... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Gdzie zostaną przeprowadzone badania? ? powtórzyła Joanna. - Przeanalizowanie próbek krwi pod kątem obecności nanomaszyn jest bardzo trudne. - Gdzie? Po chwili wahania doktor odparł: - Na Uniwersytecie Tokijskim. - W laboratorium dotowanym przez Yamagata Corporation, jak się domyślam ? powiedział Brudnoj. Joannie ze złości odebrało mowę. Dzień szósty ? Mówi Edie Elgin z Bazy Księżycowej. Edith uśmiechnęła się do minikamery trzymanej przez asystentkę z nieczynnego Uniwersytetu Księżycowego. Doug Stavenger stał obok kamerzystki, śląc Edith krzepiące uśmiechy. Wyglądała promiennie i ślicznie w dopasowanej tunice w kolorze kardynalskiej purpury. Doug splądrował garderobę Joanny, największą w Bazie Księżycowej; żywił nadzieję, że matka zrozumie i nie będzie miała mu za złe, kiedy się dowie. Edith naprędce dokonała paru poprawek i teraz modliła się, żeby nie puścił jakieś szew. - Za mną widzicie rozległą farmę Bazy Księżycowej ? mówiła, myśląc, że może jednak rozpruty szew podniósłby jej notowania. Jeśli ci zasrańcy w Atlancie w ogóle puszczą jej materiał. - W skale lunarnej wycięto przestrzeń o powierzchni ponad pięciuset akrów ? mówiła, posiłkując się skryptem, który przygotowała razem z Dougiem Stavengerem. Słowa pojawiały się na płaskim ekranie przymocowanym nad obiektywem kamery. - Tutaj, głęboko pod powierzchnią Księżyca, agrotechnicy produkują żywność dla dwóch tysięcy czterystu siedemdziesięciu sześciu osób mieszkających w Bazie. W tej części farmy...? ruszyła wzdłuż rzędu karłowatych drzewek ? mamy gaj cytrusowy, gdzie rosną pomarańcze, grejpfruty, cytryny i limonki... Opisała rynny hydroponiczne i pokazała, że korzenie roślin zanurzone są w pożywce wodnej dostosowanej do potrzeb poszczególnych gatunków. Przeszła wzdłuż jednego z długich rzędów, wskazując soję, rośliny strączkowe, zboża i warzywa. ? Tam, w tej zamkniętej komorze ? mówiła, wyciągając rękę ? biolodzy eksperymentują z uprawą roślin w powietrzu o podwyższonej zawartości dwutlenku węgla. Naukowcy, którzy tam pracują, muszą nosić maski tlenowe. Wskazała pasy paneli oświetleniowych o pełnym zakresie widma, biegnące pod wysokim stropem farmy. ? Sztuczne światło słoneczne płonie przez całą dobę. Na farmie w Bazie Księżycowej nigdy nie zapada noc. Uzyskiwane tutaj plony są pięciokrotnie wyższe niż na Ziemi. Pokazała grządkę kwiatów, którą Lew Brudnoj założył przed laty na lunarnej glebie oraz klatki z królikami i kurczętami na mięso. Nie wspomniała o niedoborze azotu, który trzeba było importować z Ziemi, choć wiedziała, że plany przewidują sprowadzanie tego pierwiastka z asteroid krążących w pobliżu układu Ziemia-Księżyc ? tak jak sprowadzano węgiel do budowy diamentowych kliprów rakietowych. ? Przed obecnym kryzysem ? mówiła, podchodząc płynnym krokiem do dwóch wielkich tytanowych zbiorników z otworami, do których powinny zostać podłączone rury ? zamierzano wykorzystać tę część farmy do akwakultury eksperymentalnej. Pomysł polegał na spożytkowaniu części cennej tutaj wody do hodowania ryb, żab i alg. Tego typu hodowla, praktycznie przy zamkniętym obiegu wody, może dostarczyć więcej białka niż najnowocześniejsze uprawy hydroponiczne. Jej uśmiech zgasł, a twarz spoważniała. ? Niestety, prace nad projektem zostały wstrzymane. Kierownictwo Bazy i przywódcy ONZ toczą rozmowy dotyczące niepodległości tej lunarnej placówki. Obiektyw kamery wędrował powoli po rzędach zbiorników hydroponicznych, gdy Edith mówiła: ? Baza Księżycowa może się wyżywić. Choć od tygodnia nie wylądował tu żaden statek kosmiczny ? wyjąwszy pojazd żołnierzy sił pokojowych, którzy próbowali zająć Bazę ? członkowie tej społeczności są samowystarczalni. Przed przywódcami światowymi stoi następujące pytanie: Czy pozwolić zdeterminowanej Bazie Księżycowej na niepodległość? Kamera zatrzymała się na rabacie Brudnoja. ? Mówiła Edith Elgin z Bazy Księżycowej. Asystentka opuściła kamerę z przymocowanym ekranem promptera. - Koniec. - Dobra robota ? pochwalił Doug, ściskając rękę Edith. - I ani razu nie wspomniałam o nanomaszynach, prawda? ? Edith uśmiechnęła się do niego. ? Spisałaś się na medal. Jej uśmiech zgasł. ? Teraz muszę zmusić szyszki z sieci do puszczenia tego cholerstwa. Nie puszczając jej ręki, Doug ruszył w kierunku hermetycznego włazu. ? Mam pewien pomysł. - Jaki? - Ty porozmawiasz z Atlantą, a ja z Kiribati. Kiedy zadzwonił Doug, Tamara Bonai siedziała na dachu hotelu-kasyna Tarawa Kiribati. Jako przewodnicząca zarządu Kiribati Corporation miała liczne i ważkie obowiązki. Wiedziała, że Amerykanie i Europejczycy uważają jej rodaków za dziecinnych wyspiarzy, a ją za figurantkę, atrakcyjny parawan osłaniający prawdziwe władze korporacji: Masterson Aerospace i przewodniczącego zarządu, Ibrahima al-Rashida. Dopóki “kryzys księżycowy” nie rozpętał się niczym niespodziewany tajfun, była zadowolona z takiego stanu rzeczy. Kiribati Corporation ciągnęła niezłe zyski z Bazy, gdzie na potrzeby całego świata produkowano diamentowe klipry rakietowe, oraz z hoteli i kasyn rozrzuconych na dziesiątkach wysp rozległego Pacyfiku. Dziwne połączenie, nanoprodukcja na Księżycu i hotele dla turystów na tropikalnych wyspach, ale nie dziwniejsze niż w przypadku innych korporacji, które zarabiały na czym tylko było można. Ojciec przekazał jej obowiązki w firmie