... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

To bêdzie zale¿a³o od sytuacji politycznej. Porucznik na te s³owa posmutnia³. - Po pañskiej minie, panie poruczniku widzê, ¿e nie bardzo pan wierzy w s³owa naszego wodza. - Jakiego wodza? - Marsza³ka Rydza–Œmig³ego. - Ale, o jakich s³owach pan mówi? - No, ¿e nie oddamy ani p³aszcza, ani guzika od p³aszcza. - W te s³owa akurat wierzê, bo p³aszcz mo¿na zrolowaæ i uciec z nim nawet do Ameryki. Gorzej bêdzie z ca³ym narodem. - Widzê, ¿e jest pan defetyst¹. - Proszê pana jestem wojskowy i nie wolno mi na te tematy rozmawiaæ. My na pewno zrobimy wszystko, co do nas nale¿y, ale jaki bêdzie tego skutek, to trudno przewidzieæ. Zmienili temat i zaczêli rozmawiaæ, o sprawach nie zwi¹zanych z polityk¹. Kiedy Staœ powiedzia³, ¿e jedzie ze Lwowa i ¿e stamt¹d pochodzi ca³a jego rodzina, porucznik zapyta³ gdzie mieszka. - Przy ulicy Stryjskiej w blokach miejskich pod numerem 76 – wyrecytowa³ Staœ. - To œwietnie siê sk³ada, bo widzi pan, mój brat i siostra mieszkaj¹ przy ulicy Kadeckiej i oboje pracuj¹ jako wyk³adowcy w Szkole Kadetów. To dwa kroki od pana. Tu jest moja wizytówka. Gdyby pan spotka³ moje rodzeñstwo, proszê ich pozdrowiæ. Staœ schowa³ wizytówkê do kieszeni i powiedzia³: - Jeœli spotkam, to na pewno pozdrowiê, ale w tej chwili pan jedzie do Dêblina, a ja a¿ do Londynu. W zwi¹zku z tym, spotkanie moje z pañskim rodzeñstwem jest mniej prawdopodobne, ni¿ to, ¿e pan spotka ich osobiœcie. - Któ¿ to wie – powiedzia³ porucznik - wszystko w rêkach Boga. Jerzy spojrza³ na wizytówkê i odczyta³ nic nie mówi¹ce mu nazwisko. Wizytówkê schowa³ do kieszeni. W Warszawie trzeba by³o dwie i pó³ godziny czekaæ na poci¹g do Gdyni. Staœ poszed³ do najbli¿szego hotelu. Tam siê wyk¹pa³, zmieni³ koszulê i zjad³ coœ niecoœ w restauracji. Poci¹g do Gdyni podstawiono o czasie. W przedziale, którym Staœ jecha³ oprócz niego siedzia³y trzy osoby: kapitan artylerii, jakaœ starsza, wielce dystyngowana pani i ksi¹dz. Oficer zapali³ papierosa. Starsza pani odsunê³a siê od niego, a po chwili zapy-ta³a: - Panie kapitanie, czy nie móg³by pan wyjœæ i paliæ tego papierosa na korytarzu? Kapitan odpowiedzia³, staraj¹c siê, aby wypad³o to jak najbardziej delikatnie. - Szanowna pani. Na jednego papierosa to ja mogê wyjœæ, ale do Gdyni jest ³adnych parê godzin. Przecie¿ nie bêdê za ka¿dym razem wychodzi³, a dwa przedzia³y dalej zaczynaj¹ siê ju¿ pomieszczenia dla niepal¹cych. - Czy zechcia³by pan kapitan, w takim razie, pomóc w przeniesieniu siê tam? - Ale¿ oczywiœcie. Obaj ze Stasiem pomogli przenieœæ walizki i zostali w przedziale we trójkê. Kiedy wrócili do przedzia³u ksi¹dz te¿ ju¿ pali³ papierosa i zaraz zwróci³ siê do oficera. - Panie kapitanie. Moje dziêki za to, ¿e pozby³ siê pan w tak delikatny sposób tej wspó³pasa¿erki. Ja nie wpad³em na ten sposób z papierosem, a przez okno nie chcia³em jej wyrzucaæ, obawiaj¹c siê, ¿e by³o by to sprzeczne z zasadami mi³oœci bliŸniego. Wszyscy siê rozeœmiali. - Pan kapitan z urlopu, czy na urlop. - Niestety - z urlopu. Zreszt¹ w obecnej sytuacji ma³o kto jedzie na urlop. - Wszyscy gadaj¹ o tej wojnie i wszyscy siê jej boj¹. Ja oczywiœcie te¿ nie chcia³bym, aby wojna wybuch³a. Bo wojna to zabijanie ludzi. Ale ja jestem w tej dobrej sytuacji, ¿e siê tej wojny nie boje. - Dlaczego? – zapyta³ kapitan. - Po prostu dlatego, ¿e jestem katolikiem, cz³owiekiem mocno wierz¹cym. Nasza Matka Boska Czêstochowska jest Królow¹ Korony Polskiej i na pewno nie dopuœci do tego, ¿eby Hitler zrobi³ nam krzywdê. Staœ siê zastanawia³ czy ksi¹dz mówi to powa¿nie, czy te¿ ¿artuje. No, ale ksi¹dz nie móg³ przecie¿ ¿artowaæ w ten sposób. Wiêc Staœ powiedzia³: - Ja te¿ wierzê w skuteczn¹ pomoc naszej Matki Boskiej Czêstochowskiej, tylko ¿e niestety nie wiem, jaka Matka Boska jest patronem III Rzeszy Niemieckiej. Ksi¹dz przez moment patrzy³ na Stasia, odchrz¹³n¹³ i natychmiast wypali³: - Niemcy to s¹ protestanci, luteranie. Oni nie wierz¹ w Matkê Bosk¹. - No, jeœli tak, to nasza przewaga jest zapewniona. Ale ogólnie rzecz bior¹c, to ze wstydem muszê siê przyznaæ, ¿e chocia¿ jestem katolikiem i pochodzê z bardzo wierz¹cej rodziny, to jednak zupe³nie nie orientujê siê w hierarchii skutecznoœci opieki ro¿nych Matek Boskich. A chyba jeszcze trudniejsza jest sprawa, gdy chodzi o innych patronów. Na przyk³ad w okresie wojen polsko-kozackich, nasz¹ patronk¹ by³a Bogurodzica a patronem wojsk kozackich by³ Archanio³ Gabryjel. Czy w tej sytuacji klêska Polaków i wygrana kozackiej strony œwiadczy o wiêkszej skutecznoœci patronackich dzia³añ Archanio³a, a mniejszej skutecznoœci Matki Boskiej? Ksi¹dz d³u¿szy czas spogl¹da³ na Stasia, wreszcie powiedzia³. - Wydaje mi siê, ¿e pana pytania nie maj¹ charakteru powa¿nego. Powiem to jeszcze wyraŸniej: pan po prostu kpi z tych spraw. - Proszê ksiêdza. Ja ju¿ drugi raz spotykam siê z tak¹ ocen¹ mojego stosunku do spraw religijnych i jest to dla mnie bardzo przykre. Jak ju¿ t³umaczy³em, wychowa³em siê w rodzinie katolickiej i jakiekolwiek negowanie istnienia, czy dzia³ania Boga, jest mi po prostu obce. A mimo to, jak powiedzia³em, ju¿ dwa razy okreœla siê mój stosunek do spraw religii jako zdecydowanie niew³aœciwy. Przecie¿ zarówno ksiê¿a katecheci, których mia³em trzech jak i to, co s³yszê od ksiê¿y z ambony to nic innego jak namawianie i zachêcanie do jak najwiêkszego zainteresowania sprawami religii. Mimo to, odnoszê takie wra¿enie, ¿e faktycznie ksiê¿a zadowoleni s¹ w najwiêkszym stopniu z tych wiernych, którzy chodz¹ do koœcio³a, g³oœno siê modl¹, ³adnie œpiewaj¹, daj¹ ofiary na tacê, a poza tym w ogóle religi¹ siê nie interesuj¹