... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Toteż gdy w #1890 roku kończyli badania na północnym pograniczu Tybetu, doradził mu i ułatwił ucieczkę. Pe˝ wnej nocy brat zabrał objuczonego niezbędnymi zapasami konia i umknął z obozu. Zaszył się w dziczy górskiej. Po oddaleniu się wyprawy z okolicy przez długie lata wędrował po górach Ałtyn-tag. Smuga wypił spory łyk jamajki, po czym mówił dalej: - Zapewne pamiętacie doskonale dwóch poszukiwaczy złota, O'Donnellów, których Tomek uratował w Australii przed buszrendżerami (#125.). Otóż tak jak oni w górach Nowej Południowej Walii, mój brat znalazł w górach Ał˝ tyn-tag w strumieniu rodzime złoto, naniesione przez wodę (#126.). Przez kilka miesięcy wydobywał je własnymi rękami, po czym ukrył w bezpiecznym miejscu. Postanowił wrócić po skarb w liczniejszym gronie. Przedtem jednak musiał wydostać się z mało znanego, dzikiego kraju. Oczy˝ wiście droga przez Rosję była dla niego zamknięta. W Turkiestanie Chińskim również nie mógł czuć się bezpieczny. Piewcow według wszelkiego prawdopodo˝ bieństwa rozgłosił tam o jego ucieczce. Wobec tego postanowił przejść przez Tybet do Kaszmiru. Z woreczkiem pełnym złota wyruszył w szaleńczy marsz. Trudno zrozumieć, w jaki sposób zdołał dotrzeć do granicy Ladakhu. Katas˝ trofa zaskoczyła go dopiero w górach Karakorum już w pobliżu Hemis. Miano˝ wicie trzej tybetańscy przewodnicy ujrzeli na śniegu na przełęczy jekieś tajemnicze ślady stóp, które według ich mniemania miał pozostawić legendar˝ ny stwór - Śnieżny Człowiek. Przesądni krajowcy odmówili dalszego towarzy˝ szenia bratu, obawiając się ewentualnego spotkania z tym stworem. Brat oczywiście nie wierzył w bzdurne przesądy. Był już jednak straszli˝ wie wyczerpany ustawicznym czuwaniem, ponieważ przewodnicy od szeregu dni odmawiali dalszego udziału w wyprawie. Toteż pozwolił im odejść i sam ru˝ szył ku Hemis oddalonemu zaledwie o dwa dni marszu. Jeszcze na przełęczy zaskoczyła go straszliwa burza śnieżna. Wkrótce padł mu jedyny juczny jak. Brat nie miał siły rozpiąć namiotu. Rankiem przypadkowo znalazł go pewien człowiek na wpół żywego, przysypanego śniegiem. W tym akurat czasie podążał tamtędy lama z klasztoru w Hemis. Zastał on Abdul Mahmuda, przekupnia z Leh, nad nieprzytomnym bratem. Razem przewieźli go do Hemis, gdzie na sku˝ tek odmrożenia trzeba było amputować mu obydwie nogi. Zaraz po odzyskaniu przytomności brat podyktował znającemu język angielski Mahmudowi list do mnie, adresowany do Hamburga na ręce pana Hagenbecka. Lamowie natychmiast wysłali pismo. Mahmud tymczasem nie oddalał się od ciężko chorego mego bra˝ ta. Cierpliwie czekał na mój przyjazd. Wiedział, że brat wkrótce umrze. Wiedział również, że na przechowaniu u lamów znajduje się jego woreczek ze złotem. - Czy Mahmud miał szeroką bliznę na twarzy? - zagadnął Tomek. - Oczywiście, to on na pewno jest mordercą Abbasa - potwierdził Smuga. - Często widywałem go w Hemis. Prawdopodobnie śledził mnie potem w drodze do Bombaju, dokąd musiałem się udać w celu uzyskania zezwolenia władz na swo˝ bodne przekroczenie granicy podczas zamierzonej wyprawy. Zapewne miał za˝ miar napaść na mnie, ponieważ wiedział, że zabrałem z sobą część złota. Jadąc do Bombaju, wstąpiłem do Alwaru, aby namówić mego przyjaciela, Pan˝ dita Davasarmana, do udziału w wyprawie i prosić go o pomoc w zdobyciu ze˝ zwolenia od władz angielskich. Bo muszę wam jeszcze wyjaśnić, że mój brat poinformował mnie o skarbie ukrytym w górach Ałtyn-tag oraz wręczył mi do˝ kładny plan umożliwiający odnalezienie złota. Nieszczęśliwiec na łożu śmie˝ rci przez cały czas marzył o ofiarowaniu połowy skarbu towarzyszom niedoli zesłanym na Syberię. Dał mi nazwiska, adresy. Błagał, abym wydobył złoto z ukrycia i przekazał połowę według jego dyspozycji. Nie mogłem odmówić osta˝ tniej, jedynej prośbie skazanego na śmierć tak mi bliskiego człowieka. Obiecałem wypełnić jego wolę. Pandit Davasarman przez przyjaźń dla mnie zgodził się na udział w wypra˝ wie. Razem udaliśmy się do Bombaju i to właśnie, jak obecnie się domyślam, pomieszało szyki knującemu złe zamiary Mahmudowi. Nie mógł dokonać napadu na nas dwóch, więc zapewne jak cień dążył za nami i szpiegował. W Bombaju nie zastaliśmy generała Mac Donalda, od którego należało uzyskać zezwolenie na wyprawę. Powiedziano nam, że przebywa w Delhi, wobec czego zaraz wyru˝ szyliśmy w drogę. Mahmud musiał podpatrzyć, jak pozostawialiśmy dla was list i depozyt u Abbasa. Potem czekał tylko na sposobną chwilę, aby ukraść złoto. - To jest bardzo prawdopodobne - dorzucił Wilmowski. - Wątpię jednak, czy on odważy się teraz na powrót do Leh. Będzie obawiał się, że ty i pan Pan˝ dit Davasarman zidentyfikujecie go jako mordercę Abbasa. - Mahmud wiedział, że zabrałem od lamów tylko połowę złota - rzekł posęp˝ nie Smuga. - Tego niestety nie ukrywałem przed nim, bo przecież podstępnie wkupił się w łaski mego brata. To chytra sztuka. Zapewne pokusi się jeszcze o dostanie w swoje ręce drugiej połowy zawartości woreczka. - Można by tu zaczaić się na niego - poddał bosman. - Niech szlachetni sahibowie pozostawią tę sprawę sir Younghusbandowi - zauważył Pandit Davasarman. - Jestem pewny, że zdoła schwytać mordercę. - Pandit ma rację. Younghusband potrafi wytropić go nawet pod ziemią - potwierdził Smuga. - Nie mówmy już więcej na ten temat... oczywiście do pe˝ wnego czasu. W Azji wszelkie wiadomości, a szczególnie intrygi, obiegają kraj lotem błyskawicy. - Teraz już wiecie, dlaczego wezwałem was do Indii - dalej mówił Smuga. - Obawiałem się opisywać całą sprawę w liście. W celu odnalezienia skarbu na˝ leży przedrzeć się przez tereny należące do Rosji i Chin