... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

SpojrzaBa w okno. Z dziedziDca dobiegaB szum wielu gBosów - widocznie gromadziB si tam tBum. - Moskwa nauczy komunizmu proletariat wszystkich krajów. Czy KBa|ka wspominaBa ci, |e zmienili[my nazw partii? Jeste[my teraz komunistami. - Owruch przechyliB si przez biurko w jej stron. Jego grube brzowe wBosy nie chciaBy le|e gBadko, chocia| pomadowaB je brylantyn znacznie obficiej ni| Borys w czasach, gdy nosiB elegancki mundur carskiego czy-nownika. - Towarzysz Lenin wierzy, |e rewolucja ogarnie caBy [wiat, |e we wszystkich krajach wzniec j oddani sprawie ludzie, zarówno m|czyzni, jak i kobiety.  Oddani sprawie!" A ona my[laBa, |e chodzi mu o jej ciaBo! By mo|e zreszt miaBa troch racji: rozchyliB usta, a jego czoBo pokryB pot. Lecz jej ciaBo stanowiBo jedynie czstk tego, czego od niej oczekiwaB. ChciaB zawBadn jej sercem i dusz, które - niezale|nie od wysiBków jej ojca i niemal dziesiciu lat spdzonych w Rosji - pozostawaBy wci| pod gwiazdzistym sztandarem. - Nie jestem caBkiem przekonana, |e masz racj, no, ale... bdz co bdz, rozmawiasz z amerykaDsk kapitalistk. - Nie udawaj, |e jeste[ bezu|ytecznym motylem. KBa|ka mówiBa mi, |e opiekowaBa[ si ni i jej bratem, |eby Paskiewicz nie odesBaB ich do szpitala. Wiem, |e rzuciBa[ w czorty ten jego paBac, |eby pielgnowa chBopów okaleczonych przez Krwawego MikoBaja. UdowadniaBa[ na ka|dym kroku, |e nie trzymasz z bur|ujami i nie chcesz, by biedni cierpieli. Z dziedziDca dochodziBy odgBosy rytmicznego skandowania, lecz nie byBa w stanie rozró|ni sBów, zanim Owruch przeszedB 398 KARMAZYNOWY PAAAC przez dywan i otworzyB okno. Do gabinetu wdarBo si zimne powietrze, przynoszc z sob okrzyki:  Chleba! Chleba! Chleba!" Owruch wychyliB si przez okno. - Ej! - ryknB. - Wy, Aotysze, tam na dole, co jest, posnli[cie? Zrobi mi tu porzdek z tymi kontrrewolucjonistami! - PozostaB przez chwil w oknie, obserwujc poczynania strzelców Botewskich, po czym zatrzasnB okno. Podwójne szyby zagBuszyBy odgBos krzyków, szlochania, jków. - Ci dysydenci - powiedziaB ze szczerym zatroskaniem w gBosie - caBy czas próbuj ogBupi masy. Promienie sBoDca poBo|yBy si uko[nie na biurku. Gdy Owruch powróciB na swój fotel, o[wietliBy jedn stron jego twarzy. Dla kontrastu pozostajca w cieniu druga strona wydawaBa si ciemn metaliczn mask. Patrzc na niego, Marija doznaBa nagle ol[nienia. ZdaBa sobie spraw, |e do tej pory postrzegaBa jedynie t jasno o[wietlon, dobr stron olbrzymiego chBopa, który pomógB jej w ucieczce z Bastionu Trubieckiego, a to, |e Owruch z lubo[ci otaczaB si akcesoriami swej stale rosncej wBadzy... có|, bdc hedonistk dobrze rozumiaBa jego pró|no[ i upodobanie do otaczania si luksusem