... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Luke nie cierpiał przyspieszać tempa nauki tych, którzy postanowili doskonalić umiejętności jasnej strony. Okoliczności zmuszały go jednak do przygotowania zastępu obrońców Nowej Republiki szybciej niż imperialna akademia zdoła wyszkolić oddziały nowych wrogów. Zanosiło się na walkę, do której jego uczniowie muszą być przygotowani. Mistrz Jedi chwycił długą lianę i zeskoczywszy z gałęzi, zaczął się ześlizgiwać, ześlizgiwać... Kiedy jego stopy uderzyły o gruby konar drzewa Massassów, puścił się biegiem w stronę akademii. Dzięki porannym ćwiczeniom był już teraz w pełni rozbudzony. Czuł, że nadeszła pora działania. Ogłoszono, że odbędzie się kolejne zebranie wszystkich uczniów kształcących się w akademii Jedi. Jacen Solo wiedział, że jego wuj, Luke Skywalker, chciał powiedzieć coś ważnego. Zajęcia w akademii nie były nieprzerwanymi seriami wykładów i ćwiczeń, do czego przywykł na Coruscant, kiedy uczył się pod kierunkiem instruktorów. Akademia Jedi została pomyślana przede wszystkim jako miejsce indywidualnych studiów, gdzie istoty wrażliwe na działanie Mocy mogły oddawać się medytacjom i doskonalić własne umiejętności w tempie, które same uznawały za najwłaściwsze. Każdy potencjalny rycerz Jedi dysponował zestawem charakterystycznych zdolności. Jacen wykazywał duży talent do porozumiewania się ze zwierzętami. Starał się poznać ich uczucia i myśli, wysyłając do ich mózgów wici Mocy. Dla odmiany jego siostra była prawdziwym geniuszem, jeżeli chodziło o aparaturę elektroniczną i urządzenia elektromechaniczne. Miała intuicję, której mógłby pozazdrościć jej niejeden inżynier. Lowbacca, ich przyjaciel Wookie, potrafił doskonale radzić sobie z komputerami. Pozwalało mu to rozumieć działanie skomplikowanych urządzeń elektronicznych, a także zajmować się ich programowaniem. Tenel Ka z kolei była silnie umięśniona i zwinna, ale na ogół nie chciała posługiwać się Mocą jako jedynym środkiem wiodącym do obranego celu. Wolała polegać przede wszystkim na sprycie, zręczności i sile własnych mięśni. Jacen słyszał, jak jego egzotyczne stworzenia wiercą się w klatkach, ustawionych w komnacie pod kamienną ścianą. Pospiesznie je nakarmił, po czym przesunął palcami po niesfornych brązowych, lekko kręconych włosach. Usiłował wyczesać wszystkie źdźbła mchu czy resztki pożywienia, jakie mogły się tam znaleźć, kiedy pochylał się nad klatkami. Później zajrzał do komnaty siostry bliźniaczki, Jainy, która podobnie jak on szykowała się, by wziąć udział w uroczystym zebraniu. Dziewczyna szybko uczesała proste brązowe włosy, a później umyła dokładnie twarz, żeby jej skóra stała się różowa i odświeżona. - Czy wiesz może, co wujek Luke będzie chciał powiedzieć nam tym razem? - zapytała, ocierając krople wody z brody i nosa. - Miałem nadzieję, że ty mi to powiesz - odparł nieco zawiedziony Jacen. Ze swojej komnaty wyskoczył inny uczeń Jedi, jasnowłosy Raynar, odziany w jaskrawe szaty o barwach krzykliwej czerwieni, żółci i błękitu. Po chwili przesunął dłońmi po tkaninie szaty, a na jego twarzy odmalowało się przerażenie. Zakłopotany chłopiec głęboko westchnął, po czym odwrócił się i równie szybko zniknął w pokój u. - Idę o zakład, że to zebranie ma coś wspólnego z wyprawą na Coruscant, jaką odbył niedawno wujek Luke - oznajmiła Jaina. Jacen przypomniał sobie, że przed kilkoma dniami ich wujek odleciał "Ścigaczem Cieni" - zgrabnym wahadłowcem, na pokładzie którego uciekli z Akademii Ciemnej Strony. Luke zamierzał porozmawiać z przywódczynią Nowej Republiki, Leią Organa Solo, własną siostrą i matką bliźniąt. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej na temat zagrożenia, jakie mogło stanowić Drugie Imperium. - Istnieje tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć - odparł Jacen. - Większość pozostałych uczniów zapewne już czeka w wielkiej komnacie audiencyjnej. - No cóż, w takim razie na co m y jeszcze czekamy? - zapytała Jaina. Chwyciwszy brata za rękę, pobiegła długim korytarzem. W chwilę później za ich plecami ukazał się Raynar, który po raz drugi wybiegł ze swojej komnaty. Jego twarz promieniała teraz szczęściem, zapewne dlatego, iż chłopcu udało się znaleźć strój chyba jeszcze bardziej krzykliwy i jaskrawy niż poprzedni - tak bardzo, że każdy, kto spoglądałby na niego zbyt długo, z pewnością dostałby oczopląsu. Raynar przewiązał bluzę w pasie szarfą, na której widniały pomarańczowe i zielone plamy, po czym pospieszył za Jacenem i Jaina. Kiedy bliźnięta wyszły z kabiny turbowindy i znalazły się na progu komnaty audiencyjnej, stanęły i rozejrzały się po ogromnej sali. Dostrzegły gwarny tłum ludzi oraz istot nie będących ludźmi. Niektóre istoty miały po jednej parze rąk i nóg, a inne po kilka albo nawet kilkanaście