... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Dotychczas jego wystąpienia przed sędziami przysięgłymi kończyły się sukcesem. Musiał zatem przetrwać jeszcze pięć miesięcy, zakładając oczywiście, że nie nastąpi kolejne odroczenie. Tymczasem taka groźba stawała się coraz bardziej realna. Trzeba było jak najszybciej umożliwić Facherowi i Cheesemanowi zapoznanie się z opiniami biegłych, by w ogóle marzyć o rozpoczęciu procesu w terminie. Ale jego eksperci medyczni nie zakończyli jeszcze pracy, a co gorsza, on nie miał nawet 188 czasu, aby ich przygotować do przesłuchań. Większość nie składała dotąd zeznań pod przysięgą. Jan musiał więc powbijać im do głowy, że występowanie w roli biegłego sądowego niekoniecznie podlega wszelkim regułom pracy naukowej, bo przede wszystkim z miejsca dla świadków nie wolno wyrażać żadnych wątpliwości. Musieli zrozumieć, iż obrona będzie się starała skłonić ich do takich wyznań, które później z łatwością dałoby się wykorzystać przeciwko nim. Na to wszystko brakowało czasu. Mimo nieprzygotowania biegłych Schlichtmann pragnął za wszelką cenę uniknąć kolejnego odroczenia. Dobrze wiedział, że Facher i Cheeseman nie są zainteresowani jak najszybszym rozpoczęciem procesu. Sądził, że będą usiłowali maksymalnie go opóźnić, po cichu licząc na wyczerpanie się funduszy strony skarżącej. Obawiał się ponadto, że każde odroczenie może pociągnąć za sobą następne, a w okresach największego przygnębienia nabierał nawet podejrzeń, że w ogóle może nie dojść do rozprawy. Tak więc wyraził zgodę na przesłuchanie przez obronę trojga swoich ekspertów. Zawarł jednak ustne porozumienie, że będą to jedynie „wstępne" przesłuchania, dotyczące wyłącznie spraw fachowych, czyli rodzajów przeprowadzonych badań oraz ich wyników. Według niego na tym etapie lekarze nie mogli jeszcze formułować żadnych ogólnych wniosków. Obstawał, że na to przyjdzie czas podczas drugiej rundy przesłuchań, kiedy lekarze zakończą wszelkie prace. Później miało się okazać, że to porozumienie było wielkim błędem popełnionym z pośpiechu. Wbrew nadziejom Jana Facher i Cheeseman ani przez chwilę nie zamierzali się trzymać wspólnych ustaleń. Gorączka działań i ciągłe zaniepokojenie sprawiły, że błąd Schlichtmanna spowodował całą serię dalszych pomyłek, co zupełnie wyprowadziło go z równowagi. - Sądziłem, że zeznania mają się ograniczyć do wykonanych badań - rzekł ostro Schlichtmann Donowi Frederico już pięć minut po rozpoczęciu pierwszego przesłuchania. Kilka minut później przerwał mu znowu: - Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, lecz jedynym celem tego spotkania miało być omówienie przeprowadzonych badań lekarskich, umożliwiające zaplanowanie odpowiedniej linii obrony i zaangażowanie własnych biegłych. Wiem, że chciałby pan zadać od razu tysiące pytań, ale będzie pan musiał z tym poczekać. Z konieczności musimy ograniczyć zakres dzisiejszego przesłuchania. - Panie Schlichtmann - odparł spokojnie Frederico. - Nie jestem pewien, czy wystarczy nam czasu na wysłuchiwanie pańskich przemówień. - Przede wszystkim nie mamy czasu na te pytania, które wykraczają poza ustalony zakres zeznań. - Zastrzegam sobie prawo do kwestionowania... - Może pan sobie zastrzegać, co się panu podoba. Proszę tylko nie wykorzystywać dzisiejszego przesłuchania do takich celów, jakim nie powinno służyć. Niechże się pan skupi na tych cholernych badaniach i ich wynikach, jeśli zamierzacie je wykorzystać do zaplanowania obrony! 189 - Proszę nie krzyczeć. Chce pan poinstruować świadka, żeby nie udzielał sdpowiedzi? - Nie dam się nabrać na takie gówniane sztuczki! - Naprawdę nie musimy się obrzucać obelgami - wtrącił jeden z asystentów Cheesemana. - Nie pozwolę się oskarżyć o utrudnianie przyjmowania zeznań! - cedził Fan. - Zależy wam jedynie na odroczeniu procesu. Chcielibyście poskarżyć się Skinnerowi: „Wysoki Sądzie, Schlichtmann to kawał sukinsyna, ciągle robi nam trudności i dlatego potrzebujemy więcej czasu". Nic z tego! Nie robię żadnych trudności. Zrezygnowałem z własnych planów, żeby wam pomóc. Zamierzam jednak egzekwować warunki naszego porozumienia. I mówię to z ręką na sersu. Jakoś udało się przejść przez to pierwsze przesłuchanie, chociaż na dwustu jięćdziesięciu stronach spisanych zeznań znalazło się jeszcze wiele podobnych arotestów Schliohtmanna. Ale następnym razem, podczas odpytywania immunologa, Alana Levina, sytuacja jeszcze się zaostrzyła. - Dałem się nabrać na fałszywe pozory! - wykrzyknął Jan w pewnym momencie. - To jawne nadużycie! Wielokrotnie groził wyjściem z sali, po czym, jak gdyby nic się nie stało, wszczynał długie dyskusje ze swoim biegłym, zanim w końcu pozwolił mu odpowiedzieć na pytanie obrony. Stanowiło to oczywiste naruszenie przepisów dotyczących procedury składania zeznań, ale Schlichtmann ani trochę się tym nie przejmował. Raz za razem powtarzał, że są to jedynie „wstępne rozmowy", a nie „regularne przesłuchania". - Zanim odpowie pan na to pytanie, chciałbym porozmawiać na osobności -rzekł do Levina. - To bardzo ważna sprawa. Proszę ze mną. Poderwał się z krzesła i pociągnął lekarza za rękaw w stronę wyjścia. - Czyżby miał pan kłopoty ze zrozumieniem pytania? - zwrócił się do świadka Marc Temin, współpracownik Cheesemana. - To ja mam kłopoty ze zrozumieniem pytania - rzucił adwokat, otwierając drzwi na korytarz. - Panie Schlichtmann, proszę nie wychodzić, kiedy z panem rozmawiam! - Wyjdę, czy się to wam podoba czy nie! To nie jest regularne przesłuchanie. 0 wiele spraw będziecie mogli pytać w innym terminie. - Sprzeciwiam się takiemu stawianiu sprawy! - I ja także się sprzeciwiam! - dodał Frederico. - Sprzeciwiajcie się do woli, macie do tego prawo. Kiedy obaj wrócili do sali konferencyjnej, Temin zapytał: - Doktorze, czy uzgodnił pan odpowiedź ze swoim prawnikiem? - Tylko bez takich insynuacji! - huknął Schlichtmann. - Jeszcze jeden podobny komentarz, a natychmiast stąd wyjdziemy! Jasne? Nie mam ochoty na tego rodzaju uwagi w protokole. - Protokół odzwierciedli wszystko, co się tu dzieje. - Niepodobnego!-wykrzyknąłJan. - Panie Schlichtmann, pańskie groźby, ostrzeżenia i podniesiony głos sanie na miejscu. - Akurat! Nie życzę sobie oskarżeń o niestosowne zachowanie ze strony kogoś takiego jak wy! - Nie usłyszeliśmy odpowiedzi... - Nie będzie żadnej odpowiedzi! - Czy mogę przynajmniej dokończyć to zdanie? Pan Schlichtmann naradzał się ze świadkiem przed udzieleniem przez niego odpowiedzi na moje pytanie. Uważam, że nie ma do tego prawa... - Nasza krótka narada nie miała nic wspólnego z pańskim pytaniem