... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Że nie ma zamiaru kształtować jej życia ani modelować jej zgodnie z jakimś niezdrowym i nieistniejącym ideałem. Chciał ją tylko kochać. Bez względu na to, czego się spodziewała, ani myślał zaskakiwać jej stwierdzeniem typu: ,,Ale musisz spełnić moje warunki''. Zaparkował na miejscu oddalonym o trzy samochody od garbusa Chloe. Gwałtownie zahamował i wyskoczył, chcąc ją dogonić, zanim zniknie w aucie. Wszystkie trzy kobiety szły w jego stronę. Pomyślał, że Deanna i Poe zapewne nie będą zachwycone opóźnieniem, ale co tam! Jakoś to przeboleją. Długimi krokami podszedł do roześmianej trójki. Widząc swobodny i beztroski uśmiech Chloe, Eric poczuł, jak skręcają mu się wnętrzności. Odprężający i przyjemny lunch z przyjaciółkami musiał sprawić jej wiele radości. Eric miał ochotę odwdzięczyć się za swoje dziesięć dni niepewności. Poe dojrzała go wcześniej niż Chloe, gdyż rozmawiała z Deanną i miała głowę zwróconą w jego stronę. Machnęła ręką, popatrzyła na niego i powiedziała coś do Chloe. Chloe natychmiast się odwróciła, a zaraz po niej Deanna. Kobiety przestały rozmawiać i zwolniły kroku. Eric zmierzał ku nim prędko i stanowczo. Wszystkie trzy miały na nosach okulary, więc nie wiedział, jak na jego widok zareagowała Chloe. Dostrzegał tylko jej uśmiech, który nie zniknął, kiedy przerwała rozmowę. Dla Erica nie miało to jednak znaczenia. Nic go nie obchodziło, czy wprawił ją w zakłopotanie. Było mu wszystko jedno, czy wygląda na zdesperowanego. Wszyscy się zatrzymali, a Chloe pierwsza otworzyła usta. 232 Alison Kent ­ Cześć, Eric. Pamiętasz Poe? ­ Dzień dobry ­ skinął głową. ­ A to jest Deanna Elliott ­ wyjaśniła Chloe, wskazując głową drugą kobietę. ­ Zwyciężczyni naszego konkursu. ­ Dzień dobry ­ ponownie kiwnął głową. Na tym zakończyła się oficjalna część rozmowy. Eric ściągnął z nosa okulary Ray Ban. ­ Chloe, mogę z tobą porozmawiać na osobności? ­ Sama nie wiem, Eric. ­ Chloe zerknęła pośpiesznie na swoje towarzyszki. ­ Widzisz, musimy się znaleźć w biurze, zanim Sydn... ­ To potrwa tylko chwilę. ­ Popatrzył przepraszająco na Deannę i Poe. Liczył na to, że w swoim spojrzeniu zawarł przeprosiny, których nie wyraził słowami, ani nawet tonem głosu. Potem ponownie skoncentrował się na Chloe. ­ Mogę cię odwieźć do firmy, jeśli wolisz. ­ Chloe, możesz zostać. Zabiorę się z Deanną. Właściwie, to chyba zagonię ją do roboty. ­ Poe wzięła młodszą przyjaciółkę pod rękę. ­ Skoro stała się szczęśliwą posiadaczką świadectwa maturalnego, musimy dbać o to, aby się nie rozleniwiła. Nie pozwolimy, aby chodziły jej po głowie głupie pomysły, prawda? ­ Na pewno nie będzie to dla was kłopot? ­ zachmurzyła się Chloe. Deanna zachichotała, przerzucając długi, ciemny warkocz przez ramię. ­ Żartujesz? Twój gabinet jest fantastyczny. Ericowi przeszło przez myśl, że mógłby po bratersku uścisnąć młodszą kobietę, a smoczycę wręcz ucałować. Musiał jednak uważać, bo to raczej Chloe wyglądała na osobę gotową zionąć ogniem. Trzy życzenia 233 Przyglądała się, jak jej przyjaciółki odchodzą, a potem skierowała płomienie na Erica. ­ Dobrze wiesz, jak popsuć dobry nastrój osobie, która się świetnie bawi, co, kotku? ­ Przynajmniej mam pewne pojęcie o tym, że oddzwania się do kogoś, kto chce się ze mną skontaktować. ­ O, a to akurat kłamstwo. ­ Chloe ruszyła ku swojemu samochodowi, przetrząsając torbę w poszukiwaniu kluczyków. ­ Dzwoniłam do ciebie piętnaście razy, zanim w końcu musiałam osobiście się u ciebie zjawić w barze. Gdybyś zachował się na tyle uprzejmie, aby do mnie oddzwonić, być może nie musielibyśmy stać tutaj na parkingu i kłócić się bez sensu. ­ Wcale się nie kłócę. ­ Eric wepchnął się między garbusa i samochód zaparkowany obok, blokując Chloe jedyną łatwą drogę ucieczki. ­ Czyżby? Więc jak byś nazwał to, co robisz? Dlaczego tu jesteś? ­ Otworzyła drzwi, cisnęła torbę na fotel pasażera i wzięła się pod boki. Eric nie wierzył własnym uszom. Znaleźli się dokładnie w punkcie wyjścia. Robiła wszystko, co w jej mocy, aby go złamać. I w dodatku miała amunicję ciężkiego kalibru. ­ Jestem tu dlatego, że nie oddzwaniałaś. Mogłaś oszczędzić mi czasu oraz drogi, a sobie zażenowania związanego z rozmową w miejscu publicznym. Wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. Nie zdjęła okularów, więc Eric wciąż nie miał pojęcia, co wyrażają jej oczy. Nagle przechyliła głowę, odwracając wzrok i zaciskając usta. Eric przesunął dłonią po włosach. 234 Alison Kent ­ Chloe, nie przyjechałem tu po to, aby cię dręczyć. Nie miałem też zamiaru wprawiać cię w zakłopotanie. Jeśli tak się stało, ogromnie cię przepraszam. Zniecierpliwiona machnęła ręką. ­ Nie jestem zakłopotana. I wiem, że powinnam była do ciebie oddzwonić. Dobrze znam frustrację związaną z bezskutecznym oczekiwaniem na telefon. ­ Wykrzywiła smutno usta. ­ Wydawało mi się, że dajesz mi w ten sposób kosza. Możesz mnie nazwać masochistą, ale wolałem się o tym przekonać osobiście. Kąciki jej ust się uniosły. ­ Nie wątpię, kotku ­ zachichotała. ­ Zresztą zasługujesz na coś więcej niż tylko pozostawienie cię samemu sobie. Wiedz, że nie oddzwaniam z powodu własnych problemów. To nie ma nic wspólnego z tobą. Jeśli to nie był najstarszy i najbardziej typowy kosz na świecie, to Eric nic nie wiedział o życiu. Pomyślał zrezygnowany, że skoro tak, to nic już na to nie poradzi. ­ Eric ­ zaczęła Chloe, kładąć dłoń na jego przedramieniu. ­ Wiem jak to zabrzmiało: ,,To nie przez ciebie, to przeze mnie''. Takie teksty są strasznie bolesne dla drugiej osoby. ­ Cieszę się, że się zgadzamy przynajmniej pod tym względem. ­ Nie oznaczało to, że poczuł się choć odrobinę lepiej. W gruncie rzeczy czuł się tak, jakby ktoś go skopał po głowie. Zacisnęła dłoń na jego ręce, a następnie ją puściła i oparła się o otwarte drzwi garbusa. Mocno zaciskała szczęki, jakby powstrzymała się od przekleństw. Trzy życzenia 235 Eric oparł ręce na biodrach i przyglądał się tłoczącym się na drodze samochodom ludzi wracających z lunchu. ­ Wiesz co, Chloe, jeśli nie potrafisz mi wyjaśnić, co naprawdę myślisz, to nic tu po mnie. Wydawało mi się, że nasza znajomość wykroczyła już poza etap skrępowania własnym towarzystwem. Wykonał ruch, jakby chciał się odwrócić, lecz zatrzymała go szeptem. ­ Zaczekaj. Znieruchomiał. Chloe odetchnęła głęboko. ­ Nie daję za wygraną ­ oświadczyła. ­ Nie odrzucam też tego, co między nami zaszło. Nie jestem jednak gotowa na związek z tobą. Ostatnio za bardzo skoncentrowałam się na sobie i swojej przeszłości. To ma związek z wizytą Aidana. I z tobą... ­ Jak to ze mną? ­ Potwornie mnie przerażasz. ­ Jej głos się załamał