... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nie wiem, czy to miejsce, którego szukasz, czy nie, ale myœlê, ¿e prawdopodobnie tak. - Ja równie¿ - odpar³ Jack. Ruszy³ dalej, z nogami Richarda pod pachami i nasilaj¹cym siê bólem grzbietu. Wzd³u¿ torów, które prowadzi³y go - ich obu - do miejsca, gdzie mog³o czekaæ wybawienie dla jego matki. 5 Richard mówi³ w trakcie marszu. Nie przeszed³ od razu do kwestii zaanga¿owania jego ojca w te szaleñcze wydarzenia, ale zacz¹³ powoli wokó³ niej kr¹¿yæ. - Zna³em tego cz³owieka z dawnych czasów - powiedzia³. - Jestem tego praktycznie pewien. Przychodzi³ do naszego domu. Zawsze wchodzi³ od ty³u. Nie dzwoni³ ani nie puka³. Tak jakby... drapa³ do drzwi. Strasznie siê tego ba³em. Tak bardzo, ¿e prawie la³em w gacie. By³ wysoki - och, wszyscy doroœli wydaj¹ siê wysocy ma³ym dzieciom, ale ten facet by³ bardzo wysoki - i mia³ bia³e w³osy. Przewa¿nie nosi³ ciemne okulary. Kiedy zobaczy³em program o nim w „Sunday Report”, wiedzia³em, ¿e sk¹dœ go znam. Tamtej nocy, kiedy nadano ten program, ojciec siedzia³ na górze i zajmowa³ siê jakimiœ papierami. Siedzia³em przed telewizorem, a kiedy ojciec zszed³ i zobaczy³, co ogl¹dam, niemal wypuœci³ drinka z rêki. Potem zmieni³ kana³ na powtórkê „Star Treka”. Tyle ¿e facet nie przedstawia³ siê jako Sunlight Gardener, kiedy odwiedza³ mojego ojca. Nazywa³ siê... nie mogê sobie dok³adnie przypomnieæ. Brzmia³o to jak Banlon... czy Orion... - Osmond? - W³aœnie tak. - Richard siê rozpromieni³. - Nigdy nie dowiedzia³em siê, jak ma na imiê. Przychodzi³ co miesi¹c lub dwa. Czasami czêœciej. Kiedyœ przez tydzieñ odwiedza³ nas niemal co drugi wieczór, a potem znikn¹³ prawie na pó³ roku. Zwyk³em zamykaæ siê w swoim pokoju, kiedy siê zjawia³. Nie podoba³ mi siê jego zapach. Skrapia³ siê czymœ... pewnie wod¹ koloñsk¹, lecz pachnia³o to jeszcze silniej. Jak perfumy. Tanie perfumy z drogerii. Ale poza tym... - Ale poza tym œmierdzia³, jakby nie k¹pa³ siê mniej wiêcej od dziesiêciu lat. - Richard popatrzy³ na niego rozszerzonymi oczami. - Ja te¿ pozna³em Osmonda - wyjaœni³ Jack. - Wyjaœni³ to ju¿ - przynajmniej czêœciowo - lecz Richard go nie s³ucha³. Obecnie uwa¿a³ jednak na jego s³owa. - W czêœci Terytoriów, odpowiadaj¹cej New Hampshire, zanim pozna³em go jako Sunlighta Gardenera w Indianie. - W takim razie musia³eœ widzieæ to... to coœ. - Reuela? - Jack pokrêci³ g³ow¹. - Reuel musia³ byæ wtedy na Spustoszonych Ziemiach, na paru kolejnych terapiach kobaltem. - Jackowi przypomnia³y siê ciekn¹ce owrzodzenia na twarzy stwora i wy³a¿¹ce z niej robactwo. Popatrzy³ na zaczerwienione i obrzmia³e œlady uk¹szeñ na nadgarstkach i zadr¿a³. - Reuela spotka³em dopiero na koñcu i nigdy nie widzia³em jego amerykañskiego Dwójnika. Ile mia³eœ lat, kiedy Osmond zacz¹³ do was przychodziæ? - Musia³em mieæ cztery lata. To, co mnie spotka³o... no wiesz, szafa... jeszcze siê nie wydarzy³o. Pamiêtam, ¿e po tym jeszcze bardziej siê go ba³em. - Po tym, jak ta istota dotknê³a ciê w szafie. - Tak. - A to siê sta³o, kiedy mia³eœ piêæ lat. - Tak. - Kiedy obydwaj mieliœmy po piêæ lat. - Tak. Mo¿esz mnie postawiæ. Na razie zdo³am iœæ. Jack go pos³ucha³. Ruszyli w milczeniu, ze spuszczonymi g³owami, nie patrz¹c na siebie. Gdy Richard mia³ piêæ lat, coœ siêgnê³o po niego z ciemnoœci i go dotknê³o. Kiedy obaj mieli szeœæ (szeœæ lat, Jacky mia³ szeœæ) lat, Jack pods³ucha³ rozmowê ojca i Morgana Sloata o miejscu, do którego siê wyprawiali - miejscu, które sam nazywa³ krain¹ Snów Na Jawie. PóŸniej w tym samym roku coœ siêgnê³o z ciemnoœci i dotknê³o jego i jego matkê. By³ to ni mniej ni wiêcej tylko g³os Morgana Sloata. Telefon Morgana Sloata z Green River w stanie Utah. Szlocha³. On, Phil Sawyer i Tommy Woodbine wyjechali trzy dni wczeœniej na coroczne listopadowe polowanie. Kolejny kumpel z college’u, Randy Glover, by³ w³aœcicielem luksusowej chatki myœliwskiej w Blessington w stanie Utah. Glover zwykle polowa³ z nimi, ale tego roku wybra³ siê na wycieczkê transatlantykiem po Karaibach. Morgan zadzwoni³ z informacj¹, ¿e Phil zosta³ zastrzelony, najprawdopodobniej przez jakiegoœ myœliwego. Morgan i Tommy Woodbine wynieœli go z dziczy na skleconych prowizorycznie noszach. Phil odzyska³ œwiadomoœæ na tyle jeepa Cherokee Glovera, powiedzia³ Morgan, i poprosi³ go, ¿eby przekaza³ Lily i Jackowi wyrazy mi³oœci. Umar³ kwadrans póŸniej, kiedy Morgan jecha³ jak szalony do najbli¿szego szpitala w Green River. Morgan nie zabi³ Phila; Tommy móg³ zaœwiadczyæ, ¿e wszyscy trzej byli razem, kiedy rozleg³ siê strza³, gdyby by³o potrzebne zeznanie (czego, oczywiœcie, nigdy nie wymagano). Nie znaczy³o to jednak, ¿e Morgan nie móg³ wynaj¹æ kogoœ, by strzeli³ w jego imieniu, pomyœla³ teraz Jack. Nie znaczy³o to równie¿, ¿e wujek Tommy nie ¿ywi³ ¿adnych podejrzeñ. Jeœli tak, byæ mo¿e wujka Tommy’ego nie zabito wy³¹cznie po to, ¿eby Jack i jego umieraj¹ca matka zostali pozbawieni ochrony przed knowaniami Morgana. Mo¿e zgin¹³, bo Morgana zmêczy³o zastanawianie siê, czy stara ciota nie napomknie wreszcie pozosta³emu przy ¿yciu synowi Phila Sawyera, ¿e œmieræ ojca mog³a nie byæ wypadkiem. Jack poczu³ dreszcze odrazy i przera¿enia. - Czy ten cz³owiek odwiedza³ was, zanim twój i mój ojciec pojechali ostatni raz na polowanie? - spyta³ gwa³townie. - Jack, mia³em tylko cztery lata. - Nie, nieprawda. Mia³eœ szeœæ lat. Mia³eœ cztery, kiedy zacz¹³ do was przychodziæ, ale mia³eœ szeœæ, kiedy mój ojciec zgin¹³ w Utah. Poza tym ty niewiele zapominasz, Richard. Czy przychodzi³ do was mniej wiêcej w tym czasie, kiedy zgin¹³ mój ojciec? - Wtedy w³aœnie przez tydzieñ przychodzi³ niemal co noc - odrzek³ ledwie s³yszalnym g³osem Richard. - Tu¿ przed ostatnim wyjazdem na polowanie. Chocia¿, œciœle rzecz bior¹c, Richard niczemu nie zawini³, Jack nie zdo³a³ ukryæ goryczy. - Mój ojciec zgin¹³ w wypadku na polowaniu w Utah. Wujek Tommy zosta³ przejechany w Los Angeles. Procent zgonów przyjació³ twojego ojca jest kurewsko wysoki. - Jack... - zacz¹³ Richard s³abym, dr¿¹cym g³osem. - No, nie ma co p³akaæ nad rozlanym mlekiem - powiedzia³ Jack. - Kiedy jednak zjawi³em siê w twojej szkole, powiedzia³eœ, ¿e zwariowa³em. - Jack, nie ró¿u... - Nie, myœlê, ¿e nie