... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Niech pan jak najcz[ciej wyprowadza go na spacer. Pies 32 rasowy. Nie zd|yBem go zarejestrowa. No, to na razie. Tata sBuchaB z roztargnieniem, ale wycofa si byBo ju| za pózno. Po czym tamten czBowiek znikB gdzie[ tajemniczo, a my spostrzegli[my, |e pies nie ma ani obro|y, ani smyczy. Tata musiaB zdj pasek od spodni i przy pomocy dwóch spinaczy zmajstrowaB na poczekaniu obro| razem ze smycz. SprawdziBem, czy pasek nie jest zacignity za ciasno, mocno wziBem jego koniec w rk i postawiBem szczeniaka na ziemi.  No, idziemy, Reks!  ponuro powiedziaB tata. Domy[laBem si, |e bez przerwy my[li o tym, co powie mama, gdy przyjdziemy do domu z psem. Szczeniak nie zareagowaB na  Reksa". Wobec tego leciutko pocignBem za pasek i pies powlókB si za mn, smutnie zwiesiwszy gBow, tata za[ szedB nieco przed nami i raz po raz podcigaB spodnie. Od czasu do czasu ogldaB si i nawoBywaB, to pieszczotliwie, to groznie:  Tresor!... Grand!... Asik!... Lord!... Czan-dar!... Ciapek!... Ring!... Miku[!... Ale psiak nie zwracaB uwagi na |adne z tych imion. A tata, rozzBo[ciwszy si nagle za to na niego, wsunB dwa palce w usta, gwizdnB ogBusza- 3  Kysz, Dwieteczki. 33 jco, a| nasz szczeniak przysiadB z przera|enia, a mnie si wydaBo, |e od tego straszliwego gwizdu zatrajkotaBo mi w uszach tysice ziarenek grochu i |e na chwil na caBym targu zrobiBo si cicho. Tata u[miechnB si z min winowajcy i powiedziaB do ludzi:  Bardzo przepraszam, ale chciaBem sprawdzi, czy nie sprzedano nam gBuchoniemego szczeniaka. Na szcz[cie sByszy. SByszy! Mam nadziej, |e paDstwo ciesz si z tego na równi z nami! GoBbiarze mieli pretensj, |e tata gwi|d|e w publicznym miejscu i pBoszy goBbie. Kto[ nawet chciaB wezwa milicjanta. PocignBem wic tat za marynark i poszedB ze mn, przepraszajc na prawo i lewo. CzuBem si obra|ony, nieraz bowiem prosiBem, |eby tata nauczyB mnie tak gwizda, ale odpowiadaB, |e sam tego nigdy nie umiaB i nikogo uczy nie zamierza. Teraz odgadB, o czym my[l, i wesoBo zaproponowaB, by za reszt pienidzy kupi dwie faliste papu|ki.  Powiemy mamie, |e to byBa sprzeda| wizana. Raz kozie [mier! Od razu przestaBem si gniewa.  Nie trzeba |adnych papug  powiedziaBem  lepiej wrómy taksówk, bo do autobusu nie puszcz nas z psem