... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Jeszcze jedna osoba prócz mnie siedziaBa na saniach i furman. Konie, nieco zmarznite postojem, pognaBy |wawo w stron Konspaja. Znów mój mózg opadBy czarne my[li. Dokd tak pojad w nocy? PrzyszBo[ najbli|sza przedstawiaBa si w ró|nych kolorach. Nie mam |adnych pienidzy, ani warto[ciowych rzeczy, od czego zaczn ten dzieD jutrzejszy? Oprócz rk do pracy i ciemnej plamy pobytu w obozie na swoim nazwisku nie mam nic kompletnie. Jak si tu gdzie zaczepi do uczciwej pracy, bez |adnych dokumentów? Do kogo si zwróc o rad w pilnej potrzebie, a choby o pomoc? Ju| dotarli[my galopem do zabudowaD Konspaja. Okna jarzyBy si tu [wiatBem, widocznie kBadli si jeszcze na spoczynek. WyskoczyBam z sanek i, nie troszczc si o drug osob, pobiegBam do znajomego baraku, gdzie przebywaBam niedawno przed kwarantann. Tu spotkaBam znajome twarze Rosjanek, które przywitaBy mnie zdziwieniem, a kiedy powiedziaBam, |e zwolniona jestem przed godzin, pytaniom nie byBo koDca. Zaraz zrobiBy mi miejsce do spania, co przyjBam z wdziczno[ci, byBam bowiem zmarznita i spracowana. Nawet zapomniaBam o parszywych pluskwach, których tu byBo mrowie. Na wpóB rozebrana, poBo|yBam si, wzeBek kBadc pod gBow ogldnie, aby kto[ przypadkiem nie wymacaB mojego skarbu nad skarby - sucharów i nie wypatroszyB ich z wzeBka. Zaraz przyszedB dy|urny szukajc mnie po wszystkich barakach i poleciB w tej|e minucie zgBosi si do kantory82. Nie chciaBam si podnie[ tBumaczc |e po caBodziennej pracy chc spa. Nie pomogBo moje tBumaczenie. PrzyszedB znów Pociecha, byBy mój brygadir83 przy remontowaniu budynków. Ten na moje przekorne - nie pójd! poczB mi tBumaczy, abym po- /2 Kontora (ros.) - biuro 1,3 Brigadir (ros.) - brygadzista 153 szBa, bo kiedy biuro zamkn, zostan z wBasnej winy par dni dBu|ej, a kto mi da je[, spytaB na koDcu. Ostatni argument przewa|yB szal. WstaBam i poszBam. W biurze wycignito kartotek ze spisem odzie|y pobranej w obozie. Kazano mi to zwróci. Niektóre rzeczy zwróciBam, co do innych, niezbdnych mi w nowych warunkach, wytBumaczyBam si, i| wBasne znosiBam w obozie i te musz zatrzyma. Spisano te zatrzymane rzeczy na osobnej karcie i kazano podpisa. Tak wic zostaBam rozliczona z cudzego mienia. WróciBam do baraku i poBo|yBam si spa. Teraz przypomniaBam sobie kapitana Arciszewskiego. Nie spytaBam Pociechy, czy wróciB na Konspaj i co si z nim staBo. Rankiem nazajutrz poderwano mnie ze snu wcze[nie. W po[piechu ubraBam si, a kto[ przyniósB [niadanie, które wypiBam nie bez obawy z po|yczonej miski. Zaledwie po|egnaBam wszystkich, ju| sanki czekaBy, a raczej dwoje. Jedne pojechaBy na CPO po produkty, na drugie wsiadBo nas picioro. ByBa zupeBna noc, konie wypoczte parskaBy na mrozie, nas skulonych ciB po twarzy ostry, mrozny wiatr od szybkiej jazdy i przeszywaB na wskro[. DzieD si robiB, kiedy dotarli[my na CPO. Przepu[ciwszy nas na bramie, stra|nik kazaB jecha do Bazni, Tu, w przedsionku, oczekujc na kpiel, nagle zobaczyBam wchodzc Wand Skra i innych przybyBych z Czardasza. Po kpieli i dezynfekcji odzie|y ju| nie rozstawaBam si z Wand, tyle miaBy[my sobie do powiedzenia. Zaraz wezwano znów do biura, wypBacono pienidze le|ce w depozycie. OkazaBo si, |e cz[ gotówki byBa przysBana z domu, reszta za prac przy zatrzymywaniu [niegu i kopaniu kanaBu. MiaBam ju| od zBego wypadku kilkana[cie rubli na chleb