... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

A potem wszystko ucichło. Pierwszego dnia nie wyszłam z domu. Opowiadali: szedł tłum ludzi, tabun bydła. Wojna! Mój mawiał, że człowiek strzela, a Bóg kule nosi. Jaki komu los! Młodsi, co powyjeżdżali, poumierali w nowym miejscu. A ja, choć o kiju, drepczę. Tęskno się zrobi - zapłaczę. Wieś pusta. I ptaszki tu wszelkie latają. I łoś chodzi, jakby nigdy nic. (Płacze). Wszystko pamiętam. Ludzie powyjeżdżali, a koty i psy zostawili. Przez pierwsze dni chodziłam i mleka im nalewałam, a psom po kęsie chleba. Biegały po podwórkach i czekały na gospodarzy. Głodne koty ogórki żarły, pomidory. Do jesieni kosiłam trawę sąsiadki przed furtką. Płot padł, podniosłam. Ludzi czekałam. Był u sąsiadki pies, Żuczek. - Żuczek - proszę -jak pierwszych ludzi spotkasz, zaszczekaj. Nocą śnię, że wywożą. Oficer krzyczy: „Gospodyni, wszystko zburzymy i zakopiemy. Wychodź!". I wiozą mnie w jakieś nieznane miejsce. Ni to miasto, ni wieś. Ni ziemia nawet. Zdarzyła się historia. Miałam dobrego kota. Waśkę. Zimą głodne szczury napadały, nie ma zmiłuj się. Pod pościel właziły. Ziarno w beczce - dziurkę 30 przegryzły. Waśka, wybawca mój. Bez Waśki bym zginęła. Pogadamy sobie / nim, pojemy. A potem przepadł Waśka. Może głodne psy go dopadły? Bie-vały głodne, dopóki nie pozdychały. Koty były tak głodne, że zimą kocięta zja-iluły. Boże, przebacz! A jedną babę szczury zagryzły. Rude szczury. Prawda to i /y nie, tak plotą. Ściągają tu szabrownicy. Przez pierwsze lata starczyło im dolna. Koszul, bluzek, futer. Bierz i wieź na bazar. Ot, i napiją się, piosenki śpie-wuji|. Czort z nimi! Jeden zwalił się z roweru i usnął na drodze. Rankiem kości inale/li i rower. Prawda to czy nie? Nie powiem. Tak plotą. Tu żyje wszystko. Dosłownie wszystko! Jaszczurka żyje, żaba. I robak. I myszy są! Wszystko jest. A wiosną najpiękniej. Bez zakwitnie. Czeremcha puchnie. Póki nogi nosiły, sama po chleb chodziłam, w jedną stronę piętnaście kilometrów. Za młodych lat podskoczyłabym biegiem. Przyzwycząjonam. Po wojnie chodziliśmy po nasiona na Ukrainę. Tak do trzydziestu, pięćdziesięciu kilometrów. Po pudzie nosili, a ja po trzy. A teraz po domu, bywa, nie przejdę. Starej babie i latem na piecu chłodno. Milicjanci przejeżdżają przez wieś, to i hleba przywiozą. Tylko co oni tu sprawdzają? Tu tylko ja i kotek. To mój dru-pi kot. Milicja zatrąbi, a my cieszym się, biegniem. Jemu przywiozą kostek. A mnie zapytają: A jeśli napadną bandyci? A czymże oni tu się nażrą? Cóż wezmą? Duszę? Tylko duszę mam. Dobrzy chłopcy. Śmieją się. Bateryjki do odbiornika przywieźli, to radia I wsłucham. Ludmiłę Zykinę lubię, ale rzadko teraz śpiewa. Widać zestarzała się l.ik ja. Mój mawiał: bal skończony i skrzypki do torby! Opowiem, jak kotka znalazłam, kiedy zabrakło mojego Waśki. Czekam il/icń, dwa, miesiąc. Wszystko mówi, że zostałam sama. Ni do kogo ust otwo-i /.yć. Poszłam po wsi, po sadach, wołam: - Waśka! Waśka! - Początkowo wiele k h biegało, a potem zapadły się. Śmierć nie wybiera. Wszystkich ziemia przyjmuje. I chodzę ja, chodzę. Dwa dni wołam. Na trzeci dzień - kot siedzi przed k lepem. Przyglądamy się sobie. On rad i ja rada. - No, idziemy do domu proszę. „Miau". I dawaj go przekonywać: - Chcesz być sam? Wilki rozszar-l>ii(. Idziemy. Mam jajka, słoninę. - Jak mu wyjaśnić? Ludzkiego języka nie rozumie. Ale pojął. Idę przodem, biegnie z tyłu. „Miau". - Odetnę ci słoniny. Miau". - Będziemy razem. „Miau". - Nazwę cię Waśką. „Miau". Już dwie /imy przeżyliśmy. Nocą przyśni się, że ktoś zawołał. Głos sąsiadki: - Zina! Pomilczy i znowu: Zina! — Tęskno mi się zrobi - popłaczę. Zajdę na mogiłki. Mama tam leży. i V>reczka mała. W czasie wojny zmarła na tyfus. Jak tylko zanieśliśmy ją na mogiłki, słoneczko wyszło zza chmur. I tak świeci, świeci, choć ty wróć i płacz. I mój tam. Fiedia. Posiedzę przy wszystkich. Powzdycham. A rozmawiać 31 można i z żywymi, i z martwymi. Żadnej różnicy. Słyszę i tych, i tamtych. Kiedym sama. I kiedy smutek. Na wprost od tych mogiłek nauczyciel Iwan Prochorowicz Gawrilenko mieszkał, do syna na Krym wyjechał. Za nim Piotr Iwanowicz Miusskij. Traktorzysta. Stachanowiec , kiedyś wszyscy na tych stachanowców się wybijali