... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ten właśnie zamek miały zdobyć siły Gartha de Montfaucona, by wygrać wojnę. Zasady walki były takie jak w czasie każdego turnieju. Wyniki zaś zależały głównie od honoru i zdania ośmiu sędziów, po czterech z każdej strony. Jedyne odstępstwo od zwykłych zasad Ligi pozwalało każdej ze stron na użycie broni normalnie zabronionej. Simon Widefarer wybrał łuk, Garth morgenstern. W praktyce, jak wytknął William the Dubious, zawsze kończyło się na mieczach, ale wybór Simona zmusił najeźdźców do przywdziania hełmów i solidnych zbroi, pomimo specjalnie stępionych strzał. - Szybko da im się to we znaki, szczególnie w upalny dzień. Nigdy o tym nie pisano, ale zwykłe wyczerpanie musiało zbierać równie obfite żniwo wśród rycerzy, jak sama walka. Spodziewam się, że zaczną padać o drugiej, no może o trzeciej. - Czy zdołamy opierać się im tak długo? William rozpromienił się. Pomagali przy wznoszeniu drewnianego zamku całe popołudnie, wspomagani przez godne oblężenia zapasy meksykańskiego piwa. - To najłatwiejsze z tego wszystkiego. Rzecz w tym, Joe, że obrońcy zawsze mają przewagę. Na całej wyspie są tylko trzy dobre miejsca do wylądowania. Było ich więcej, ale jednego roku Garth przez cały tydzień zasypywał głazami każde, które choćby trochę przypominało plażę. Samo zajęcie pozycji na brzegu zajmie im całe przedpołudnie i stracą przy tym wielu ludzi. Mają czas tylko do zachodu słońca, a my możemy utrzymać ich z dala od zamku do popołudnia, przy odrobinie szczęścia. - Niezłe szansę - powiedział Farrell. Chciał dodać, jeśli nie brać pod uwagę Aif f e, ale zamiast tego zapytał: - Ty naprawdę nie możesz się tego doczekać, prawda? - To będzie moja piąta wojna - odparł, kiwając z powagą głową William the Dubious. - Myślę, że jest ona wspaniałym ujściem dla tylu złych spraw, całej agresji, przemocy, fałszywych zachowań, wszystkich tych spraw związanych z wyborem stron, wygraniem. Wkrótce wszystkie wojny będą właśnie takie, jak nasze. Nikt nie może sobie już pozwolić na prawdziwe, ale ludzie nadal muszą je toczyć. - Przerwał, śmiejąc się z zakłopotaniem, po czym dodał: - No dobrze, mężczyźni muszą je toczyć. Widzisz, przygotowałem się. W wieczór poprzedzający wojnę Farrell udał się z Hamidem na spotkanie w domu Williama, by omówić plany na Wojnę Czarownicy, jak już ją nazywano. Simon Widefarer i jego najsilniejsi wojownicy, niczym piłkarscy kibice, dyskutowali o minionych turniejach i legendarnych czynach w czasie walk wręcz, a także, niczym znawcy dywanów czy najnowszej mody, rozprawiali o technice pracy tarczą i innowacjach w pojedynku na topory bojowe. Było zaprawione korzeniami wino i domowe piwo, a konwersacja toczyła się na przemian w języku potocznym i głupim, uprzykrzonym języku z czasów Ivanhoe. Farrell zasnął i Hamid obudził go kuksańcem, gdy spotkanie dobiegło końca. - Na czym stanęło? - zapytał zaspany. - Mamy plan walki? - Najlepszy plan na świecie - odparł Hamid. - Wal ich po głowach, trzymaj się z dala od sumaków jadowitych i uciekaj co tchu, gdy pojawi się Aiffe. Zgrabny plan gry. Farrell przyszedł na spotkanie w stroju wykonanym przez Julię, w obcisłych spodniach, tunice i sznurowanej bluzie, podobnie jak wszyscy pozostali z wyjątkiem Hamida, który przybył prosto z biura, ubrany w brązowe, luźne spodnie, białą koszulę z krótkimi rękawami i - pomimo upału - miał wąski, czerwony krawat, szykowny niczym wąż. Przechodnie odwracali się i gapili na nich, gdy mijali ich w ten rozkosznie pogodny wieczór. - Muszę przestać pić to cholerne piwo Williamsa. Modele mogłyby na nim latać. - Jak rozumiem, on dba o aprowizację na wojnie - powiedział Farrell. - Nadal sądzisz, że Aiffe się pokaże? Simon zaklinał się, że obiecała... - Człowieku, ja wiem, że ona się pokaże! - Hamid zatrzymał się. - Simon po prostu usiłował odciągnąć ich myśli od tego planu bitwy, który Garth rozesłał. Mamy nad nimi blisko dwukrotną przewagę liczebną. Myślisz, że stary Garth tego nie zauważył? Myślisz, że pozwoliłby nam na zdobycie takiej przewagi, gdyby nie miał w zanadrzu jakiegoś własnego planiku? - Jego głos wznosił się i opadał w rytm śpiewnego mamrotania sagi o św. Waleniu. - To będzie fantazja na jedną kobietę, na żywo z Las Vegas, a gdy się skończy, nie będzie już więcej zastanawiania się i wątpliwości co do tego, kto jest pierwszą gwiazdą Ligi. I będzie śmierć. Przeszli dwie przecznice, nim Farrell na tyle uwierzył w ostatnie słowa Hamida, by je powtórzyć