... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Starał się, by jego uśmiech nie został zauważony przez ludzi Aelfrith. Jej opaska biodrowa z tyłu była szeroka ledwie na pół dłoni… Tak skąpy przyodziewek był powszechny w Zamorze czy Nemedii, ale wśród kobiet na północy nie występował w ogóle. Conan domyślał się, że w ten sposób Aelfrith chciała różnić się od kobiet z pospólstwa. Potrafiła doskonale jeździć konno, jej prężne ciało poruszało się płynnie w takt kroków wierzchowca. Conan żałował, że misja nie pozwala mu zostać tu dłużej i bliżej zaznajomić się z tą kobietą. Po długiej jeździe przez pokryte lasami wzgórza, w zasięgu wzroku pojawił się skalisty pagórek. Otaczał go wał ze zwalonych na stosy nieociosanych kamieni. Aelfrith wskazała na fortecę. — Cragsfall — powiedziała. Przez czas potrzebny na to, by słońce obniżyło się o szerokość dłoni, jechali przez pola. Było już po żniwach, a wieśniacy wypędzali właśnie z lasu stada świń, gdzie pasły się one na opadłych żołędziach. Conan zwrócił uwagę, że wszyscy mężczyźni mieli włócznie, a wielu posiadało także miecze i łuki. Droga wznosiła się i wiła wokół wzgórza jak wąż. Otaczała je tak, że zbliżający się musieli być zwróceni do twierdzy nie chronionym tarczą prawym bokiem. Na blankach stali łucznicy i kusznicy, spoglądający z zaciekawieniem na czarnowłosego cudzoziemca, który jechał tuż za ich panią. Tuzin mężczyzn obróciło wielki kołowrót, który podniósł nabijane brązem wrota z grubych kłód i oddział zbrojnych wjechał do twierdzy. Zamek Aelfrith był właściwie wioską otoczoną murem z nie spojonych niczym kamieni. Na środku znajdował się długi drewniany dwór, ozdobiony rzeźbami i jaskrawymi malowidłami. Wszędzie tłoczyli się ludzie, w większości kobiety z dziećmi. Wszyscy uśmiechali się i machali na powitanie, gdy Aelfrith jechała utworzonym przez nich szpalerem. Najwyraźniej wśród swego ludu cieszyła się dużym szacunkiem i sympatią. Wojownicy pozsiadali z koni, a chłopcy stajenni zabrali wierzchowce. Aelfrith zdjęła hełm i pełnym gracji krokiem ruszyła w kierunku dworu. Conan trzymał się tuż za nią. Wewnątrz rzuciła hełm słudze i oznajmiła: — Mamy gościa! — Skinęła na dwóch rozczochranych chłopaków. — Ty i ty będziecie mu usługiwać. Zaprowadźcie go do łaźni i znajdźcie mu czyste odzienie. Ma być obsłużony z szacunkiem należnym szlachetnie urodzonemu. Conan podejrzliwie zastanowił się, czym pospolity, goszczący przejazdem wojownik zasłużył sobie na taką uprzejmość. Zza kotary zasłaniającej wejście do alkowy wybiegła potargana, może pięcioletnia dziewczynka. Aelfrith chwyciła ją w ramiona, po czym odwróciła się do Conana: — To Aelgifa, moje jedyne dziecko. Dziewczynka nieufnie spojrzała na Conana. Była bardzo mała, lecz już wiedziała, że ten czarnowłosy olbrzym nie jest ani jej krewnym, ani jednym z przyjaciół. — Będzie matką dzielnego wojownika — rzekł Conan. Była to zwyczajowa pochwała mówiona rodzicom dziewczynek w krajach Północy, ale Aelfrith pokręciła przecząco głową. — Ona sama będzie wojownikiem, jeżeli będę żyła dość długo, by ją właściwie wychować — z dumą uśmiechnęła się do dziecka. — Już teraz umie jeździć konno i strzelać z małego łuku, który kazałam dla niej zrobić. Kiedy stanie się dość silna, nauczy się władać mieczem i włócznią. Conan zastanowił się, co stało się z ojcem małej, ale był na tyle mądry, by nie zadawać takich pytań władczyni królestwa nawet tak małego jak to. Jeżeli Aelfrith uzna za stosowne, opowie mu to sama wieczorem. Jeżeli nie, on rano ruszy w swoją drogę i przynajmniej jego ciekawość nie stanie się powodem jego śmierci. — Wykąp się i odpocznij — poradziła mu Aelfrith. — Kiedy zapadnie zmrok, zasiądziesz przy mym stole. Muszę z tobą pomówić, ale nie wcześniej, nim nie wypoczniesz, nie najesz się i nie spłuczesz kurzu piwem. — Zwróciła się do jednego z chłopców, których wyznaczyła na jego pachołków i uderzyła go kostkami palców po głowie. — Dlaczego nie przyniosłeś naszemu gościowi rogu? Jest spragniony. Chłopak wybiegł, pocierając obolałe ciemię, a kobieta odwróciła się do Conana. — Ja idę się umyć i dowiedzieć, jakich to złych nawyków nauczyła się córka w czasie mej nieobecności. Porozmawiamy przy wieczerzy. — Ruszyła w kierunku alkowy. Naprzeciw niej wyszły dwie młode dziewczyny i zaczęły rozpinać rzemienie zbroi swej pani, jeszcze zanim zniknęła ona za zasłoną. — Zaprowadzę was do łaźni, panie — powiedział jeden z chłopców. W jego głosie pobrzmiewała wielka duma. Drugi przybiegł z rogiem pełnym piwa