... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Właściwie - powiedział Igor po długim milczeniu - nie wiem nic. Tak, nie wiem. A pan o mnie? Starzec uśmiechnął się. - Coś tam w końcu wiem - powiedział. Igor podążył za jego wzrokiem. Starzec patrzył na maleńki stolik, na którym obok telefonu stała fotografia. Igor poczerwieniał. - Poza tym - kontynuował Starzec - nie wiem, czy powinienem próbować wyjaśnić cokolwiek, póki pan sam nie uzna za stosowne... Igor wzruszył ramionami. - Ależ o mnie nie ma się czego dowiadywać. Nie zdążyłem niczego osiągnąć, a to, w co się bawiłem w dzieciństwie, chyba pana nie interesuje. - Niezupełnie. Człowieka charakteryzuje również to, co chce osiągnąć. Co chce osiągnąć... Igor milczał. Mówić o tym, czego się chce, o najskrytszym pragnieniu, łatwo jest tylko wtedy, kiedy się jest przekonanym o życzliwości słuchacza. A czy jego idee zostaną życzliwie przyjęte? Ale w końcu, czyż sam nie dążył do tej rozmowy? Czy Starzec skieruje statek we właściwą stronę nie dowiedziawszy się wszystkiego? - Chcę wiele - przyznał się. - Służba Nowych stawia sobie za naczelne zadanie nauczyć się prognozować wybuchy tych gwiazd z odpowiednią dokładnością. Teraz kiedy zasiedlamy nowe systemy, waga tego zadania wzrasta. - Szlachetny cel - skinął głową Starzec. - Wszystko to, co wiedzieliśmy do tej pory, pomagało jedynie w sporadycznych wypadkach. Samego problemu jako takiego jeszcze nie rozwiązaliśmy. - I właśnie pan zamierza go rozwiązać? W głosie Starca była tylko życzliwość. - Pomyślałem sobie, że klucz do rozwiązania problemu mogłoby stanowić dokładniejsze zbadanie delta-procesów zachodzących w Nowych. Wprawdzie, jak pan wie, pole delta ma niewielki zasięg i na przykład promieniowanie delta naszego Słońca trudno zarejestrować już na orbicie Ziemi, ale w wypadku wybuchu Nowej wzrost tego pola, nawet bardzo słaby, mimo stosunkowo dużych odległości, rejestruje się nawet w Systemie Słonecznym. Starzec skinął głową potwierdzając, że jest mu to wiadome. - Gdyby udało się otrzymać charakterystyki delta-promieniowania Nowej - znajdując się w jej pobliżu, aby ograniczyć błąd do minimum - i porównać otrzymane wielkości z obliczonymi w oparciu o teorię, to uzyskalibyśmy możliwość przekonania się, czy napięcie delta-pola nie zaczyna wzrastać we wnętrzu gwiazd na długo przed ich wybuchem. I czy wzrost ten nie stanowi tej właśnie przyczyny, która... - Zrozumiałem - przerwał mu Starzec. - Dziękuję. Mężczyzna zrobił pauzę. Igor czekał na ciąg dalszy. - A poza tym w pańskim wieku badacze zazwyczaj prócz podstawowego zadania stawiają przed sobą, że tak powiem, "nad-zadanie". Przecież w głębi duszy wszyscy jesteśmy w młodości geniuszami. Dokładniej, zwłaszcza w młodości. A pan? Po chwili wahania Igor zdecydował się. - Delta-pole to podstawowy inicjator życia powiedział. - Dlatego też odkrywamy życie z reguły na planetach położonych w pobliżu gwiazd. Ale dlaczego pod wpływem supermocnego pola, takiego jak w wypadku Nowych, życie nie mogłoby rodzić się bezpośrednio w przestrzeni? - Teraz rozumiem - powiedział Starzec. - A więc to są te naukowe przyczyny, które kazały panu lecieć ze mną? - Tak. - No cóż, przywykłem zapoznawać się z nowymi ideami, choć nie zawsze wypierają one to, co było przed nimi. Podobnie jak nowi przyjaciele nie zastępują starych. A szkoda zamilkł na moment. - Starzy przyjaciele odchodzą, wszystko jedno, czy są oni ludźmi, statkami czy też hipotezami. Tak... w moim wieku można się obudzić któregoś dnia i nie zrozumieć świata. Staram się tego uniknąć. Machnął ręką, jakby odrzucał wszystkie rozważania. - Co się tyczy pańskiego podstawowego zadania, to jest ono rzeczywiście poważne, choć u jego podstaw leży hipoteza Arno o delta-eksplozjach, dotąd nie potwierdzona obserwacjami. A jeśli chodzi o drugie zadanie... trudno mi cokolwiek powiedzieć, gdyż nigdy nie zajmowałem się takimi problemami. Jednakże wychodząc z tego, co wiem o przestrzeni, mam ochotę zaliczyć pańskie hipotezy do bajek. Tego Igor się nie spodziewał. - Niech się pan nie smuci, pasje właściwe są młodości. Jeśli chodzi o mnie, jest rzeczą wątpliwą, bym w swoim wieku zmieniał kurs po to, żeby sprawdzić zasadność pańskich przypuszczeń. Igor poczuł, że z trudem porusza ustami. - A więc uważa pan, że w przestrzeni nie może istnieć życie? - W przestrzeni jest i życie, i śmierć. Ale to nasze życie i nasza śmierć. Igor zaczął tracić panowanie nad sobą. - Młodości właściwa jest pasja - powiedział drżącym głosem. - Być może! Za to starości - bezsilność. Jeśli boi się pan przelecieć w pobliżu Nowej dlatego, że to już nie na pańskie siły, to po co... Starzec podniósł się i wyciągnął przed siebie rękę każąc Igorowi zamilknąć. - Gdyby było trzeba - powiedział bardzo spokojnym głosem - przeleciałbym przez Nową, a nie tylko w jej pobliżu. Ale na razie nie widzę podstaw do zmiany kursu. To wszystko. - Nie, nie wszystko ! - krzyknął Igor. - Pan się boi ! A ponadto... Ale ostatnich jego słów Starzec uznał za stosowne nie usłyszeć. Potrafił to. Odwrócił się i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Starzec siedział w zwykłej pozie zapatrzony w ekran. Twarz jego nie wyrażała niczego oprócz gotowości czekania. Cierpliwość - oto czego mu nie brakowało, oto co mu zostało z przeszłości. Siedzi. Patrzy. Miesiącami. Latami. I o nim to krążą legendy! Starzec odwrócił się na dźwięk kroków. Brwi jego uniosły się w górę: z pewnością zdążył już zapomnieć, że na statku jest ich dwóch. A może po prostu nie spodziewał się Igora tak szybko? - Kapitanie! - Słucham pana. - Twierdzi pan, że życie w przestrzeni to absurd. A pańskie Żurawie? Starzec nie śpieszył się z odpowiedzią. - Przecież mówił pan, że nic pan o nich nie wie. - Bo też nie wiem. Ale słyszałem co nieco. Czyż pańskie Żurawie to nie życie? Starzec pokręcił głową. - To tylko zjawisko przyrody. - Dlaczego więc to Żurawie? - nie dawał za wygraną Igor. - To długa historia. I stara. Ale z ziemskimi ptakami, tymi samymi, które najwyraźniej obserwował pan z kimś nie tak dawno, nie mają nic wspólnego. Igor mimo woli westchnął. - Tak - wymamrotał Starzec. - W takich wypadkach zazwyczaj przychodzą na myśl Żurawie. Proste skojarzenie myślowe. Odlatują, unoszą... Kiedy przylatują, nie są takie zauważalne. . - A pańskie Żurawie też odleciały? - I uniosły. Przecież już mówiłem: starzy przyjaciele odchodzą. Mało tego: pozostawiają po sobie nie wykonane zadania, a czasami nawet wysuwają nowe. - Przypominam sobie... Było tam coś związanego z awarią statku. - Coś? - powiedział z gniewem Starzec