... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

 Pan Pduszko nie przywizywaB do tego wikszej wagi.  W ka|dym razie olbrzym. Pan Eligiusz kazaB go w pBótno owin, wBo|y do koszyka i w te pdy do karetv zaprzga. WsiadB, pojechaB. Prosto do panny Angeli. Przyjechawszy bilet swój wizytowy posBaB, ale nie wysiada, czeka. Panna Angela rada, |e rybk chwyciBa na haczyk, ka|e prosi na pokoje. Tymczasem zamiast pana Eligiusza pojawiB si sBu|cy, uginajcy si pod ci|arem koszyka. Wewntrz znajdowaB si...  Karp!  wykrzyknli jednocze[nie chBopcy. Pan Pduszko poprawiB okulary i przyjrzaB im si ze zdumieniem.  A wy skd wiecie?  Mo|na si byBo domy[li. Ale fajny kawaB!  Wojtek podskakiwaB na jednej nodze.  MusiaBa mie bardzo gBupi min ta cala panna Angela, nie? 94  Wyobra|am sobie  prychnB gospodarz.  Konkurent okazaB si zimny jak ryba. \  To my ju| idziemy  podniósB si naraz Bigbit.  Bardzo panu dzikujemy.  Co, ju|?  zmartwiB si pan Pduszko.  Jeszcze wam nawet poBowy nie opowiedziaBem.  Obiecali[my wróci na szóst.  Wojtkowi te| byBo |al przerywa rozmow.  Ale je|eli pan pozwoli, to jeszcze kiedy[ wpadniemy.  Prosz, moi kochani, prosz.  Pan Pduszko zrobiB przebiegB min.  Naopowiadali wam pewnie, |e ze mnie straszny typ, co? {e dzieci |ywcem po|eram? co? A ja, po prostu, nudziarzy nie lubi, ot co. Ale takich go[ci jak wy to zawsze mile powitam. I tego wysokiego te| przyprowadzcie.  Jakiego wysokiego?  patrzyli z osBupieniem.  No byB u mnie taki jeden... TydzieD, nie, mo|e dwa tygodnie temu. Te| o pana Eligiusza rozpytywaB. My[laBem, |e to on was przysBaB.  Nie, my sami... A jak wygldaB ten chBopak?  No mówi, |e wysoki  zniecierpliwiB si pan Pduszko.  WBosy ciemne, tylko strasznie zaro[nity, podobno teraz taka gBupia moda. A| go spytaBem, po co maBp z siebie robi, to si zaraz na mnie namarszczyB. Zabijaka to musi by, nie powiem. Popatrzyli na siebie. Tylko jeden chBopak w caBej szkole nosiB bitelsowskie kdziory prawie do ramion i skutecznie wojowaB z Barcikow-skim, który odgra|aB si, |e pewnego piknego dnia ostrzy|e delikwenta do goBej skóry. Tym chBopakiem byB Janicki.  Ale co, do wszystkich sputników, robiB Janicki u pana Pduszki!? Czy|by na wBasn rk szukaB skarbu?  pomy[laB Badyl i z gBupia frant zagadnB:  To on te| si o pana Suchodolskiego dopytywaB? Pan Pduszko si obruszyB.  OgBuchBe[ nagle, czy co? Przecie| ju| mówiBem.  1 opowiedziaB mu pan to samo, co nam?  O wiele wicej. SiedziaB tu z póB dnia. Ale najbardziej interesowaB si Wybranowskim i husari. RozpytywaB mnie o odsiecz wiedeDsk. Nawet mu ksi|k po|yczyBem z rycinami, na których byBy wizerunki ówczesnych rycerzy. ObiecaB wkrótce odnie[. Mogliby[cie mu to przypomnie. Nie lubi tak rozpo|ycza ksi|ek. Jeszcze gdzie[ zgubi... Pierwszy oprzytomniaB Badyl. 95  Obiecuj panu, |e mu przypomnimy.  W gBosie jego zabrzmiaBa zBowroga nutka, której jednak starszy pan chyba nie zauwa|yB, bo wyprawiB ich z pogodnym u[miechem. Ledwie znalezli si na dworze, na tym |aBosnym wysypisku odpadków udajcym ogródek, Badyl naskoczyB na Bigbita.  Widzisz, jaki osioB z ciebie! SkoDczony idiota!  syczaB