... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
59 Zgadza się, Sally. Kto zna odpowiedź na pytanie szó ste? Niewielu z was odpowiedziało poprawnie. Trevor? Barry zadrżał w duchu na widok głupkowatego, wyniośle uśmiechniętego młodego Ciemniaka. Trudno byłoby znaleźć w jakiejkolwiek szkole lepszy argument za przywróceniem kar cielesnych. Pytanie szóste: odchody jakiego ptaka leczą kłopoty z oczami? Odpowiedź: caladriusa. Osobiście wolę moje okulary, pomyślał Barry. Lon poddał się, zaprzestał wysiłków wciśnięcia się w ławkę i usiadł na podłodze, krzyżując nogi. Znakomicie, Trevorze, dziękuję. — Herbina zerknęła na zegar. — Do diaska, brakuje nam czasu, więc sama po dam wam resztę odpowiedzi. Zanim jednak to zrobię, chcę, żebyście wiedzieli, że jestem bardzo niezadowolona z wyni ków wczorajszej klasówki. By ją zaliczyć, musieliście tylko przeczytać wasze bestiariusze. To nietrudne i nie wymaga żadnej magii. Musicie jednak się przyłożyć — brak magii i lenistwo to fatalne połączenie. Pytanie siódme: jakiego zwierzęcia boi się lew? Odpowiedź: koguta. W klasie rozległy się chichoty, w tym także z ust Lona. Herbina posłała mu gniewne spojrzenie. Pytanie ósme: jak hiena wabi swoją zdobycz? Odpo wiedź: naśladuje odgłosy ludzkich wymiotów i szlochów. Pytanie dziewiąte: jak żurawie latają w wietrzny dzień? Od powiedź: jedzą sporo piasku i kamyków, które służą im za balast. Barry usłyszał, jak któryś z uczniów mamrocze pod nosem: „Co za bzdury?". Racja, pomyślał. 60 Pytanie dziesiąte: jak bóbr unika schwytania? Odpo wiedź: ścigany przez myśliwego wyrywa sobie jądra i ciska nimi w prześladowcę. Trevor już to zrobił rzucił któryś z uczniów; odpo wiedziały mu głośne śmiechy. Herbina postukała linijką w katedrę. Wystarczy. — Barry rozpoznał ostatnie rozpaczliwe próby młodej nauczycielki utrzymania porządku tuż przed dzwonkiem. To, że mamy gości, nie oznacza, że możecie brykać. Nagle klasa ryknęła chóralnym śmiechem. Parę osób zaczęło pokazywać palcami Herbinę, która spojrzała w dół. Któryś z uczniów sprawił, że jej bluzka stała się niewidzialna. Jakie to sprytne z naszej strony. Używamy naszej skromnej wiedzy do tak niecnych celów? Proszę się przyjrzeć, panie Palaver, i tak pan za to zapłaci, więc równie dobrze może pan wiedzieć za co. W obliczu półnagości nauczycielki część uczniów zarumieniła się, lecz kilku chłopców o wyraźnym zaroście wpatrywało się w nią z uznaniem. Barry pożałował Herbiny; współczuł jej, że musi mieć do czynienia z taką bandą. Z surową miną wyrzuciła ucznia z klasy. Jej bluzka zaczęła powoli odzyskiwać barwę. A teraz pytanie dodatkowe. Ponieważ nikt nie udzielił prawidłowej odpowiedzi, sama będę musiała ją przeczytać. Wszyscy wiedzą o istnieniu włócznika, latającego węża, który rzuca się na swą ofiarę niczym włócznia... Czyjaś ręka wystrzeliła w górę. Jest podobny do dzidy. Ręka opadła. 61 Owszem, ale na przyszłość, Murphy, zaczekaj, aż cię wywołam. Za dodatkowe punkty wymień dwie inne cieka wostki dotyczące węży. Oczywiście może ich być wiele, to tylko kilka przykładowych: nim zaczną pić wodę, węże wy pluwają swój jad do dziury; wąż nigdy nie zaatakuje nagie go mężczyzny; jeśli wąż oślepnie, może się wyleczyć, jedząc koper włoski; jeżeli wąż wypije ślinę głodującego człowieka, umrze; i wreszcie istnieje odmiana dwugłowego węża, który potrafi toczyć się niczym obręcz. Zadźwięczał dzwonek. Herbina krzyknęła do klasy: Na jutro przeczytajcie rozdział o rybach! Odpowie działy jej jęki. — Zrobię sprawdzian. — Kolejny, głośniejszy jęk. Herbina podeszła do Barry'ego i Lona. Kiedyś widziałem węża obręcz — powiedział podnie cony Lon. Nieprawda, Lon. Czemu zawdzięczam tę paskudną ingerencję, chciałam powiedzieć: niespodziewaną przyjem ność? Jeśli chodzi o udział w dokumencie telewizyjnym, odpowiedź nadal brzmi: nie. Nam także miło cię widzieć, Herbino — powiedział Barry. To dość długa historia. Możemy gdzieś pogadać? Gdy powiedziałeś to do mnie ostatnio, Barry Trotte rze, skończyłam z poszarpaną bluzką i butami śmierdzący mi pawiem. Zupełnie nie pamiętam bronił się Barry. Nie dziwi mnie to, panie boskikoktajlowski. Herbi na westchnęła. — Chodźcie za mną, pójdziemy do saloniku. 62 Parę chwil później siedzieli już razem na niewygodnych plastikowych krzesłach w zadymionym, brudnym pomieszczeniu. Czy istnieje cos' bardziej przygnębiającego niż banalne plakaty motywacyjne? Jeśli tak, Barry nie chciał tego poznać. Kawy? Herbina uniosła dzbanek, nikt się nie ode zwał. Napełniła zatem styropianowy kubek cuchnącą cieczą o konsystencji syropu. — Jestem uzależniona — dodała ra dośnie, przyznając, że każdy, kto z własnej woli wypiłby coś takiego, jest w istocie niewolnikiem Demonicznego Ziarna. Odstawiła dzbanek i postukała w kubek różdżką; zawartość pojaśniała jak po dodaniu kilku opakowań śmietanki. Herbina uniosła kubek do ust, Barry tymczasem masował kostkę, która czuła się już lepiej. Lon wypisywał swoje imię w kupce cukru. Co zatem się dzieje? Czy Ten, Który Śmierdzi znów coś miesza? spytała Herbina. Nie, Vielokont nie ma z tym nic wspólnego odparł Barry. A jeśli ma, to ja nic o tym nie wiem. Gdy wyjaśnił sytuację, Herbina zakołysała w dłoniach kubkiem mazi. I chcesz, żebym pomogła? Tak. Lon jest miły i... wierny... ale sama wiesz. Nawet wróbel wygrałby z nim w scrabble. I ja mam być mózgiem całej operacji domyśliła się Herbina, po czym z uśmiechem zaczęła liczyć coś w myślach. Prawdę mówiąc, mam parę dni wolnego. Może pożałuję, zawsze żałuję, ale co mi tam. Super. Barry odetchnął z ulgą. Będzie jak za daw nych dobrych czasów. 63 Uśmiech Herbiny nieco przygasł. Nie całkiem, Barry. Nie każdy jest marką handlową uwielbianą przez miliony. Niektórzy z nas muszą zarabiać na życie. Barry znalazł się na znajomym terytorium. Chciał wyjaśnić, że wcale nie ma pieniędzy, że dostał tylko odrobinę na początku i jeszcze trochę po każdej rozmowie z autorką. No i kasę z reklam, ale po vielokonckim ataku trądziku wszystkie wycofano*. Lubił jednak uchodzić za bogacza. Moja cena to spłata pożyczek studenckich oznajmiła Herbina. Rodzice pracują w państwowej służbie zdrowia i potrzebuję każdego grosza. Rodzice Herbiny byli dentystami holistycznymi, a dentysta, który odmawia usunięcia zęba z naturalnego ekosystemu, nie zarabia zbyt imponująco