... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

j Ta ciągła paplanina o wystroju wnętrz, to przewracanie oczami. — Kochanie, widziałeś ostatni film Lionela Jest naprawdę piękny — zagadnęła Faye. Ward westchnął, siadając na brzegu łóżka. W wieku czterdziestu ośmiu lat był nadal przystojnym mężczyzną. Sylwetkę miał równie dobrą jak synowie. — Mówiąc między nami, nie za bardzo mnie zainteresował. Faye uśmiechnęła się wyrozumiale. Ward nie orientował się w nowych trendach w sztuce. Znakomicie radził sobie jako producent, ale jego poglądy na temat filmu były konserwatywne. Wprost nie znosił nowinek, filmów eksperymentalnych. Festiwal w Cannes nazywał dziwactwem. Tegoroczne decyzje Akademii Filmowej były dla niego rozczarowaniem, ponieważ Faye nie dostała Oskara. Na pocieszenie kupił jej pierścionek ze szmaragdem. — Powinieneś zwrócić uwagę na nową falę. Jestem pewna, że kiedyś Lionel będzie sławny i zbierze laury — rzekła Faye. — No to dobrze. Nie wiesz, czy dzisiaj telefonował Greg Miałem się z nim umówić w sprawie przyjazdu na mecz. 235 ff»V — Nie, nie dzwonił i nie wiem, czy będę mogła z tobą pojechać Przez następne trzy tygodnie codziennie mam spotkania z nowym scenarzystą. — Nie możesz tego odwołać , — Nie bardzo, ale może pojechałby Lionel * j Ward nie uważał Li za wymarzone towarzystwo podczas mec2ii piłkarskiego, lecz zdecydował się porozmawiać z synem, a przy okazji zasięgnąć języka na temat Johna Wellsa. — Nie uważasz, że on jest pedałem — zapytał bez ogródek. Lionel zmusił się do zachowania obojętnego wyrazu twarzy. Nienawidził słowa „pedał", zwłaszcza gdy dotyczyło jego albo któregoś z przyjaciół. — Na Boga, jakie masz powody, żeby tak myśleć — Twoja matka także się oburzyła, gdy ją o to zapytałem, jesteście do siebie bardzo podobni — zauważył, a po chwili kontynuował temat Johna. — Nie potrafię tego sprecyzować, ale jak na mój gust to on dziwnie wygląda i ciągle mówi o wystrojach wnętrz. — Bez przesady, dlatego ma być pedałem — Nie, ale miej się na baczności, coś mi się zdaje, że ty mu się podobasz. Jeśli wyczujesz jakieś dwuznaczności, natychmiast wyrzuć go z domu. Nie wahaj się, nie musisz z nim mieszkać. Po raz pierwszy w życiu Lionel miał ochotę uderzyć ojca. Z wielkim trudem zdobył się na normalne zachowanie aż do końca wizyty w domu rodziców. Nareszcie mógł dać upust wściekłości. Prowadził samochód jak wariat. Jechał sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę i pragnął, żeby nie kto inny, ale jego własny ojciec znalazł się pod kołami. Wchodząc do mieszkania, trzasnął drzwiami. Nie witał się z nikim, przeszedł przez korytarz i trzasnął kolejnymi drzwiami, tym razem od swego pokoju. Domownicy zamarli z wrażenia, rzadko zdarzało im się widzieć Li tak wzburzonego. W kilka minut później John, zaniepokojony nietypowym zachowaniem kochanka, spytał — Co się stało, najdroższy Lionel popatrzył na niego i, niestety, musiał przyznać, że John wyglądał na zniewieściałego. Mocną psychikę i twardy charakter powlekało delikatne ciało. Twarz cherubinka okalała niemalże 236 dziewczęca fryzura. Ubrania Johna zdawały się zbyt stylowe, perfekcyjnie dobrane, schludne jak u pensjonarki. Przy tym musiał przyznać, że takim właśnie go kochał. Zachwycało go ciepło, otwartość, ciało, dusza. Wszystko, co dotyczyło chłopaka. Bez wątpienia, gdyby John był dziewczyną, już dawno byliby zaręczeni ku ogólnemu aplauzowi. — Co się stało — powtórzył pytanie, sadowiąc się na krześle na przeciwko Li. — Nic, nie chcę o tym rozmawiać. John przez moment patrzył w sufit, a potem przeniósł wzrok na przyjaciela. — To dosyć głupia metoda radzenia sobie z kłopotami. Dlaczego nie chcesz się przede mną wygadać — Wtedy przeczucie podpowiedziało mu, że może on jest przyczyną złego nastroju Lionela. — Zdenerwowałem cię czymś Lionel zatrwożył się zmartwioną miną Johna. Podszedł do niego i rzekł — Nie, to nie ma nic wspólnego z tobą. Po prostu wkurzyłem się na ojca. — Powiedział coś o nas — zapytał, przypominając sobie badawczy wzrok Warda, lustrujący każdy jego ruch podczas premiery filmu Faye. — Czy on coś podejrzewa — Tak troszkę, coś tam mu świta — rzekł Li wymijająco. — Co mu powiedziałeś — nalegał John. Zdrętwiał na myśl, że Ward mógłby zatelefonować do jego rodziców i podzielić się z nimi swymi rewelacjami. To oznaczałoby totalną katastrofę, trudną do wyobrażenia... Lionel pocałował go delikatnie w szyję. — Uspokój się. On nie jest niczego pewien — powiedział miękko. — Chcesz, żebym się wyprowadził — John miał łzy w oczach. — Nie — krzyknął Li. — Jeśli się stąd wyprowadzimy, to razem. Na razie nie ma takiej potrzeby. — Czy twój ojciec wygada mojemu tacie — Przestań Dostajesz obsesji, czy co Mój stary robi tylko insynuacje, wkurzył mnie trochę i tyle. Zrozum, to nie koniec świata. Dla dobra sprawy Lionel zdecydował się na podróż do Alabamy. Patrzył na Grega ganiającego za piłką i nie był w stanie 237 uwolnić się od wrażenia, że jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak dokumentnie znudzony. Na dodatek między nim a Wardem zapadały chwile kłopotliwego milczenia. Ojciec entuzjazmował się grą Grega, wymyślał sędziemu, głośno komentował. Robił wszystko to, co w opinii Li było błazenadą i bezsensem. W drodze powrotnej, siedząc w samolocie, Lionel usiłował zainteresować ojca swym najnowszym projektem filmowym. — Synu, czy ty naprawdę myślisz, że na tej swojej sztuce dorobisz się pieniędzy Li popatrzył na Warda ogłupiałym wzrokiem. Pieniądze, nigdy się nad nimi nie zastanawiał, jego nie interesowała twórczość komercyjna. Pracował nad filmami awangardowymi, nie chodziło mu o sukces finansowy. Starał się maksymalnie udoskonalić środki wyrazu, a nie zostać milionerem Ojciec i syn wpatrywali się w siebie z niedowierzaniem. Cóż to za idiota, myślał jeden o drugim. Spętani konwenansem dobrego wychowania, latami udawania miłości i przywiązania, nie byli w stanie wyrazić prawdziwych myśli. Na szczęście na lotnisku czekała na nich Faye. Na jej widok Ward momentalnie rozgadał się o fenomenalnej grze Grega. Rozpaczał, że nie oglądała meczu w telewizji. Lionel miał w tym momencie minę męczennika, który za chwilę wyda ostatnie tchnienie. Smutny widok, dwaj mężczyźni bliscy więzami krwi i zupełnie sobie obcy, pomyślała Faye