... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Jonas przytaknął. W głębi duszy cieszył się tą niespodziewaną przerwą w co- dziennej rutynie, ale nigdy by się do tego nie przyznał. Erin wziął od Jacoba strzelbę i krzyknął coś w sindebele. Natychmiast pię- ciu mężczyzn pobiegło tam, gdzie oczyszczano z trawy miejsce na pas startowy. Pat chciał spędzić tu weekend i Erin zamierzał na czas przygotować pas dla cessny. Pragnął zobaczyć podziw w oczach ojca, gdy ujrzy nie tylko wykonany już pas startowy, ale i obóz przygotowany na przyjazd gości. - Nikt, kto nie przepracuje dziś całej dniówki, nie dostanie nyama, gdy wie- czorem wrócimy z kozłem – ostrzegł. Wiedział, że dzięki obietnicy mięsa na kolacj ę, wszyscy będą dziś pracowali naprawdę ciężko. Wokół unosiły sięroje muszek, wpadały do ust i nosa. Erin zaczął je odganiać. - Nie zwracaj na nie uwagi, tak jak shumba nie zwraca uwagi na muchy tse- -tse – radził mu zawsze Jacob. - Może gdybym mógł na nie ryknąć jak shumba, też zostawiłyby mnie w spo- koju – odpowiadał Erin. Trzej mężczyźni maszerowali, dopóki ich cienie nie znalazły się dokładnie pod nimi, ale nie spostrzegli nawet śladu wodnego oczka. Przed nimi rozciągała się głęboka, trawiasta dolina. - Zwłoki – powiedział Erin i wskazał ręką w stronę doliny, gdzie na odle- głym drzewie spoczywały czarne kształty. - Niezbyt świeże – dodał Jonas ocieniając oczy. – Na niebie nie ma już sę- pów. Zostały tylko te siedzące na drzewie. - Zbyt objedzone, by latać – roześmiał się Erin. – Chodźmy zobaczyć, co tam leży. Jacob w milczeniu poszedł pierwszy przez trawę. Nieustannie przepatrywał okolicę i węszył jak ogar. Nagle zakręcił w prawo i przysiadł w trawie. Erin i Jonas chwilę zaczekali, ale gdy nie pojawił się, Erin załadował broń i ostrożnie ruszył w kierunku, w któ- rym zniknął Jacob. Znaleźli go przykucniętego nad czymś, co leżało na ziemi. - Jacob, co się stało? – szepnął Erin. Jacob wstał i potrącił tę rzecz nogą rozwijając kawałek niebieskiej bawełny zaplamionej zgęstniałą krwią czarną od rojących się much. Mężczyźni popatrzyli po sobie, a potem zwrócili spojrzenie na materiał. - Shumba – stwierdził Jacob wskazując ledwie widoczny ślad na piasku wśród trawy. Pochylił się nisko nad odciskiem łapy i wdał w cichą rozmowę z Jonasem. Po- tem obaj się wyprostowali i powoli ruszyli, każdy w innym kierunku, poszukać dal- szych śladów. Gdy je znaleźli, zaczęli się nawoływać cichym okrzykiem przylądko- wej turkawki, który dla Erina brzmiał jak: Gdzie jest Ingwe? Gdzie jest Ingwe? Poszedł cicho za nimi. Był niespokojny, gdyż wiedział, że w tych okoliczno- ściach można wejść prosto na lwa. Ten, który tu niedawno polował, na pewno przesypia teraz południe szczęśliwy, bo ma pełny brzuch. 116 Jonas i Jacob zatrzymali się, by na niego poczekać. - To stara lwica. Jest sama i nie pożyje długo. Już nie może polować – po- wiedział Jacob. Erin nie zakwestionował jego stwierdzenia. Mimo że mieszkał tu od urodze- nia, nie potrafił zrozumieć, w jaki sposób tropiciele mogą odczytać historię życia zwierzęcia na podstawie kilku śladów pozostawionych w gęstej trawie, ale nigdy nie wątpił w ich słowa. Nagle Jacob wydał ostry gwizd dzierzby. Mężczyźni natychmiast zbliżyli się do siebie, bo usłyszeli głośny, nosowy zew. Erin popatrzył na ziemię, próbując zorientować się, co takiego zobaczył Ja- cob, potem spojrzał w niebo, na kołującego sokoła. Jego białe skrzydła obrzeżo- ne były czarnym paskiem. Obserwował wspaniałe przewroty, jakich ptak doko- nywał w powietrzu. To właśnie one zyskały mu wśród Francuzów nazwę akrobaty. - To była kobieta – powiedział Jacob, patrząc na kości potrzaskane potęż- nymi szczękami. – Gdy lwica odeszła, przyszły tu na ucztę hieny. Erin zmusił się, by spojrzeć na żałosne szczątki kobiety. Hieny wgniotły tra- wę w piasek. Kawałki materiału zwisały ze stojących jeszcze ździebeł jak flagi z masztów w bezwietrznym powietrzu. - Musimy znaleźć lwicę i ją zastrzelić. Skosztowała już ludzkiego mięsa, więc znów będzie zabijać – oznajmił Erin. - Nie ma takiej potrzeby – sprzeciwił się Jacob. – Hieny zrobiły to za nas. – Powiedział jeszcze coś do Jonasa, który szybko odszedł, pilnie przypatrując się ziemi. - Próbowała obronić swój łup, ale było ich za dużo. Jonas niedługo znajdzie jej zwłoki. Popatrz tutaj. Erin przykucnął obok Jacoba i znów się zachwycił jego umiejętnościami. Jacob kijkiem odwrócił coś, co dla Erina wyglądało jak złamana gałązka przysy- pana piaskiem. Ale była to noga lwa, odgryziona od ciała przy pachwinie. Gdy tak przyglądali się okropnemu dowodowi świadczącemu o śmierci lwi- cy, podszedł do nich Jonas