... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

@ Asen zamyślił się głęboko.@ — Czym to tłumaczysz? Ingerencją biotechnik?@ — Oczywiście.@ — Niesamowity świat — powiedział Asen cicho, jakby do siebie.@ — Na pewno...@ — Profesor pochylił się nad zeszytem, w którym przewodniczący szukał czegoś w napięciu.@ — Co jeszcze cię zafrapowało? — spytał fizyk. — Może ich zejście pod ziemię.@ — Owszem...@ — To się wiąże...@ — Poczekaj — przerwał Asen. — Powiedz mi najprzód, dlaczego nawet nie wzmiankujesz o wizycie z Kosmosu?@ — Te zapiski robiłem wcześniej — wyjaśnił Belt.@ — Seansów z von Natzmerem w ogóle nie .notowałeś?@ — Tak skrótowo, że są czytelne tylko dla mnie.@ Profesor wyjął z szuflady kilka luźnych kartek, nad którymi Asen pochylił się.@ — Ja ci przeczytam, od razu uzupełniając — zaofiarował się Belt.@ -— Świetnie.@ Fizyk przez chwilę wodził oczami po papierze.@ — Acha, tu jest pierwsza wzmianka — powiedział do siebie.@ — ,,Punktem zwrotnym w dziejach ludzkości — zaczął czytać — był kontakt z inną cywilizacją. Zygfryd nie wie, czy kosmici przybyli na Ziemię, czy też ludzie ich odwiedzili. Pochodzą (prawdopodobnie) z globu bardzo podobnego do Ziemi. Potocznie nazywają ich Skrzydlatymi. Albo mają skrzydła, albo Zygfryd źle przetłumaczył określenie w rodzaju „goście z nieba". Nazywają ich także „założycielami ludzkości", bądź podobnie. Przypuszczalnie żaden z nich nie pozostał na Ziemi. Zygfryd nie zna ich ani z obrazów, ani z rzeźb. Nie wie, czy jakieś budowle lub urządzenia techniczne są dziełem obcych. Zapewne posługują się mową dźwiękową, i ludzie przyswoili sobie ich język..."@ — Z czego to wnosisz? — wtrącił Asen.@ — Dwa czy trzy razy Zygfryd odpowiadał mi w ich mowie. Oczywiście z bezmyślności. Wygląda na to, że u nich tekstu nie dzieli się na zdania. W każdym razie, nie ma tam absolutnie żadnego podobieństwa do języków europejskich — tych, których znam, i tych, z którymi się osłuchałem.@ Belt pochylił się nad kolejną kartką.@ — ,.Prawdopodobnie bezpośredni kontakt obu cywilizacji ustał (bądź nigdy nie było osobistego spotkania). Może pozostała łączność radiowa, laserowa, neutrinowa, albo za pomocą sond międzygwiezdnych. Zygfryd nie wie, czy przewijają się w legendach i w literaturze. Jakiś rejon został nazwany Ziemią Skrzydlatych (może tam, gdzie wylądowali, albo skąd porozumiano się z nimi). Spytałem Zygfryda, czy kobiety są ładniejsze niż u nas (o mężczyzn nie zdążyłem go spytać). Powiedział, że nie, bo są tak podobne do siebie, że ich nie rozróżnia. To jest uproszczenie, ,,lenistwo patrzenia"; wszyscy reprezentują ten sam typ, wrażenie pogłębia brak jakichkolwiek ułomności i deformacji, oraz finezji mody (moja obserwacja)."@ Kiedy Belt skończył czytanie, Asen zaindagował:@ — To wszystko?@ — O kosmitach — tak. Reszta uwag dotyczy Zygfryda.@ Fizyk spytał po chwili:@ — Zawiodłeś się?@ — Czy ja wiem... — powiedział Asen niezdecydowanie. — To fascynuje. Ale dlaczego on nie podał ci więcej konkretów?@ — Więcej nie wiedział.@ Asen nie ukrywał zdumienia.@ — Jak to?@ — Przymierzasz do siebie. Gdybyś znalazł się tam, pasjonowałoby cię dosłownie wszystko. Tak postępuje inteligentny turysta w zwiedzanym kraju. A cóż dopiero — w obcym, tajemniczym świecie! Ale pamiętaj, że Zygfryd jest skończonym matołem.@ — To mnie dziwi — odparł Asen. — Gdyby siedział za rozbój, albo za gwałt, to co innego. Wydawało mi się, że fałszerz wekslowy należy do swoistej elity w świecie przestępczym. Przecież to wymaga pewnej inteligencji.@ — On był tylko bezmyślnym wykonawcą robotyi zlecanej mu przez sprytnych szefów. Niby fotokopiarka, podrabiał podpisy identyczne z oryginałem. Z benedyktyńską cierpliwością ślęczał nad tym, co dawało mu chleb, a raczej — wódkę. Nie ryzykowałbym zakładu, że w życiu przeczytał pięć książek.@ Asen zamyślił się.@ — Pytałeś go, czy kontynuuje dawny proceder?@ — Nie może. Przybory do pisania zachowały się tam najwyżej w muzeach. Tak samo nie znają weksli, ani pieniędzy, ani banków.@ — Co on robi? — spytał Asen.@ — Wałkoni się.@ — A z czego żyje?@ — Wszystko jest darmo.@ — Mówiłeś przedtem — przypomniał Asen — że Zygfryd był pijany. Czy alkoholizm jest tam nagminny?@ — Raczej nieznany — odparł Belt. — Tak mi się wydaje.@ — Więc skąd wziął wódkę?@ — Może z apteki.@ Asen zadumał się.@ — Powiedz mi jeszcze jedno: w jaki sposób ten debil tak szybko opanował ich język?@ Profesor zawahał się.@ — Pewności nie mam, ale mocno podejrzewam, iż wiedzę zdobywa się u nich bez studiowania.@ — To znaczy?@ — Naładowując mózg — jak się ładuje akumulator.@ Asen żywo zaoponował