła tę pyszną, pożywną zupę — ucieszyła się ciotka, widząc pusty talerz. ;'! '*' ,. V < t u"' ";»• -vf? • - ł)," i i, f i 1 f «tl J fi % co BYŁO DALEJ ,,Nie wiem, czy jestem zupełnie w porządku — myśli wobec ' o Karolcia — bo przecież ciotka Agata jest pewna, że zjadłam Mańkę i że będę wskutek tego silna i zdrowa. A ja, po pierwsze, i> ii-rn głodna, a po drugie, oszukałam poczciwą ciocię. Na przy-lość muszę jakoś inaczej urządzać się z tym jedzeniem". A tu ciotka w dodatku jeszcze zaczyna chwalić Karolcię wobec i n usia i mamy, że niby tak grzecznie wszystko zjadła. „Jutro już jednak zjem owsiankę — postanawia ze skruchą Ka-i"li ia — ale czy mogę używać pomocy koralika do takich mało i- i/nych rzeczy?..." Tymczasem w przedpokoju trzasnęły drzwi wejściowe. To tatuś wys/edł do biura. Mama krzątała się jeszcze i ubierała, a ciotka Aga-iii miała właśnie zamiar pójść po zakupy. - Nie wiem, czy dziś jeszcze coś dobrego dostanę — biadała. Chciałam kupić kurę, ale gdy pomyślę, że trzeba jechać aż na i\ nt-k w taki deszcz!... „Ciotka Agata naprawdę jest bardzo dobra i troszczy się o nas — |n >itiyślała Karolcia. — Chciałabym, żeby nie musiała jeździć po tę i ił i 1 1 1 1," . W tej chwili w kuchni rozległo się donośne gdakanie — piękna i --Kosz przechadzała się po stole, dziobiąc z zadowoleniem okruchy . 1 1 łeba na obrusie. - Żywa kura! A sio! — krzyknęła z niepomiernym zdumie-..... n ciotka Agata. — Skąd się tu wzięła?! Widać przyfrunęła przez • •l no od sąsiadów, że też ludzie nie pilnują swego drobiu! Mama wcale nie była zachwycona. r *i 23 — Co z nią teraz zrobimy? Trzeba będzie chodzić od mieszkania do mieszkania i pytać, czyja kura. Też kłopot. „Ojej, niech już lepiej ta kura zniknie" — pomyślała wobec tego Karolcia, ściskając w ręce koralik. Życzenie , jej zostało oczywiście natych- 05 miast spełnione. r — Jak to, już nie ma tej kury? — dziwiła się tymczasem ciotka, która znów zajrzała do kuchni. — Wy- f leciała z powrotem czy co? k No, to ja idę po sprawunki. Trzeba coś kupić na obiad. Drzwi za ciotką Agatą zamknęły się. Mama również ubierała się do wyjścia. Spieszyła się jak zawsze. — Czy prędko wrócisz, mamo? — spytała Karolcia. — Ach, nie wiem — westchnęła mama. — Muszę po wyjściu ze szpitala (mama pracowała w szpitalu) iść jeszcze załatwić parę spraw. Gdybyś była starsza, tobyś mogła mnie wyręczyć. Ale jesteś jeszcze na to za mała. — I mama przytuliła Karolcię do siebie i pocałowała — Mamusiu, chciałabym jak najprędzej być dorosła, aby ci pomagać we wszystkim! — powiedziała z zapałem Karolcia również 24 t ulując mamę w policzek. Lecz zanim to niebaczne zdanie zostało wypowiedziane do końca, Karolcia poczuła, że dzieje się z nią coś ri/iwnego. — Chętnie ci pomogę, mamo — powtórzyła. I naraz zauważy-11 /e jest wyższa od mamy