... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Trzecia próba! - krzyknął Dolph. - Jak wejść do zamkniętej na trzy spusty komnaty... komnaty bez drzwi i okien... - Na to by wyglądało... Dolph kopnął w sztangę. Upadła na ziemię, rozsypała się. Kości ułożyły się w szkielet. Zadumali się obaj. - Może dałoby się ją jakoś zmienić, uczynić prze... prze... - Przepuszczalną? - Albo miękką. Za pomocą magii albo czegoś innego. Moglibyśmy wtedy wyciąć w niej dziurę i zwyczajnie wleźć do środka. - Może. Jeżeli coś tam jest, to przecież można tam jakoś wejść. - Dobrze. Trzeba jedynie wymyślić, jak to zrobić. Żadnemu z nich nic jednak nie przychodziło do głowy. W końcu Dolph spróbował na chybił trafił rzucić parę zaklęć. - Zmięknij, skało! - rozkazał. Skała nabrała koloru ugotowanej kaszy kukurydzianej. Dolph wytrzeszczył oczy. - Działa! - zawołał zdziwiony. Marrow zastukał kościstym paluchem w kamień. - Nadal jest strasznie twardy - powiedział. Dolph także dotknął skały. Stwierdził, że nie zmieniła konsystencji. Wyglądała tak miękko, jakby za chwilę miała się przewrócić i rozsypać po podłodze. Było to jednak jedynie złudzenie. - Złośliwość rzeczy martwych - podsumował ją Marrow. - Oj! Chyba nie powinienem był tego mówić - dorzucił. Dolph dobrze wiedział, co to znaczy. Jego starsza siostra Ivy niejednokrotnie w podobny sposób dawała mu się we znaki. Często robiła zupełnie coś odwrotnego niż to, o co ją prosił. - No, to może spróbuję podejść ją z innej strony - burknął, obróciwszy się twarzą do ściany. - Skało, stań się twarda jak kamień! Skała wyglądała teraz jak wypolerowana stal. Była tak twarda, że aż strach jej było dotykać. Marrow znów stuknął w nią paluchem. - Nie zmieniła się - powiedział z żalem w głosie. - Coś mi się widzi, że faktycznie nie mamy na nią wpływu. Potrafimy jedynie nieco ją przeinaczyć. Wyglądało na to, że kościej rzeczywiście ma rację. Skała przybierała jedynie rozmaite barwy. Wciąż jednak nie potrafili przez nią przejść. - Musi być jakieś wyjście - oświadczył Dolph. - Dobry Mag nie postawiłby tu czegoś takiego bez powodu. - Tak. Chyba masz rację. - Ale tym razem zapędził nas w kozi róg. Skała co rusz nabierała takiego koloru, o jaki prosili, ale nic ponadto. Nie dało się jej przeniknąć na wskroś. I nagle... Dolph wpadł na kapitalny pomysł. - Może wcale nie musimy tam wchodzić?! - Czy sądzisz, że nie ma w niej nic godnego uwagi? - Nie. Może wystarczy to tylko zobaczyć, a żeby to zobaczyć, wcale nie musimy się tam dostać! - A co nam wtedy z tego przyjdzie? - Sprawdźmy tylko. - Dolph zwrócił się do skały. - Skało! Bądź bez koloru! Skała posłusznie wyzbyła się wszelkich barw. Wyglądała jak bezbarwna, zupełnie przezroczysta galareta. Teraz mogli zajrzeć do wnętrza. Zobaczyli niewielką komnatę, a w niej kartkę papieru. - Nadzwyczajne - szepnął Marrow. - Zgłębiłeś sekret. Nie mogę jednak przeczytać, co tam jest napisane. - Ja też - odrzekł chłopak. - A przecież umiem czytać dzięki tej koniowatej centaurzycy Chem. Zawsze zmuszała mnie do nauki. Może gdybym spojrzał na tę kartkę z góry... Weszli na piętro. Wyjęli kilka klepek z posadzki znajdującej się tuż nad zaczarowaną komnatą. Odgarnęli kurz i odsłonili przejrzysty kamień. Teraz dokładnie mogli się przyjrzeć kartce rozpostartej na podłodze. Dolph przystawił oko do skały i zerknął w dół. Lecz kartka leżała za daleko. Dostrzegł jedynie ciemne plamki. - A gdybyś tak... - zaczął Marrow. - ...zamienił się w sokoła. Słynny sokoli wzrok może by pomógł - dokończył Dolph. - Nie jestem jednak pewien, czy wtedy bym zrozumiał, co tam jest napisane. - Ale mógłbyś pazurem odwzorować znaki... Dolph natychmiast przeobraził się w sokoła i popatrzył w dół poprzez skałę. Teraz należało jedynie przepisać tekst. Zapamiętał pierwsze litery, przesunął się nieco i wydrapał je w kurzu, który usunęli spod klepek. Następnie wrócił, zapamiętał kolejne i znów je odwzorował. Po paru takich turach całość tekstu została przepisana. Zamienił się w chłopca i zobaczył, co wyskrobał: WYTRYCH* [* Skeleton key (ang.) - wytrych; nieprzetłumaczalna gra słów: skeleton - •i/kielet, key - klucz.] DO NIEBIAŃSKIEGO CENTA** [** Cent. (ang.) - skrót od century - wiek, stulecie, więc Heaven Cent jest tytułem książki, ale też określa bezproblemowy, rajski wiek.] - To jakieś przesłanie! Jakaś wiadomość! Ale co to może znaczyć? Żaden z nich nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Robiło się późno. Spędzili tu cały dzień! Niemniej jednak Dolph był niezmiernie z siebie zadowolony. Wiedział, że osiągnął więcej niżby się matka spodziewała. Więcej niż ktokolwiek do tej pory. - Tę wiadomość zostawił tu pewnie sam Dobry Mag - mruknął Książę. - Z pewnością zawiera wskazówkę, gdzie należy go szukać. Musimy ją jedynie rozszyfrować. Wytrych - powtórzył. - To coś, jakby szkielet klucza, ale też jakby szkieletowy klucz. Czy masz z tym coś wspólnego? - Nie - odrzekł, śmiejąc się Marrow. - Przecież wiesz, że to tylko laki magiczny klucz, który otwiera każdy zamek. I z pewnością jedynie on może nam otworzyć ten Niebiański Cent, czymkolwiek on jest. - A więc najpierw musimy odnaleźć klucz. Przypomina mi to trochę zamiar szukania igły w stogu siana. - Zdaje mi się... Ha! Założę się, że znów wpadłeś na jakiś genialny pomysł! - ...że to kalambur. Wytrych to klucz, a klucz może także oznaczać kilka wysp... - Może to wyspa w kształcie szkieletu? - Znam wyspy, które całe zbudowane są ze szkieletów pewnych morskich stworzeń zwanych koralowcami, oczywiście nie bez udziału magii... - Jak Mózgo-Koral? Nie wydaje mi się... - To zupełnie inny rodzaj korali. Nie są zbyt mądre. Tworzą całe rafy koralowe. Można by powiedzieć, że takie wyspy to... - Klucz szkieletów! - krzyknął Dolph pojmując wreszcie o co chodzi