... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Merlin kazał powiedzieć, że jedynie cudem nie spaliła się cała ulica. Dom księcia Haselet jest tylko trochę uszkodzony. 88 89 JULIE GARWOOD Oczywiście dym wszystko przyczernił. ale zewnętrzne ściany stoją. - Perry, o czym ty mówisz? - Caine, spalił się twój miejski dom - wtrącił Lyon. - To właśnie chcesz powiedzieć, Perry? Służący szybko potwierdził. - To nie z braku ostrożności — bronił się. - Nie wiemy, skąd wziął się pożar, milordzie, ale nie zostawiliśmy palących się świec ani ognia w kominkach. Bóg mi świadkiem, że to nie nasza wina. - Nikt was nie wini - powiedział Caine. Był opanowany, nie okazywał gniewu. Co jeszcze może pójść źle, zastanawiał się. - Wypadki się zdarzają. - To nie był wypadek. Wszyscy spojrzeli na Jadę. Wzrok miała wbity w podłogę, ręce zaciśnięte. Była tak zrozpaczona, że Caine poczuł, jak złość mu przechodzi. - W porządku, Jadę - uspokajał. - Taką stratę mogę łatwo wyrównać. - Zwrócił się do Perry'ego: - Nikomu się nic nie stało? Lyon przyglądał się Jadę, kiedy Perry jąkając się opowiadał, że cała służba zdołała opuścić dom. Caine odczuł ulgę. Już chciał wydać służącemu rozkazy, gdy wtrącił się Lyon: - Caine, załatwię sprawę z władzami i zajmę się twoją służbą. Ty musisz jak najszybciej wywieźć Jadę z Londynu. - Tak - przyznał Caine. Nie chciał niepokoić Jadę, ale ona już odgadła, że ogień w domu Caine'a został podłożony przez ludzi, którzy ją prześladowali. - Perry, idź do kuchni, dostaniesz tam coś do picia - rozkazał Lyon. - Na kredensie zawsze stoi piwo i koniak. Perry pospieszył po poczęstunek. Lyon i Caine przyglądali się Jadę czekając, aż coś powie. Ale ona nadal patrzyła w podłogę i tylko załamywała ręce. 90 SZMARAGD - Jadę - powiedział Caine, gdy nadal milczała. - Dlaczego sądzisz, że ogień został podłożony? Głęboko westchnęła; po chwili milczenia odparła: - Bo to nie jest pierwszy pożar, Caine. To już trzeci. Chyba m a j ą słabość do ognia. Podniosła wzrok i spojrzała na niego. Zobaczył w jej oczach łzy. - Będą próbowali i próbowali, aż wreszcie dostaną ciebie... i mnie. W palących się domach. - Chcesz powiedzieć, że zamierzają cię zabić? - spytał Lyon. - Teraz już chcą zabić nie tylko mnie - szepnęła. - Popatrzyła na Caine'a i rozpłakała się. - Jego też zabiją. 6 Jade wytarła grzbietem dłoni łzy z twarzy. - Musieli się jakoś dowiedzieć, kim naprawdę jesteś - wyjaśniła. - Gdy szłam do tawerny, sądziłam, że to ty jesteś Poganinem... ale oni chyba wszystko o tobie wiedzą, Caine. Bo inaczej dlaczego spaliliby twój dom? Caine podszedł do niej, objął ją i wprowadził do salonu. - Mnich na pewno nic im nie powiedział. Nie wiem, jak mogli... Nieważne. Jadę, skończ z tymi półsłówkami. Musisz opowiedzieć nam, co się naprawdę wydarzyło. - Powiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć - obiecała. Lyon przyszedł za nimi do salonu. Zamknął drzwi. Caine łagodnie zmusił Jade, by usiadła obok niego na sofie. Lyon zajął miejsce naprzeciwko. Po chwili milczenia Jadę zwróciła się do Lyona. - Chyba ich zgubiliśmy w nocy, gdy skoczyliśmy do Tamizy. Gdybyś teraz kazał Perry'emu, by udawał, że nadal szuka Caine'a, ten, kto go śledzi, pomyślałby, że nie wiesz, gdzie on jest. Lyon zdecydował, że to doskonały pomysł i natychmiast poszedł wydać służącemu rozkazy. Gdy tylko opuścił pokój, Jadę zwróciła się do Caine'a: 92 SZMARAGD - Nie mogę z tobą zostać. Teraz to rozumiem. Żeby mnie dopaść, zabiją również ciebie. Robiłam, co mogłam, by cię nie polubić, ale nie powiodło mi się w tym względzie. Zmartwiłabym się, gdyby ci się coś stało. Chciała wyjść, ale Caine nie pozwolił jej się ruszyć, tylko przyciągnął ją do siebie. - Ja też próbowałem cię nie polubić - szepnął. Pocałował ją w czubek głowy i kontynuował: - I również mi się nie udało. Skarbie, wydaje mi się, że musimy być razem. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy. Potem Jadę przerwała ciszę. - Czy to nie dziwne, Caine? - Co takiego? - Właśnie straciłeś swój londyński dom, oboje znajdujemy się w strasznym niebezpieczeństwie, a jedyne, czego chcę, to żebyś mnie pocałował. Czy to nie dziwne? Caine potrząsnął przecząco głową i ujął twarz Jadę w dłonie. - Nie - odparł. - Ja też chcę cię pocałować. - Naprawdę? Czyż nie jest to... - Najgłupsza sprawa? - szepnął i pochylił się. - Tak - odszepnęła, gdy jego usta dotykały już jej warg. - To najgłupsza sprawa. Usta Caine'a wzięły w posiadanie wargi Jadę, ona zaś oplotła ręce wokół jego szyi. Caine delikatnie nacisnął palcem jej brodę, a gdy rozchyliła wargi, jego język wśliznął się do środka. Chciał tylko krótko popróbować smaku Jadę, ale szybko stracił kontrolę nad sobą. Jego usta przywarły do jej warg. Nigdy nie będzie miał jej dosyć. - Do diabła! Caine... Teraz nie czas na... Lyon wykrzyknął to stojąc w progu, a potem szybko wrócił na swoje miejsce. Zauważył, że Caine nie może przestać całować Jadę, ona jednak zadziwiająco szybko oderwała się od niego. Była czerwona jak burak. Gdy Lyon uśmiechnął się, 93 JUUE GARWOOD wbiła wzrok w podołek. I wtedy zdała sobie sprawę, że przyciska do piersi dłoń Caine'a. Natychmiast odepchnęła ją od siebie. - Panie, zapomniałeś się - oznajmiła. Postanowił nie przypominać jej, że sama go sprowokowała. - Jadę, chyba już czas na wyjaśnienia - zarządził Lyon. - Jadę? - powtórzył o wiele łagodniejszym tonem widząc, jak ją wystraszył. Boże, była taka nieśmiała. - Opowiedz nam o pierwszym pożarze. - Spróbuję - zgodziła się, ciągle patrząc w podłogę - chociaż na myśl o tym wszystkim ciągle jeszcze przechodzą mnie ciarki. Proszę, nie sądźcie, że jestem słabą kobietą. - Zwróciła się do Caine'a. - Jestem naprawdę mocna. Lyon pokiwał głową. - Możemy zacząć? Jadę, zanim opowiesz nam o pożarach, powiedz nam trochę o sobie. - Moim ojcem był hrabia Wakerfield. Nathan, mój brat, odziedziczył po nim ten tytuł i wiele innych, oczywiście