... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Zawezwali więc zezowatego astrologa cieszyńskiego imci pana Pietrulę, który umiał czytać w gwiazdach i który lubił kminkówkę. Astrolog Pietrula przyszedł z butelką kminkówki na zamek przed Czarną Księżnę, wypił kminkówkę i przez szyjkę butelki popatrzył na gwiazdy. - Oho! - rzekł tajemniczo. Wszyscy ogromnie się zdumieli nad mądrością astrologa Pietruli i nawet zapłakana Czarna Księżna, przebrana znowu w czarne suknie, także się zdumiała. Astrolog znowu spojrzał przez szyjkę butelki na gwiazdy i rzekł: - Uciekł!... Tu wszyscy jeszcze bardziej się zdumieli i pomyśleli, że to wielka rozkosz słuchać takiej mądrości nad mądrościami. Czarna Księżna jednak zapytała: - Dokąd uciekł? Astrolog Pietrula popatrzył na gwiazdy i rzekł, że nie wie. Będzie jednak wiedział, jeżeli mu ktoś przyniesie drugą butelkę z kminkówką. Dworzanie pobiegli więc do brzuchatego Fafuły na Starym Targu i kupili dla Pietruli drugą butelkę kminkówki. Pietrula wytrąbił ją do dna, popatrzył przez szyjkę butelki na gwiazdy i rzekł: - Wiem!... - Co wiesz? - zapytała Czarna Księżna tak smutnym głosem, że wszyscy zaczęli wycierać oczy z napływających łez. - Do Frysztatu uciekł! - rzekł Pietrula. Ha, jeżeli dzwon uciekł do Frysztatu, to trzeba poń jechać. I pojechali. Zdjęli go z frysztackiej wieży i przywieźli na wozie, zaprzężonym w cztery białe woły ze złoconymi rogami. I zawiesili go znowu na zamkowej wieży. A dzwon tak dzwonił: Za talary mnie kupili, które z chłopa wydusili. Nie będę wam dzwonił z tej cieszyńskiej wieży, bo z całego Śląska rzewny płacz tu bieży skrzywdzonego chłopa... Nikt nie rozumiał, co ten dzwon tak dziwnie dzwoni. Tylko świniarka Jewka wiedziała. Wszyscy zaś byli radzi, że księżna jest rada, iż słucha głosu dzwonu, i uśmiecha się, i że znowu ubrała się w białą suknię, a czarne, wrzeszczące kawki na zamkowej wieży przemieniły się w białe, gruchające gołębie. I gdy nazajutrz poszli na zamkową wieżę, by zadzwonić na „Dzień dobry, mości Biała Księżno!” - spostrzegli zdumieni, że nie ma dzwonu. Czyżby znowu uciekł? Przywołali astrologa Pietrulę i kazali mu patrzeć na gwiazdy. Pietrula popatrzył i rzekł: - Oho! Wszyscy teraz wiedzieli, że jeżeli powiedział „Oho!”, to z dzwonem coś się stało. Ale co? To „oho!” Pietruli było bowiem tak bardzo mądre, że nikt nie mógł się ani krzty domyślić, co to znaczy. Czekali więc, co dalej powie. A Pietrula znowu spojrzał na gwiazdy i rzekł tajemniczo: - Uciekł! - A uciekł, uciekł - wtrącił swoje trzy stróżowskie grosze stary Balarus. - Widziałem, jak wyfrunął z wieży i poleciał prościuteńko w kierunku Frysztatu. - Nie przerywaj mi, mamlasie! - ofuknął go zgorszony Pietrula. - Przecież widzisz, że czytam w gwiazdach! O, już widzę! O, już widzę! Do Frysztatu uciekł! Dworzanie wybrali się więc po raz trzeci do Frysztatu i po raz trzeci przywieźli dzwon do Cieszyna. Powiesili go na wieży zamkowej, a potem chcieli zadzwonić. Lecz stał się dziw nad dziwami! Dzwon nie dzwonił, chociaż stu najsilniejszych mieszczan szarpało za powróz. Targali, kolebali dzwonem, a on nic! Milczy! Wtedy Czarna Księżna bardzo posmutniała, a dworzanie przez trzy dni i trzy noce zastanawiali się w zamkowej komnacie, dlaczego dzwon nie chce dzwonić. Jewka słuchała pod drzwiami, jak tamci radzą, i pomyślała, że może jej uda się nakłonić dzwon, by dzwonił. Wtedy Czarna Księżna nie będzie płakać. Bo już tyle łez wylała, że podzamkowa rzeka Olza zaczyna powoli wzbierać i jeżeli to tak dłużej potrwa, powódź murowana! Poszła więc na wieżę i pociągnęła za powróz. I o dziwy! Dzwon zaczął dzwonić, a dzwonił tak: Za talary mnie kupili, które z chłopów wydusili. Wróćcie chłopom te talary, będę dzwonił na świat cały... na świat cały... na świat cały... Czarna Księżna wtedy siedziała w oknie swej komnaty i płakała tak rzewnie, że wszystkim dworkom, dworzanom i mieszczanom krajało się serce na malutkie ćwierci. Gdy jednak znienacka posłyszała głos dzwonu, przestała chlipać i pociągać noskiem, i łzy wylewać, i słuchała. Nic jednak nie rozumiała, co on dzwoni. Tylko Jewka wiedziała. I kiedy wyjaśniła Czarnej Księżnej, co dzwon na zamkowej wieży dzwonił przed chwilą, Księżna zrozumiała wszystko i wielki kamień spadł jej z serca. Dwóch największych zamkowych osiłków z trudem go wyniosło z komnaty. Potem księżna rozkurzyła wszystką zamkową hołotę na cztery wiatry za to, iż dzwon kupiono za ludzką krzywdę