X


... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Zabraliby�my Odyseusza na Ziemi�, a potem odes�ali go w �adowniku na g�r�... - Zawiesi� g�os. - Nie, to si� nie uda. Miasto na steroidzie mo�e ostrzela� �Kr�low� Mab", kiedy oka�e si�, �e nie zamierzamy dostarczy� Odyseusza na miejsce. - Rzeczywi�cie, to ca�kiem realna gro�ba - zgodzi� si� z nim inte grator. - ��danie oddania Odyseusza i rze� ludzi na Ziemi to nowe czynniki, kt�rych nie uwzgl�dniali�my w planach wyprawy. - Szkoda, �e nie ma z nami doktora Hockenberry'ego. Nawet je �li jego DNA zosta�o odtworzone przez olimpijskich bog�w, pewnie by wystarczy�o, �eby oszuka� leukocyty. - Zosta�o nam nieca�e jedena�cie godzin. P�niej zacumujemy do orbitalnego miasta i b�dzie ju� za p�no, �eby wys�a� �adownik na Ziemi�. Proponuj� spotka� si� tutaj za dwie godziny i podj�� osta teczn� decyzj�. Kiedy wsiadali do windy - Mahnmut pieszo, Orphu unosz�c si� w powietrzu i manewruj�c silniczkami - Orphu po�o�y� jeden mani- pulator na ramieniu Mahnmuta. No, Stanley... � nada� na wydzielonym kanale. Zn�w wpakowa�e� nas w niez�� kaba��. 48 H arman �ledzi� przebieg ataku na Dw�r Ardis w czasie rzeczywistym. Do tej pory traktowa� spektakl tury�ski - odbierany pod ca�unem zmys�ami bezimiennego uczestnika - jako dramatyczn�, ale niezbyt interesuj�c� rozrywk�. Teraz mia� wra�enie, �e trafi� prosto do piek�a. Zamiast niedorzecznej i zapewne fikcyjnej wojny troja�skiej ogl�da� szturm na Ardis, o kt�rym wiedzia�, �e ma � lub mia� � miejsce na- prawd�. To by�a transmisja na �ywo albo bardzo �wie�e nagranie. Sp�dzi� pod ca�unem ponad sze�� godzin. �wiat przesta� dla niego istnie�. Obejrza� ca�y szturm wojniks�w: od pocz�tku, tu� po p�no- cy, a� po wsch�d s�o�ca, kiedy dw�r sta� w ogniu, a sonik odlatywa� na p�noc po tym, jak jego najdro�sz� Ad� - rann�, zakrwawion� i nieprzytomn� - wrzucono na pok�ad jak worek �oju. Zdziwi� si� na widok Petyra. Gdzie si� podziali Hannah i Odyse- usz? Krzykn�� g�o�no, kiedy trafiony kamieniem Petyr spad� z soni- ka. Tylu przyjaci� umiera�o na jego oczach... M�oda Paean zosta�a ranna; pi�kna Emme z oderwan� r�k� wpad�a do p�on�cego rowu razem z Remanem; Salas zgin��; Laman pad�, trafiony kamieniem. Bro� przywieziona przez Petyra z Golden Gate nie by�a w stanie prze- wa�y� szali zwyci�stwa na korzy�� obro�c�w. Wojniks�w by�o zbyt du�o. Harman patrzy� i poj�kiwa� cicho pod czerwonym jak krew ca�u- nem tury�skim. Kiedy sze�� godzin po w��czeniu mikroobwod�w transmisja si� sko�czy�a, zerwa� si� z sofy i odrzuci� ca�un. Maga nie by�o. Harman wszed� do �azienki, skorzysta� z dziwnej toalety, spu�ci� wod�, ci�gn�c za mosi�n� ga�k� na �a�cuszku, wod� z kranu najpierw ochlapa� sobie twarz, a potem opi� si� jej do syta. Wr�ci� do sypialni. Przeszuka� ca�y wagonik. - Prospero! - Jego krzyki nios�y si� echem po niewielkich wn�- trzach.-Pro spero! Wyszed� na balkon. Skoczy� na drabink�, zapominaj�c o rozci�ga- j�cej si� pod nim przepa�ci, i szybko wspi�� si� na dach p�dz�cego pod g�r� wagonika. By�o lodowato. Sp�dzi� pod ca�unem reszt� nocy i w tej chwili ch�od- ne, z�ote s�o�ce powoli wznosi�o si� nad horyzont po jego prawej r�ce. 4 Olimp 49 Stan�� na kraw�dzi dachu i spojrza� w d�. Nie tylko wagonik jecha� pod g�r�; ca�y eiffelbahn od �adnych paru godzin wznosi� si� coraz wy�ej. D�ungla i r�wniny zosta�y daleko w tyle, kolejka pokonali ju� pierwsze wzg�rza i wjecha�a po�r�d szczyty g�r. - Prospero!!! Krzyk odbi� si� echem od le��cych setki metr�w w dole ska�. Sta� na dachu tak d�ugo, a� s�o�ce podnios�o si� nad widnokr�g na szeroko�� dw�ch d�oni. Nie czu� ciep�a jego promieni, przeciwnie- przemarz� do ko�ci. Eiffelbahn wi�z� go w krain� lodu, ska� i nieba; wszystko, co �ywe i zielone, zosta�o na dole. W dole widzia� teraz olbrzymi� rzek� lodu -z przesiglowanych ksi��ek wiedzia�, �e takie formy nazywa si� �lodowcami". Wi�a si� jak bia�y w�� w�r�d skal- nych i o�nie�onych szczyt�w, pomarszczona czarnymi szczelinami i dziobata od niesionych w d� g�az�w. Jej powierzchnia o�lepiaj�co mieni�a si� w s�o�cu. Z lin spada� krusz�cy si� l�d. Wizg mechanizmu zabrzmia� no- wym, zimnym tonem. L�d zbiera� si� r�wnie� na dachu, obrasta� szczeble drabiny, po�yskiwa� na linach. Obola�y i zzi�bni�ty Harman ostro�nie podczo�ga� si� do drabinki, zsun�� si� na pokryty lodem balkon i na chwiejnych nogach wszed� do ciep�ej sypialni. W �elaznym kominku p�on�� ogie�. Prospero grza� sobie nad nim r�ce. Harman przez kilka minut sta� przy zaro�ni�tych szronem szkla- nych drzwiach. Nie wiedzia�, czy bardziej trz�sie si� z zimna, czy ze z�o�ci. Ledwie si� pohamowa�, �eby nie rzuci� si� staruchowi do gard- �a. Nie mia� czasu do stracenia; nie chcia� na dziesi�� minut straci� przytomno�ci. - Prospero, m�j panie - przem�wi� w ko�cu rozs�dnym, przymil nym g�osem. - Zrobi�, co ka�esz. B�d� tym, kim zechcesz; w ka� dym razie do�o�� wszelkich stara�, by tak si� sta�o. Przysi�gam na �ycie mojego nienarodzonego dziecka. Ale prosz� ci�, pozw�l mi teraz wr�ci� do Ardis. Moja �ona jest ranna, umiera. Jestem jej po trzebny. - Nie - odpar� Prospero. Harman rzuci� si� na niego. Najpierw po�amie mu ten zasrany ko- stur na tej �ysej pale, a potem... Nie straci� przytomno�ci. Impuls elektryczny cisn�� nim na drug� stron� pokoju, gdzie Harman odbi� si� od sofy i wyl�dowa� na czwo- rakach. O�lepiony czerwonymi plamami warkn�� w�ciekle i wsta�. 50 Nast�pnym razem urw� ci praw� nog� - ostrzeg� go mag bez- barwnym, ca�kowicie przekonuj�cym tonem. � Nawet je�li kiedy� wr�cisz do swojej kobiety, b�dziesz musia� podskakiwa� na lewej. Harman znieruchomia�. Powiedz mi, co mam zrobi� - szepn��. Usi�d�. Nie, nie tutaj. Przy stole, �eby� m�g� wygl�da� przez okno. Harman usiad� przy stole. Odbijaj�ce si� od lodowca s�o�ce o�le- pia�o, tym bardziej �e wi�kszo�� lodu na szybach zd��y�a si� ju� stopi�. G�ry wznosi�y si� coraz wy�ej -tak wysokich wierzcho�k�w jeszcze nigdy nie widzia�. Prezentowa�y si� o wiele bardziej drama- tycznie ni� g�ry przy Golden Gate w Machu Picchu. Jechali wzd�u� grani. Lodowiec powoli zostawa� w dole, z lewej strony. Wagonik przetoczy� si� w�a�nie przez kolejn� wie�� i Harman musia� si� przy- trzyma� sto�u, kiedy ca�ym pokojem zako�ysa�o, rzuci�o, zgrzytn�� l�d - i skrzypi�cy pojazd wspina� si� dalej. Wie�a zosta�a w tyle. Przycisn�� twarz do zimnego szk�a i odpro- wadza�j�wzrokiem. Nie by�a czarna, jak poprzednie, lecz przepi�k- nie srebrzysta. B�yszcza�a w s�o�cu, a jej �elazne �uki i wi�zary sre- brzy�y si� jak okryta porann� ros� paj�czyna. L�d, domy�li� si� Harman. Spojrza� w drug� stron�, gdzie liny pi�y si� wci�� wy�ej i wy�ej, i zobaczy� bia�� �cian� najbardziej niezwyk�ej g�ry, jak� mo�na sobie wyobrazi�... Nie, g�ry przekraczaj�cej mo�liwo�ci wy- obra�ni

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.