... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ślady owej boskiej broni znajdujemy jeszcze nawet w sumeryjsko--babilońskim eposie o Gilgameszu. Oto fragment piątej tabliczki: 130 „Zakrzyczało niebo, odpowiedź wykrzyknęła Ziemia, rozbłysła błyskawica, wzniósł się płomień, zaczął padać deszcz śmierci. Jasność znikła, ogień wygasł. To co zabite zostało uderzeniem pioruna, zmieniło się w popiół". Na ósmej zaś tabliczce Gilgamesz pyta umierającego przyjaciela Enkidu: „Czy trafił cię trujący oddech niebiańskiego zwierzęcia?"97 Dlaczego w wyobraźni naszych przodków jakikolwiek ptak miałby wydać z siebie „trujące tchnienie" o śmiercionośnym działaniu? Dlaczego Aswathama w Mahabharacie ma rozstać się z kamieniem szlachetnym i dzięki temu wycofać straszliwą broń? O co chodzi z tym kamieniem szlachetnym? Czy był to jakiś mały nadajnik skonstruowany w puszkami bogów? Ci bogowie byli hipokrytami, z ludzkiej perspektywy można by ich spokojnie uznać za przestępców. Wyposażali faworytów w przerażającą broń niszczycielską i przyglądali się, jak ci się nawzajem zabijają. Ludzkie życie nie miało dla nich żadnej wartości. Ostatecznie to bogowie stworzyli ludzi, bogowie decydowali o ich życiu i śmierci jak my o życiu i śmierci mrówek. Czas zaś grał u bogów jedynie podrzędną rolę. Wiedzieli, że ludzie się znowu rozmnożą - dokładnie j ak mrówki. Nie żywię sympatii do tego typu bogów. Nikt, kto studiował literaturę staroindyjską, nie wątpi, że ci bogowie używali najróżniejszych typów pojazdów zdolnych do odbywania lotów w przestrzeni kosmicznej. Ekspert od sanskrytu, profesor Kanjilal w samym tylko Wanaparwanie stanowiącym część Mahabharaty wskazuje czterdzieści jeden fragmentów, w których jest o nich mowa98. Oto najważniejsze z nich: - O, Ty, Uparicara Wasu, wielka latająca maszyna przybędzie do ciebie (rozdział 63,11-16). - O, Ty, potomku Kuru, ten zły człowiek przybył na samodzielnie latającym pojeździe, który może się wszędzie poruszać i znany jest jako saubhapura (rozdział 14, 15-22). - Gdy znikł z pola widzenia śmiertelnych, wysoko w górze na firmamencie dostrzegł tysiące osobliwych pojazdów powietrznych (rozdział 42, 30-34). - Wszedł do ulubionego boskiego pałacu Indry i zobaczył tysiące latających pojazdów dla bogów; jedne stały, inne były w ruchu (rozdział 43,7-12). 131 - Grupy Marutów przybyły w boskich pojazdach powietrznych, a Ma-tali wziął mnie do swojego latającego powozu i pokazał mi inne pojazdy (rozdział 168,10-11). - Bogowie ukazywali się we własnych latających pojazdach, by przyglądać się walce między Kripaćarją i Ardźuną. Nawet Indra, pan nieba, ukazał się w specjalnym latającym obiekcie, a wraz z nim trzydzieści trzy boskie istoty (rozdziały 274 i 275). - Podarował mu samodzielnie poruszający się pojazd, znany jako pu-spaka (rozdział 207, 6-9). W Kathasaritsagarze, indyjskim zbiorze tekstów z dawnych czasów, jest mowa o pojeździe powietrznym, który „nigdy nie musi tankować" i przewozi ludzi do odległych krajów po drugiej stronie mórz. Zdziwiony czytelnik znajdzie tam również fragment o pojeździe powietrznym, który w przeliczeniu na naszą miarę mógł bez lądowania pokonać odległość trzech tysięcy dwustu kilometrów, a także o pojeździe króla Na-rabahanadutty, którym podczas jednego lotu do Kausambi przewieziono tysiąc mężczyzn (rozdział 43, 21 i kolejne). W V wieku naszej ery na dworze indyjskich królów Guptów żył największy indyjski dramaturg i poeta Kalidasa. W eposach i dramatach korzystał z Mahabharaty i Ramajany. Dotyczy to także jego dzieła Ra-ghuwamśa. W obrazowych szczegółach i z zadziwiającą naukową dokładnością opisał poszczególne etapy lotu Ramy do Ajodhji. Czytamy tam o wspaniałym widoku kołyszącego się oceanu i podwodnych gór. Latający wóz Ramy osiągał różne wysokości, czasami leciał między chmurami, czasami pod ptakami, a jeszcze innym razem po drogach, „którymi poruszali się bogowie" (rozdział 13, 19). Pojazd powietrzny przemierzał cały Dekan, łącznie z górami Aljaban, jeziorem i rzeką Go-dawari, pustelnią w Agastji i Sasabhandze i na koniec górę Chitrakuta. Później droga prowadziła przez okolice, gdzie Jamuna wpada do Gangesu, mijała stolicę króla Nisady i wiodła w kierunku Uttarakosali nad rzeką Saraju. Gdy pojazd wylądował w Uttarakosali, zbiegł się tłum-Rama, za którym szli inni podróżni, opuścił pojazd, schodząc po błysz-czących metalowych schodach (rozdział 13,69). Po spotkaniu z tamtejszym władcą Rama i jego towarzysze weszli po tych samych schodach do latającej maszyny. Trasa lotu, której dzisiaj nie można już odtworzyć, miała długość około dwu i pół tysiąca kilometrów. 132 Ten sam dramaturg Kalidasa opowiada również o podróży powietrznej w niebiańskim pojeździe Indry, który - kolejny raz - był pilotowany przez Matalego. Pojazd leciał w wilgotnych chmurach i miał schowane koła. Wzbijał się na wysokość, na której nie można już było oddychać, ale chwilami leciał tak nisko nad gęstwiną liści, że uciekały przestraszone ptaki