... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Roześmiałam się. - Akurat w tej chwili niezadowolenie Duszołap nie powinno cię martwić. Nie dostanie cię, choćby nie wiem co. - Nigdy nie wiadomo. - Odszedł, by powiedzieć pozostałym, że chcę, aby te obserwujące nas wrony traktowano niczym ulubione zwierzątka. - Dziwny i intrygujący człowiek - zauważył Santaraksita. - Dziwny na pewno. Ale on jest obcy. - W tym miejscu wszyscy jesteśmy obcy, Dorabee. Trudno zaprzeczyć. Rzeczywiście. Mogłam zamknąć oczy, a i tak nie potrafiłam zapomnieć o przerażającym wrażeniu, jakie wywoływała otaczająca mnie równina. W istocie im bardziej próbowałam je od siebie odegnać, tym silniej je odczuwałam. Kiedy na nią nie patrzyłam, równina zdawała się tak samo świadoma mojej obecności, jak ja zdawałam sobie sprawę z jej istnienia. Kiedy już zadbałam o zwłoki Sindawe, podjęłam dalszą wędrówkę u boku Mistrza Santaraksity. Bibliotekarz naprawdę był tak podniecony, jak twierdził. Wszystko zdawało mu się cudowne. Z wyjątkiem pogody. - Zawsze jest tu tak zimno, Dorabee? - To jeszcze nawet nie jest zima. - Śnieg znał jedynie z opowieści. O lodzie wiedział, że jest to coś, co spada z nieba podczas gwałtownych burz pory deszczowej. - Z pewnością może być jeszcze zimniej. Nie wiem. Łabędź mówi, że nie pamięta, aby poprzednim razem było tak zimno, ale pora roku była wówczas inna i okoliczności wejścia na wyżynę również. - Gotowa byłam się założyć, iż nieczęsto nad równiną rozlegał się uporczywy płacz niemowlęcia albo szczekanie psa. Jeden z dzieciaków jakoś przemycił ze sobą zwierzę i teraz było już za późno, aby cokolwiek z tym zrobić. - Jak długo potrwa cała wyprawa? - Ach. Jest to pytanie, którego jak dotąd nikt nie odważył się zadać. Obecnie i tak lepiej ode mnie znasz wczesne Kroniki. Miałeś całe miesiące na ich studiowanie, podczas gdy mnie nie starczyło nawet czasu, aby własną zaktualizować. Co mówią o równinie? - Nic. - Ani słowa o tym, kto ją zbudował? Ani dlaczego? Można domniemywać, że Kina miała jakiś związek z jej tworzeniem. Podobnie jak Wolne Kompanie Khatovaru oraz demon Shivetya. Sądzimy, że istota uwięziona w fortecy, ku której zmierzamy, jest właśnie tym demonem, pilnującym miejsca spoczynku Kiny. Z mizernym skutkiem, jak widać, ponieważ starożytnemu królowi Rhaydreynakowi udało się zapędzić Kłamców jego epoki do tych samych jaskiń, w których Duszołap zamknęła Uwięzionych. Ponadto doskonale wiemy, że gdzieś tam pogrzebane są Księgi Umarłych. Wujek Doj twierdzi - nie przedstawiając wszakże żadnych przekonujących dowodów - iż Nyueng Bao są potomkami kolejnej Wolnej Kompanii, ale równocześnie Wujek i Matka Gota niekiedy wspominają o rzeczach, które bynajmniej nie stanowią fragmentów zwyczajowej wiedzy. - Dorabee? Na twarzy Mistrza Santaraksity pojawił się tymczasem grymas, który widziałam zawsze, gdy udawało mi się go zaskoczyć. Uśmiechnęłam się i poinformowałam go: - Powtarzam to sobie każdego dnia, dwadzieścia razy dziennie. Tylko zazwyczaj nie robię tego na głos. Chyba miałam nadzieję, że możesz coś do tego dodać. Potrafisz? Z doświadczenia wiemy, że dotarcie do fortecy zajmuje trzy dni. Zakładam, że warownia usytuowana jest pośrodku równiny. Całą jej przestrzeń pokrywa sieć chronionych dróg i kręgów, w których te drogi się przecinają. A tam, gdzie istnieją drogi, musi również być miejsce, do którego prowadzą. Stąd wniosek, że gdzieś musi istnieć przynajmniej jeszcze jedna Brama Cienia. - Uniosłam wzrok. - Co o tym sądzisz? - Całą kwestię naszego przetrwania uzależniłaś od spekulacji na temat istnienia innego wyjścia z równiny? - No. Tam, skąd przyszliśmy, nie można już wrócić. Znowu to spojrzenie. Idący obok mnie w całkowitym milczeniu, przysłuchujący się tylko, Suvrin też patrzył podobnym wzrokiem. Powiedziałam: - Chociaż większość życia spędziłam wśród Gunni, wciąż nie do końca oswoiłam się z bardziej ezoterycznymi fragmentami ich legend. A jeszcze mniej wiem na temat starszych, mniej znanych kultów, nie nastawionych na działalność ewangeliczną