... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Sam Ogar-kow był nie tylko błyskotliwym erudytą i doświadczonym inżynierem w zakresie budowy mostów. Był też wyjątkowo wymagającym, surowym dowódcą. Przypominał pod tym względem samego Żukowa. Te cechy ułatwiały mu wykonanie zadania. Pod jego bezpośrednią komendę przeszły wszystkie placówki badawcze wojsk inżynieryjnych i kolejowych, jak również wszystkie fabryki i zakłady produkujące sprzęt inżynieryjny. Normalną produkcję tych przedsiębiorstw wstrzymano w oczekiwaniu, aż nadejdzie rozkaz zbudowania czegoś niezwykłego. W czasie gdy projektanci mozolili się nad pierwszymi szkicami przyszłego mostu, który miał się przydać tylko jeden jedyny raz, w jednostkach kolejowych i inżynieryjnych odbywała się selekcja najmłodszych, najzdrowszych i najsilniejszych oficerów oraz najzdolniejszych i najbardziej doświadczonych saperów. Dodatkowo przeprowadzono konkursy wśród słuchaczy ostatniego roku szkół wojsk kolejowych i inżynieryjnych. W wyniku tych działań tysiące najlepszych oficerów i kadetów Ze wszystkich zakątków Związku Radzieckiego przebrano w mundury zwykłych żołnierzy i sprowadzono do Ki- jowa. Tu zaś sformowano z nich 1. Dywizję Budowy Mostów Kolejowych Gwardii. Zanim jeszcze wyjaśniło się, jaki to ma być most. dywizję poddano bezprecedensowemu przeszkoleniu. Było bowiem pewne, że wszyscy zatrudnieni przy jego stawianiu będą musieli pracować jak akrobaci pod kopułą cyrkową. Tymczasem pierwotna koncepcja rozkładanego mu stu kolejowego została odpowiednio dopracowana. Padła propozycja, by natychmiast po zamocowaniu mostu na podporach przepuścić na drugi brzeg maszynę do układania torów wraz z kilkoma wagonami szyn i w równie rekordowym tempie ułożyć odcinek torów na prawym brzegu, a dopiero potem przerzucać eszelony wojskowe i ciężki sprzęt. Ten pomysł również spotkał się z aprobatą. Tymczasem wszystkie pracownie konstruktorskie z których każda osobno pracowała nad projektem mu stu, oświadczyły jednomyślnie, że w tak krótkim czasie niemożliwe jest wybudowanie mostu pontonowego o nośności choćby mizernych 1.500 ton. Ogarkow zagotował się i postanowił rzucić na szalę osobistą reputację. Postępował szybko i bezbłędnie. Po pierwsze, zwrócił się do KC z propozycją, aby ten kto wymyśli odpowiedni patent otrzymał Nagrodę Leninowską. Komitet Centralny wyraził zgodę. Następnie Ogarkow zwołał wszystkich konstruktorów, zakomunikował im tę decyzję i zaproponował powtórne przedyskutowanie wszystkich szczegółów. Zebrani zrezygnowali z pomysłu wysłania przez most maszyn do układania torów i transporterów szyn. Zaniechano też równoczesnego przejazdu kolumn pancernych i wagonów kolejowych. Ustalono, że wszystkie wagony pokazowego składu będą puste, tak samo jak ciężarówki jadące obok pociągu. Pozostał jeszcze jeden problem. Jak przeprawić przez most lokomotywę ważącą 300 ton? Zaproponowano, by ciężar lokomotywy maksymalnie zredukować. Natychmiast przystosowano do tego celu dwie lokomotywy, główną i rezerwową. Wszelkie możliwe elementy stalowe zastąpiono stopami aluminiowymi. Wymieniono kocioł parowy i palenisko. Tender lokomotyw został całkowicie opróżniony z węgla i wody, zostawiono tylko mały zbiornik z wysokoenergetycznym paliwem, prawdopodobnie benzyną lotniczą albo olejem napędowym. A czas nieubłaganie pędził naprzód. Projekty szczegółowych rozwiązań mostu wykańczano już w fabryce. Tam też skierowano większość oficerów 1. Dywizji Budowy Mostów Kolejowych Gwardii, aby zaznajomili się z konstrukcją podczas produkcji. Fabryki, które przez kilka miesięcy nie pracowały w ogóle, zostały teraz zmilitaryzowane i pracowały na trzy zmiany. Robotnikom płacono zawrotne pensje i obiecywano, że jeżeli ukończą pracę na czas, otrzymają fantastyczne nagrody z rąk samego ministra obrony. Tymczasem pierwsze elementy mostu dostarczono zgodnie z planem do dywizji i rozpoczęło się szkolenie. Z każdym tygodniem dowożono nowe części i na kolejnych ćwiczeniach montowano coraz dłuższy most. Z wyliczeń wynikało, że powinien wytrzymać ciężar pustego pociągu. Jak to się sprawdzi w praktyce, tego, oczywiście, nikt nie mógł być pewien. W najgorszym razie gdyby most zanadto ugiął się pod ciężarem lokomotywy, wagony mogły zsunąć się do wody. Dlatego załogi lokomotyw i kierowcy ciężarówek (przebrani oficerowie), które miały przeprawiać się przez most wraz z wagonami, na gwałt ćwiczyli techniki ratunkowe, stosowane przez pancerniaków pod wodą. Niestety, nie można było przećwiczyć przyswojonych umiejętności, ani też sprawdzić wytrzymałości konstrukcji, gdyż nadal brakowało kilku elementów, bez których nie dało się przerzucić mostu. W dniu, w którym do dywizji dostarczono dwa ostatnie pontony, rozpoczęły się największe manewry wojskowe w historii ludzkości. Nosiły one kryptonim „Dniepr”