... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Tatko radżo dłużej nie zwlekać, przeciągać przez chomont! Idę do sieni po chomont: kiedyś Stasia umierała, a przeciągnęło sie jo i wyzdrowiała prawie od razu. Nu bo jak chomont nie pomoże, możno zbijać deski. Przeciągnęli my Jadzie przez dziurę: tam nóżkami do przodu i nazad główko, jak sie rodziła. I jakby podobrzało: ucichła trochu już nie wrzeszczy, popiskuje tylko jak ptaszka, Bogu Dzięki, mówio tato, chwała na Wieki Wieków. A dziad dziwi sie, jakie to my mamy sposoby: Widział ja święte osobę, jak uzdrawiała głosem, widział ja, jak jeden nieboszczyka wskrzesił rękami. Ale chomontem? Tego ja nie widział! A jak to rękami? O, wskrzesić rękami nie każdy może: tylko osoby od Boga wybrane. Nu, to Bóg Zapłać dobre ludzi za gościnę, pójdę ja dalej. Handzia prosi poczekajcie, pośniadacie z nami, ołatki z siary smażę! On na to, że ołatki z siary dobra rzecz, ale słońce wyszło, me chce sie w chacie siedzieć. Prawdziwie, pogoda zrobiła sie czysta, mroźna, możno by do lasu jechać: Odziewaj sie Ziutek, mówie, brzózkę przywiezieni, na śniadanie wrócim. Chomont biore i niosę do chlewa, do Siwki. Założywszy, wiodę j o na gumno Michałowe, do wożą, woź mamy spoiny, u Michała stoi. Zakładam duge w użwy i hołobli, zasuponiam kleszczy, lejcam, piłe spod okapu biore, piłe też mamy jedne, tatowe, i jade na droge. Tu, czekawszy na Ziutka, woź skracam, ściągam rozwore na piersze dziurę. A jade wozem gołym, bez gnojawek i spodówki. Ziutek wychodzi, w Handzinym półkożuszku i drewniakach, sznurkiem przewiązany, w mojej czapie z uszami. Ołatka je. Na co drzewo z lasu 69 wozić, jak pod chato rośnie, mówi i pokazuje rąko klona, ot, smurgiel jeden, ołatki jego ciągajo i wykręca sie od drogi. No no, zasrańcu, klona ty sie nie czepiaj, mowie, siadaj. Bierz lejcy! Daje lejcy smurglowi, niech bawi sie kierowaniem, małe strasznie lubio lejcy, zaraz rozsiada sie na rozworce, furmanuje. Ja na tyliku siedze, plecami do konia i patrze sobie na chate, jak zostaje sie za nami. Klon nad chato sie rozcapierzył, wielki, teraz sie prześwieca bo bez liści, ale wiosno, jak zazielenić j e to dom przykrywa gałęziami niby czapo, okna zatula, aż w izbach ciemnieje. A w odziomku pogrubiał, że rękami sie jego i nie obejmie, i rośnie, co rok grubszy, podwalinę od dołu wysadzona. Tego klona ni masz prawa tknąć, zasrańcu, choćby palić słomo przyszło, mówie, on mój brat! Brat, cieszy sie smurgiel, lejcami trzęsie, tatów brat? Tłómacze: tego dnia, co ja urodził sie, babka urwali gałonzke ze swojego klona, tego co u Mazurów przy stodole, i wsadzili koło węgła. Nu i przyjoł sie, i rośnie ze mno. A jakby Nie Daj Bqże kto jego ścioł, to i mnie podetnie! I mówie chłopcowi, że on też ma brata, ten klonik za stodoło, to jego rówieśnik. Dziwi sie: To wszystkie drzewa przy domach, to braty? Prawie wszystkie. I w lesie też nie możno ścinać: nie wiadomo kogo sie ścina. 70 To jakby drzewow nie ścinać, ludzi nie umieralib? , , . Nie umieralib. To czemu ścinaj o? A czym ma j o zimo w piecach palić? Gotować, grzać trzeba, trzeba i ścinać i to nie grzech. Ale bez potrzeby drzewo ściąć abo pokaleczyć, o, grzech straszny! Gadawszy tak, wyjechali my za wioskę. Koło grubej wierzby objechali kolano małej rzeczki i przez błotko przejechali na popław, pusty, bo Filip pasie tylko do Zaduszkow. Popław pocentkowany czarno, pilchi zryli, ziemia czarnieje, oznaka, że zima idzie letka. Mijamy gruszkę Orelowe. Skręcaj, mowie, kłoda. On: Jeszcze czas. Mówie skręcaj, to skręcaj, woza szkoda. Tyłem siedzicie, nic nie widzicie, on na to. Jeszcze czas. Oglądam sie, prawdziwie, coś sie mnie pomyliło, bo do kłody jak przez chate. Czasem lubie jechać plecami do przodu. Plecami nie widzisz, potylico nie wypatrzysz, nie wiesz do czego dojeżdżasz, drzewa, pola, kamieni pokazuje sie od razu znikąd: skądś zza uszów wychodze z niczego. Tak samo droga, nie wiadomo co sie wysunie spod wożą, jaka kałdoba, który kamień, czyja kałuża, a lubie zgadywać co kiedy, co po czym, to ciekawe. Ale tyłem jakoś tak jest, że jedno od 71 drugiego jakby czuć dalej niż jak sie jedzie przodem i widzi sie zawczasu