... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Tim pokiwał głową. - Tak. To rzeczywiście zaczęło się już wtedy. Zmierzch. Tyle że my o tym nie wiedzieliśmy. Douglas uważnie przyjrzał się biblioteczce. - Kilka z nich wezmę ze sobą. Od miesięcy nie widziałem niczego wartego przeczytania. Większość książek przepadła. Zostały spalone w 1977. - Spalone? Douglas wyciągał z półki kolejne tomy: Shakespeare, Milton, Dryden. - Zabiorę całą tę klasykę. To nie jest aż takie ryzykowne. Żaden tam Steinbeck czy Dos Passos. Nawet polik mógłby popaść w kłopoty. Jeżeli zdecydujecie się tu zostać, lepiej pozbądźcie się tego. - Postukał palcem w Braci Karamazow Dostojewskiego. - Jeżeli zdecydujemy się zostać?! A co innego możemy zrobić? - Chcecie tu zostać? - Nie - odpowiedziała cicho Mary. Douglas posłał jej krótkie spojrzenie. - No właśnie. Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Jeżeli nie opuścicie tego miejsca, na pewno was rozdzielą. Dzieci trafią do Kanadyjskich Ośrodków Przesiedleńczych. Kobiety są umieszczane w obozach pracy - podziemnych fabrykach. Wszystkich mężczyzn automatycznie wcielają do armii. - To samo spotkało tych, którzy przed chwilą odjechali? - upewniał się Tim. - No, chyba że komuś uda się dostać kategorię pp. - Co to znaczy? - Projektowanie Przemysłowe i Nowe Technologie. Jakie ma pan wykształcenie? Nauki ścisłe? - Nie. Księgowość. Douglas wzruszył ramionami. - No cóż, poddadzą pana standardowym testom. Jeżeli pański iloraz inteligencji będzie wystarczająco wysoki, być może dostanie się pan do Służby Politycznej. Potrzebujemy mnóstwa ludzi. - Przerwał na chwilę i zamyślił się. Cały obładowany był książkami. - Lepiej będzie dla was wszystkich, McLean, jeżeli zdecydujecie się wrócić. Byłoby wam ciężko przyzwyczaić się do nowych warunków. Gdybym tylko mógł, również bym wrócił. Niestety, nie mogę. - Wrócić? - powtórzyła za nim Mary. - Ale jak? - Tą samą drogą, którą przybyliście. - Nie wiemy jak. Po prostu znaleźliśmy się tutaj, i już. Douglas zatrzymał się w drzwiach frontowych. - Atak psr-ów, do którego doszło ubiegłej nocy, był najgorszy ze wszystkich. Cały ten teren znalazł się pod ostrzałem. - Psr-y? Co to takiego? - Pociski sterowane przez roboty. Sowieci systematycznie przypuszczają atak na kontynentalną Amerykę, niszcząc ją kawałek po kawałku. Psr-y są tanie. Produkują ich miliony i wystrzeliwują. Cały proces odbywa się automatycznie. Fabryki robotów bezustannie wypuszczają w naszym kierunku nowe pociski. Ubiegłej nocy fala ognia zalała właśnie ten teren - był to zmasowany atak. Gdy rano przybył tutaj patrol, nie pozostało absolutnie nic. Poza wami, oczywiście. Tim wolno skinął głową. - Zaczynam rozumieć. - Uderzenie skoncentrowanej energii musiało naruszyć struktury czasu i spowodowało ich dyslokację. Podobnie jak w przypadku tworzenia się uskoków tektonicznych. Sami jesteśmy winni temu, że ciągle dochodzi do trzęsień ziemi. Ale żeby wstrząsy doprowadziły do rozerwania struktur czas u... Interesujące. Przypuszczam, że właśnie coś takiego nastąpiło. Uwolniona energia spowodowała destrukcję materii i przy okazji pociągnęła was za sobą w przyszłość. Zostaliście przez nią wessani. Przenieśliście się w czasie o siedem lat do przodu. Wszystko, co tu widzicie, ta ulica, to miejsce, w którym teraz jesteśmy, uległo pulweryzacji. Wasz dom, ten sprzed siedmiu lat, znalazł się w zasięgu powracającej fali uderzeniowej. Podmuch najprawdopodobniej porwał was ze sobą i przemieścił w czasie. - Zostaliśmy wessani przez przyszłość - powtórzył Tim. - W nocy. W czasie snu. Douglas uważnie mu się przyjrzał. - Dziś w nocy - powiedział - dojdzie do kolejnego ataku przy użyciu psr-ów. Dopełni on dzieła zniszczenia. - Spojrzał na zegarek. - W tej chwili jest czwarta po południu. Atak rozpocznie się za kilka godzin. Powinniście zejść do schronu. Tutaj, na powierzchni, nic nie ocaleje. Możecie się ze mną zabrać, jeśli chcecie