... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Kandydaci przechodzili długi trening, a przyjmowani byli Polacy i niemieccy jeńcy polskiego pochodzenia, nawet kobiety. Warunkiem przyjęcia była doskonalą kondycja, znajomość języka niemieckiego i terenu przyszłych działań. Czas przygotowania komandosów do jednej misji wynosił minimum tydzień. W skład komanda wchodziło od dziewięciu do dwunastu ludzi. - Wśród których nie brakowało i przedstawicieli Armii Czerwonej - wtrąciłem. - Coś z historii polskich działań specjalnych pamiętam z czasów wojska. - Typowym wyposażeniem komandosów były pistolety maszynowe, rewolwery nagan, karabiny wyborowe SWT-40 z tłumikami - “bezszumki”, granaty F-l, dwadzieścia tysięcy sztuk amunicji, lornetki, busole Adrianowa, latarki elektryczne, noże, małoobrazkowy aparat fotograficzny FED, radiostacja “Siewier” oraz żywność na tydzień - z pamięci wymieniał Maciek. - Większe komanda zabierały ze sobą dodatkowe zasobniki z materiałami propagandowymi. Spadochroniarze mieli także mundury niemieckie i ubrania cywilne, niemieckie marki oraz polskie “górale”. - A ta grupa “Pomorze”? - dopytywałem się. - W nocy z 6 na 7 września 1944 roku grupa “Pomorze” wy Igłowała koło wsi Konopaty - opowiadał Bąbel. - Po wylądowaniu nawiązała kontakt z szefami okręgów AK w Działdowie Pawłem Nowakowskim, pseudonim “Leśnik”, oraz Władysławem Rabkiewiczem, pseudonim “Sławicz”. Opierając się na terenowej sieci wywiadowczej liczącej kilkaset osób grupa rozpoczęła prowadzenie akcji dywersyjnych w Prusach Wschodnich. Na początku października do sztabu 2. Frontu Białoruskiego dotarły informacje o koncentracji wojsk w rejonie Mrągowa, Kętrzyna, Szczytna, Olsztyna, Nidzicy, Giżycka i Olsztynka. W tym czasie grupa “Pomorze” przesłała do centrali informacje o polach minowych zamykających przejścia między jeziorami i o kilku lotniskach polowych. Na początku listopada leśniczy Herman Wajder, członek wywiadu AK, przekazał komandosom wiadomość o pilnie strzeżonym obiekcie w okolicach Kętrzyna. Mimo że AK już wcześniej wiedziało, gdzie jest kwatera Hitlera, nie przekazano tej cennej informacji do Moskwy. Współpraca wywiadu AK z Armią Czerwoną nie zawsze była idealna. Prawdopodobnie leśniczy powiedział o tym, czego się dowiedział, bezpośrednio członkowi grupy “Pomorze”. AK przez jakiś czas miało wtyczkę w kwaterze dzięki kontaktom z żoną SS-Brigadefuhrera Fassbendera. Ze sztabu Luftwaffe zdobyto plany wszystkich lotnisk w Trzeciej Rzeszy, w tym tego najważniejszego - w Gierłoży. W Londynie nie zapadła decyzja o ataku na Gierłoż, bo żywy Hitler był potrzebny do trzymania w szachu sił radzieckich. Rosjanie żyjąc w błogiej niewiedzy, po radiotelegramie od komandosów “Pomorza” wydali im rozkaz sprawdzenia, czego Niemcy tak pilnują w okolicach Kętrzyna. - Do tej akcji wybrano czterech komandosów, którym miał pomagać leśniczy Wajder - kontynuował Jacek. - Spadochroniarze ruszyli na piechotę z Działdowa przez Nidzicę do Szczytna i Reszla. Gdy minęli Szczytno, zaczęło pojawiać się więcej patroli żandarmerii. Od Reszla szli już tylko nocą. Powoli od południa zbliżali się do linii drutów kolczastych. Po przecięciu pierwszej linii zasieków komandosi znaleźli się na polu minowym. Czołgając się badali saperskimi szpilkami teren przed sobą. Gdy odkryli minę, rozgrzebywali ziemię, wyjmowali minę, sprawdzali, czy ma więcej niż jeden zapalnik i rozbrajali ją. Pomimo chłodu listopadowej nocy wszyscy czterej byli mokrzy od potu. Za drugim szeregiem drutów znajdowało się lotnisko pomocnicze. Komandosi czołgali się na północ. Na skraju lasu widzieli betonowe bunkry. Przy drodze stał samotny wartownik. Spadochroniarze obezwładnili Niemca i zaczęli go przesłuchiwać. Jeniec stwierdził, że nie mają szans przedrzeć się przez kolejne strefy pilnowane przez różne kompanie wartownicze. Grupa wycofała się puszczając przy polu minowym wartownika. Ten nie podniósł od razu alarmu, dzięki czemu śmiałkowie mieli czas, żeby uciec. - Naprawdę Niemcy nie ścigali ich? - powątpiewałem. - Jeszcze tej samej nocy w okolicach Mrągowa komandosi musieli walczyć z pościgiem niemieckiej żandarmerii - odpowiedział Maciek. - Zginęło trzech Niemców, a jeden ze spadochroniarzy został lekko ranny